Od kuchni....(z braku lepszego pomysłu...)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Sob 20:33, 15 Kwi 2006    Temat postu: Od kuchni....(z braku lepszego pomysłu...)

No tak pomysł tłucze mi się po głowie od miesiąca, ale jakoś nie potrafiłam go zrealizować, przez to, że w zaczynaniu wszelkich historii jestem jeszcze gorsza niż w ich kończeniu (wszystko przez moją obsesję na punkcie opisów i strach przed dialogami). dziś jedna o dziwo udało mi się cokolwiek z siebie wydusić. Może niezbyt długie i mało się dzieje, ale jak na początek to chyba wystarczy...

I jeszcze małe wyjaśnienie jeśli idzie o minię bohaterki...zabrakło mi inwencji, to wszystko....

Cześć I

Granatowe niebo pokrywały miliony migotliwych punktów, układających się w gwiazdozbiory półkuli północnej tak samo jak od miliomów lat. Zimny wiatr hulał po całej pustynnej przestrzeni. Odbijał się od ścian piaskowców, szumiał między skałami. Przypominało to odrobinę słabe jęki potępionych dusz. Wrażenie owo jeszcze wzmacniał fakt, że wieszczący na niebie wraz z gwiazdami księżyc przybrał tej nocy kształt idealnego niemalże koła. Okolica tonęła w jego niebieskawej poświacie. Jałowa ziemia zdawała się przez to jakby znużona w wodach płytkiego jeziora. Jednak było to tylko złudzenie w rzeczywistości była to ta sama spalona słońcem i odrobinę popękana ziemia, czy raczej skała. Teraz zimna, ale za dnia rozgrzana niczym węgiel w piecu. Wiatr wzmagał się. Piasek pokrywający dość grubą warstwą ową skałę zaczął się unosić. Stojąca na szycie jednego z wniesień postać drgnęła lekko, poczym i skrzyżowała ręce na piersi. Chciała się ogrzać przez pocieranie dłońmi o ramiona, ale nie wiele to pomagało. Nic dziwnego. Postać owa miała na sobie tylko letnią, sięgającą do kolan sukienkę na cieniutkich ramiączkach. Biel lnianego materiału mocno odznaczała się w nocnym krajobrazie. Długie, czarne włosy dziewczyny wirowały wokół niej poruszane wiatrem. Plątały się, wchodziły jej do oczu. Nie odgarniała ich. Jej oczy uparcie spoglądały w dal. Postronnemu obserwatorowi mogłoby się wydawać, że na kogoś lub na coś czeka, ale byłby to błędny wniosek. W rzeczywistości dziewczyna po prostu podziwiała piękno spokojnej nocy. Ostatnio robiła to nadzwyczaj często. Właściwie to już od miesiąca, nieprzerwanie, dzień w dzień (czy raczej noc w noc) przychodziła w to miejsce. Sama nie wiedziała, dlaczego to robi. To było troszkę tak jakby jakaś zewnętrzna siła kierowała jej wolą. Dziś jednak było inaczej. Przychodząc tu dzisiaj robiła to z pełną świadomością. Coś wisiało w powietrzu. Dziewczyna wyczuwała to wyraźnie, za nic jednak nie potrafiła tego nazwać. Powietrze napełniały rozmaite uczucia. Duchy wiatru były tej nocy bardzo niespokojne. Ona zaś wyczuwała ich niepokój i dokładała go do własnych nieokreślonych uczuć. Najbliższa przyszłość ginęła w szarej mgle niewiedzy. A jednak dziewczyna doskonale zdawała sobie strawę z tego, że ta jasna noc może być jedną z ostatnich spokojnych chwil, jeśli nie na zawsze to przynajmniej na jakiś czas. Wiatr ciągle wzmagał się. Postać odwróciła się tyłem do jego kierunku, poczym zaczęła iść. Powoli, nie śpiesząc się. Sukienka wirowała wokół jej nóg, rozpuszczone włosy na przemian unosiły się i opadały.


****

Delikatnie przekręciła klucz, poczym powoli otworzyła drzwi. Znawczy się po drugiej stronie progu powolnym gestem zamknęła je z powrotem. Dopiero wówczas zdała sobie sprawę jak ciemny potrafi być w nocy przedpokój jej mieszkania. Nie chciała jednak zapalać światła, aby nie obudzić swojego współlokatora, ponieważ człowiek ów miał doskonale wyrobione zdanie o nocnych wypadach dziewczyny i powtarzał je, kiedy tylko mógł. Nie było ono przychylne, wręcz przeciwnie, nalegał, aby ich zaprzestała. Tego, co ma nadejść i tak nie zatrzyma, a potem będzie tylko żałować straconych chwil. Wypowiedzi te prawie zawsze puszczała mimo uszu, ale bywały w chwile w których zastanawiała się, czy ten facet, będący w końcu jej rodzonym bratem nie ma racji. Przecież nie da się potrzymać tego, co ma nadejść, tym bardziej, jeśli nie ma się pojęcia, co to takiego. To znaczy nie tak zupełnie nie ma się pojęcia, o tym, że coś ma nadejść wiedziała od dawna. Od dzieciństwa wiedziała, że wiek, w którym żyje jest wyjątkowy. Wiedziała, że żyje w czasach, w którym dwie ogromne siły zbliżą się do Ziemi powodując tym samym jej ocalenie, bądź całkowite zniszczenie. Cokolwiek jednak się nie zdarzy to los świata i tak nie leży w jej rękach. Ona nie ma przecież prawa się w trącać wszystko należy zostawić woli Wielkich Duchów. Z tą niewesoła myślą położyło się spać. Przez przeźroczyste zasłony pało do pokoju księżycowe światło, równie mocne tu jak i na pustyni.


****

Rankiem wyrwał ją ze snu ostry, nieprzyjemny warkot budzika połączony z próbami wokalnymi jej brata. Przeciągnęła się leniwie i przetarła oczy. Była śpiąca, gdyż niemalże do rana biła się z swoimi myślami. Myślami krążącymi gdzieś w czasie i przestrzeni. Myślami układającymi się w słowa zagłada, lub ocalenie. Jeśli przeznaczeniem świata jest to drugie, to wszystko w porządku, ale jeśli to pierwsze, bo na pewno nie będzie tak po prostu stać z boku i na to patrzeć i nie ważne, co myślą duchy.


****

-Chcesz kawy? – Usłyszała jak tylko po uprana w białą sukienkę, porannym prysznicu znała się w kuchni. Przytaknęła. Wysoki, długowłosy Indianin uśmiechnął się do niej, poczym wyciągnął z kredensu dwie filiżanki. Do każdej wsypał dwie łyżeczki świeżo zmielonych ziarenek kawy, poczym zalał je wrzątkiem z czajnika elektrycznego. Aromat napełnił całą kuchnię. Dziewczyna wciągnęła głębiej powietrze. Uwielbiała ten zapach. Był on jedną z nielicznych rzeczy, którą nie oddałaby za nic na świecie. Drugą (nie właściwie to pierwszą i nierzeczą) był jej brat. Teraz gdy spokojnie uwijał się w kuchni przy śniadaniu i gdy siedząc naprzeciw niej pił swoją kawę, dziewczyna zazdrościła mu spokoju jaki od niego bił. Wyglądało, że zupełnie nie przejmował się w tym, co ma nadejść, w końcu i tak nie miał na to żadnego wpływu. Przyłożyła filiżankę do ust. Ostrożnie napiła się gorącego ciemnego płynu. Resztki snu uleciały daleko. Odstawiła naczynie, poczym zaczęła uporczywie wpatrywać się w czarne oczy swojego brata. Gościł w nich jakiś dziwny, niewyobrażalny spokój. Oczy to zwierciadło duszy, a zatem dziewczyna miała powody, aby twierdzić, że nic go nie martwi, że jest on całkowicie spokojny a wiec stanowi, przynajmniej w tej chwili zupełne przeciwieństwo jej samej. Czy jednak tak było naprawdę? On równie dobrze jak ona wiedział, co się zbliża.
-Silva! –Zawołała wreszcie po miedzy jednym a drugim łukiem kawy. –Czy ty naprawdę nic, a nic się tym nie przejmujesz? –Zapytała na pozór zupełnie obojętnie, jakby od niechcenia.
-Czym? - Indianin wyglądał na zdziwionego. –Czym miałbym się przejmować Ive? I tak nie mamy na nic wpływu.
-To, po co? Do czego potrzebna światu wielka rada, skoro i tak nic nie możemy. – Pytała uporczywie zajętą mieszaniem kawy, chociaż ta wcale tego nie wymagała.
-Jesteśmy po to po obserwować. To nasza rola.
-Tak. Obserwować. – Zgodziła się, – Ale czy to ma sens?
Odsunął od siebie pustą filiżankę. Wstał i niespodziewanie zbliżył się do siostry.
-Znów byłaś w nocy na pustyni, co? – Zapytał z lekkim wyrzutem.
Opowiedziało mu ciche mrukniecie.
-Prosiłem, żebyś tego nie robiła.
-Wiem. Myślę jednak, że niepotrzebna mi twoja zgoda, braciszku. – Stwierdziła stanowczo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Sob 20:52, 15 Kwi 2006    Temat postu:

Kiedyś juzczytałam faicka o siostrze silvy ale to jak to opisałaś bardziej mi się podoba^^
Oby tak dalej;)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Sob 20:55, 15 Kwi 2006    Temat postu:

Ale ja nie wiedziałam....serio...dasz jakiś namiary?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Sob 20:56, 15 Kwi 2006    Temat postu:

kurcze to byo troche dawno, a ja juz musze lecieć. Wiesz jak będę miała czas to poszukam, ok?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fly
Szaman



Dołączył: 25 Gru 2005
Posty: 491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tokio

PostWysłany: Sob 20:57, 15 Kwi 2006    Temat postu:

Hmmm.. faajne xD' (Ive, podpis to chyba nie o mnei, co >D' ) ale ooopisy czasme mnie zmuszają do opuszczania kilku linijek ^^''''

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Sob 20:59, 15 Kwi 2006    Temat postu:

no wiesz...zapytaj zefira o kim myślał.... Laughing

Karina napisał:
kurcze to byo troche dawno, a ja juz musze lecieć. Wiesz jak będę miała czas to poszukam, ok?


Oki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fly
Szaman



Dołączył: 25 Gru 2005
Posty: 491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tokio

PostWysłany: Sob 21:01, 15 Kwi 2006    Temat postu:

Ale ja nie ejstem straszna... [A: nie, wogóle =='] xD''

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kumiko
Kandydat na Szamana



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Magiczna Polana

PostWysłany: Sob 21:45, 15 Kwi 2006    Temat postu:

Ja też znam blog o siostrze Silvy, może to ten sam, wyślę Ci adres na pw, bo nie chcę spamować^^'
Opowiadanie jak zwykle ciekawie się zapowiada^^ Muszę stwierdzić że historia siostry Silvy podoba mi się bardziej w Twoim wykonaniu niż na tamtym blogu, chociaż jest tam ciekawy koncept^^ Ale wiem że wyskoczysz (jak zwykle^^) z jakimiś świetnymi pomysłami i przebijesz tamto opowiadanie, po przeczytaniu notki jestem tego pewna^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Sob 22:13, 15 Kwi 2006    Temat postu:

Ech dzięki...wielkie za adres też... Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Nie 20:32, 16 Kwi 2006    Temat postu:

Hmmm... kurczę, jak ty piszesz! normalnie ja też tak chcę...
No, zapowiada świetnie, czekam na następną część ^^'


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Wto 15:49, 18 Kwi 2006    Temat postu:

e, dobre. Najbardziej mi się podobał opis pustyni w nocy (no, do pierwszych gwiazdek). Cudo.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Czw 16:29, 20 Kwi 2006    Temat postu:

Sama nie wiem...takie to jakieś ....a do tego sceny wyjęte żywcem z pokojówki na manhatanie....potem będzie ostrzej...(możę)

Cześć II

Z torebką na ramieniu wyszła z domu. Jak zwykle bez śniadania o samej kawie. Tak już miała, że rano jedzenie jej zupełnie nie podchodziło. Co z tego, że Silva dąsał się o to od ich wczesnego dzieciństwa (już wtedy uważała, że śniadania są je do szczęścia niepotrzebne. W tamtych czasach jednak zawsze coś w siebie wmusiła, ale robiła to tylko, dlatego, że rodzice bardzo ją pod tym względem pilnowali.). Jednakże ich już nie było w śród żywych już od ładnych paru lat. Nie mogli jej, zatem wciskać na siłę kanapek. Te obowiązki przejął teraz jej brat, mający do pomocy stertę wypowiedzi różnych lekarzy na temat niezbędności tego posiłku. Niestety, ani on ani słynne utytułowane nazwiska „doktorów z telewizora” nie miały dla mniej wystarczającego autorytetu. Jeśli zaś brać pod uwagę fakt, iż Ive była o całe pięć minut starsza od swojego brata, nie było w tym nic dziwnego.

***
Nerwowym nierównym krokiem szła przez ulice miasta. Spieszyła się, bo raz po raz spoglądała na zegarek. Przyspieszyła kroku. Zamaszystym ruchem spychając torebkę do tyłu. W oddali zamajaczyła sylwetka przystanku. Dziewczyna spojrzała na nią pożądliwym wzrokiem. Ponownie sprawdziła godzinę. „Może uda mi się nie spóźnić”- pomyślała zbliżając się do plastikowej budki, w której sprzedawano bilety. Pochyliła się ku odsuwanemu okienku i porosiła o jeden zwykły. Zapłaciła sprzedawcy rządną kwotę (jak zawsze drobniaki miała wyliczone centa)i przyłączyła się to tłumu stojących na przystanku ludzi. W większości były to starsze panie, w luźnych sukienkach o przeróżnych kolorach, ale trafiały się też osoby mniej-więcej w jej wieku. Te zbijały się w niewielkie grobki, w których prowadzili zawzięte dyskusje o rozmaitych niezwykle ważnych dla nich sprawach. Podobnie zachowywały się staruszki, które prześcigały się wzajemnie w wychwalaniu własnych wnucząt. Ive z pobłażliwym uśmiechem na ustach przysłuchiwała się mieszającym się ze sobą rozmową. To była jedna z jej rozrywek. Przysłuchiwanie się rozmową innych, pod czas, gdy sama nie miała, do kogo odtworzyć w ust w autobusie, czy na przystanku. Zawsze można usłyszeć przecież coś ciekawego.
-Jedzie - jakaś staruszka w flotowej sukience wychyliła się poza obręb zacienionego plastikowym dachem przystanku. Zrobił się ruch. Ci, którym udało się usiąść dźwignęli się z ławki, a postali po prostu ustawili się przodem do jezdni. Po chwili nadjechał autobus. Przesuwane, harmonijkowe drzwi otworzyły się z sykiem. Wszyscy ruszyli ku nim. Indianka także zrobiła krok ku pojazdowi.

Skasowała bilet, a potem usiadła na tylnym siedzeniu i odwróciła głowę, aby spojrzeć w okno. Z jakiegoś sobie tylko znanego powodu uwielbiała oglądać panoramę miasteczka zza szyb poruszającego się pojazdu. Być może przyczyna tego, był fakt, że zawsze pomagało to jej w myśleniu? Westchnęła cicho patrząc na uciekające do tyły drzewa, budynki i słupy telefoniczne. Znała je na pamięć, a mimo to nie obrywała do nich oczu. Nie myślała jednak o nich, o nie. Jej umysł ciągle zaprzątnięty był myślami o tym, co ma być, o przeznaczeniu. Co to słowo tak naprawdę znaczy? Czy ono zawsze jest ustalane odgórnie, czy może jednak ma się na nie jakiś wpływ? Troszkę już się w tym wszystkim gubiła. Jedno jednak było pewne, a mianowicie to, że siedziała w tym zatłoczonym, wypełnionym unoszącym się wszędzie zapachem potu autobusie z własnego wyboru. Nikt, żaden duch nie zmuszał jej to tego, a może tylko zdawało się jej, że ma jakiś wybór? Może to, co robiła starowane było przez jakiegoś ducha? „Niedorzeczność” – powtarzała sobie uparcie w duchu, „niedorzeczność”. W końcu, co duchy miały do jej prywatnego życia? Nic zupełnie nic. Na pewno? Jakoś nie była całkiem, co do tego przekonana. Autobus zatrzymał się. Kilka osób, wsiadających w raz zniżą wysiadło na tym właśnie przystanku, dosiadło się też kilku nowych. Jakaś młoda blondynka z dzieckiem na ręku i jakiś poruszający się o lasce staruszek. Nowi poróżni zajęli miejsca z przodu. Dziewczyna mimowolnie przypatrywała się temu. Następnie pochyliła głowę i zaczęła szperać w torebce. Po chwili wyciągnęła opakowanie gum do żucia i poczęto wała się jedną.

*****
W przebieralni pokojówek hotelu Resvilon Panował ścisk. Dziewczyny w pośpiechu zakradły się czarne uniformy, na które następnie zarzucały białe fartuszki. Robiąc to zawrzecie rozmawiały o rozmaitych sprawach, głównie jednak obgadywały swoich przełożonych, wybuchając, co chwila gromkim śmiechem jak tylko do czyjeś wypowiedzi wkradła się informacja, że kogoś zdradza żona, a inny znowu ma tzn. „drobne kłopoty” zdrowotne. Inne narzekały na nadmiar pracy, zaś pozostałe po prostu toczyły ze sobą zwyczajne konwersacje o zwykłych, codziennych sprawach. Do tej ostatniej grupy zaliczała się także Ive. Przebrana już w swój mundurek Indianka siedziała na ławce obierając się plecami o metalową szafkę. Obok niej jakaś latynoska o krótko ściętych ciemnych włosach i czarnych, głębokich oczach zapinała ostatnie guziki czarnej bluzki.
-To mówisz, że ile on ma? – Dopytywała się, Ive wpatrując się w przyjaciółkę z uśmiechem.
-Juan? Trzynaście lat, ale ciągle zachowuje się jak kilkuletnie dziecko. –Latynoska skończyła przebieranie, poczym przysiadła na tej samej ławce, co Indianka. – Ech zanudzam cię opowieściami o rodzinie. – Stwierdziła niedbale.
-Wcale nie. To, czemu mówisz, że twój brat zachowuje się jak dziecko? – Zapytała z niekłamanym zaciekawieniem w myśli zaś dodała: „szkoda, że jeszcze nie poznałaś mojego, on to czasem zachowuje się jak dzieciak”
-On ciągle wierzy w bajki. Ciągle zmyśla jakieś niestworzone historie i niczym pięciolatek na wymyślonego przyjaciela...
Nie wiedzieć, czemu ostatnie słowa wywarły na Ive dość duże wrażenie. Źrenice dziewczyny rozszerzyły się, a ona sama wyprostowała plecy i zastygła z kamienną twarzą w takiej pozycji na kilka sekund.
-Ive, dobrze się czujesz? – Przyjaciółka pomachała jej dłonią przed oczami. – Tu jestem, widzisz mnie?
Poruszała się nerwowo wydała cichy nieartykułowany dźwięk, przypominający próbę powiedzenia czegoś przez jąkałę.
-Jestem, jestem – wydusiła w końcu. –Jakiego wymyślonego przyjaciela ma twój brat Milagros?
-On nazywa go Ariel i mówi, że to jego duch stróż? – latynoska wzięła głęboki oddech i dokończyła – Czasem urządza imprezy z kumplami Ariela, oczywiście również duchami...
Ive nie komentowała. Nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Nie miała pewności, czy ma się zgodzić z Milagros i uznać, że jej młodszy braciszek na po prostu bujną wyobraźnie, czy też powiedzieć jej, że chłopak najprawdopodobniej jest szamanem, tak jak ona. Co prawda druga z tych opcji automatycznie nie wchodziła w grę, bo wówczas wszyscy pewnie uznaliby ją za wariatkę, ale na pierwszą jakoś niechciana się zgodzić? Serce biło jej mocniej. Może jednak lepiej powiedzieć przyjaciółce potencjalną prawdę o jej bracie, a przy okazji dołożyć nieco ciekawych informacji o sobie samej? Odgłos otwieranych drzwi, w których stanęła grupa starannie uczesanych i umalowanych kobiet w garsonkach wraz ze starym, grubym mężczyzną w garniturze wybawiła szamankę, przynajmniej na chwile z kłopotu. Pokojówki ustawiły się naprzeciw nich zwartą grupką. Ive i Milagros niechętnie podniosły się z ławki, poczym przeszły na przód szatni. Ledwo zdarzyły to zrobić, gdy pomieszczenie napełniło się niemiłym, nieco zmanierowanym głosem dość niskiej blondynki w brązowym kostiumie i wielkich szpilkach na jej krótkich nogach. Jak zwykle odczytywała dzienny pan zajęć dla „personelu porządkowego” jak zwykła nazywać pokojówki.

****
„No pięknie” – pomyślała szamanka – „Nie darzą się człowiekowi obijać, jak zwykle z resztą...”

****
Cały dzień spędziła na górnych piętrach hotelu, jak w ukropie uwijając się po jego pokojach i apartamentach. W kilku w raz z grupą dziewcząt robiła generalne porządki po wyprowadzkach w kilku innych zmieniała jedynie pościel i ręczniki. Kilkakrotnie znalazła się w pobliżu równie zabieganej Milagros, ale nie miały czasu zamienić z sobą słowa. Obie miały dziś niezwykle napięty plan, były tak zabiegane, że nie starczyło im czasu nawet na myślenie.

****
Zachmurzone niebo skazywało, iż zaraz zacznie padać deszcz. Okolica hotelu Resvilon w jednej chwili stała się szara i ponura, chociaż była dopiero piąta po południu. Przechodnie przyśpieszali kroku, aby zdarzyć przed zbliżającym się oberwaniem chmury. W śród ogólnego pośpiechu w oczy rzucał się pewien, wysoki, przystojny mężczyzna oparty niedbale o frontową ścianę budynku. Ciemne sięgające mniej-więcej do ramion włosy, okalały jego twarz w postaci nierównych, oddzielonych od reszty kosmyków. Równie ciemne oczy uważnie przypatrywały się okolicy. On sam wydawał się nieco zniecierpliwiony. Co chwila też przerzucał spojrzenie z ulicy na sportowy zegarek widniejący na jego lewej ręce? Minuty zmieniły się leniwie. Mężczyźnie zdawało się, ze spędził w tym miejscu całe wieki, chociaż w rzeczywistości były to może jakieś dwie godziny. Lekko zrezygnowany spojrzał w niebo. Ciemna zasłona chmur rozstąpiła się, nad miastem świeciło słaba słońce, a więc alarm okazał się fałszywy. Uśmiechnął się delikatnie, poczym zrobił kilka kroków w stronę odwiercających się właśnie służbowych drzwi hotelu. Tak jak się spodziewał stanęła w nich czarnowłosa dziewczyna w białej, lnianej sukience i jasnobrązowych, płaskich sandałkach, złożonych z korkowej podeszwy i rzemyków, przymocowanych do nóg przez dość skomplikowane wiązanie tuż nad kostką. Szybkim krokiem, zaczęła przemierzać ulice w kierunku przeciwnym do tego niż stał mężczyzna. Nawet go nie zauważyła. On jednak nie zwlekając ruszył za nią.
-Ive poczekaj! – Krzyknął donośnie. Odwróciła się przez prawe ramię, poczym zatrzymała się.
-Chrom, co tu robisz? – Zapytała tonem wskazującym na najwyższe zaskoczenie.
-Czekam na ciebie. – Indianin zbliżył się i położył ręce na jej ramionach. –Nie wiedziałem tylko, kiedy kończysz. Sterczę tu od dwóch godzin jak jakiś czubek.
-Tak. – zgodziła się. – Stało się coś?
-Nie, tak sobie pomyślałem, mam dwa bilety do kina, może poszlibyśmy teraz razem co?
-Wykluczone. – powiedziała stanowczo. – Po pierwsze jestem wykończona, po drugie dzisiaj jest zebranie.
-Aj tam wielkie rzeczy. – oparł patrząc jej w oczy – Nic ciekawego, ta sama nuda co zwykle. Olejmy to odpuśćmy sobie.
-Ty chyba oszalałeś. – stwierdzała poirytowana. – Przed turniejem?
-I co z tego? Są ważniejsze sprawy, jak my. – westchnął – Ty chyba ostatnio mnie unikasz, nigdzie razem nie wychodzimy, bo ciągle jesteś zajętą, a do tego od wczoraj nie opowiadasz na moje telefony...- wygłosił z lekką pretensją w głosie.
-Przecież wczoraj nie zdzwoniłeś! – przerwała mu.
-Jak to nie? Dwa razy, ale ciebie nie było. Silva nic ci nie mówił? – zapytał zaskoczony.
-Nic. – zacisnęła dłoń w pieść – A to dureń – skwitowała, poczym poirytowanym tonem dodała – Zabije go! Normalnie zamorduje!
Ten wybuch złości nie trwał jednak długo, gdyż już niecała minutę później dziewczyna z błogim uśmiechem tuliła się do rękawa dżinsowej kurtki Chroma, który po raz kolejny usiłował wyciągnąć ją na jakiś seans. Jednakże Ive była nieugięta i wcale nie zamierzała zmienić zdania. Zrezygnowany oprowadził ją zatem do przystanku. Kiedy zaś nadjechał właściwy autobus wsiadł do niego z wraz nią. Oboje zajęli miejsca z tyłu, gdzie zajęli się dokańczaniem rozmowy.

****
-Duchy wiatru się boją – powiedziała powoli dziewczyna – Coś wisi w powietrzu.
Przeszył ją wzrokiem
-Znów byłaś w nocy na pustyni? – zapytał z wyrzutem – wiesz, że nie lubię jak to robisz.. To niebezpieczne.. z resztą kogo dzisiaj obchodzą duchy wiatru, co?
„Oho następny” – pomyślała z ironią.
-Dzięki za troskę, potrawie się bronić! Nie jestem mała dziewczynką! – wzięła głęboki oddech i dodała – Mnie obchodzą! I rade też powinny.
Nie opowiedział na to. Zamiast tego pociągnął ją do siebie i objął. Wcale mu w tym nie pomagała, ale też nie broniła się. Lekka irytacja Indianki powoli mijała. W reszcie odwzajemniła uścisk. W tym samym momencie autobus zatrzymał się, dokładnie na jej przystanku. Niechętnie podniosła się z siedzenia i wyszła na ulice. Jej chłopak poszedł za nią.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ive-Hao dnia Czw 17:46, 20 Kwi 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Czw 16:37, 20 Kwi 2006    Temat postu:

O.O faajne^^ podoba mi się.. i ten Chrom... lubi czytać o postaciach tylko wzmiankowanych^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Czw 17:10, 20 Kwi 2006    Temat postu:

Juhu, dajesz Ive! Very Happy Świetne ^^' Jejuś, Ty po prostu genialnie opisujesz... cem więcej!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kumiko
Kandydat na Szamana



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Magiczna Polana

PostWysłany: Czw 21:01, 20 Kwi 2006    Temat postu:

Rządzisz Ive!! Twoje opisy to po prostu cuuudo *_* Tak samo jak fabuła, z każdą notką coraz ciekawiej, uwielbiam Twoje ficki *_* Ciekawy pomysł (jak zwykle xD) z tym Chromem, coś mi się wydaje że bohaterka nie polubi Rena xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin