Powrót do przeszłości
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Nie 22:22, 01 Paź 2006    Temat postu:

Ojej. Tygrys. To jest tygrysica xD'
Sabe wymiata Very Happy
No i styl cuuudny ^^' Mój ulubiony nawiasem mówiąc (jeśli o ficki chodzi).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Pon 11:01, 02 Paź 2006    Temat postu:

Powiem tak: lubie tygrysy, ale coś mi się wydaje, że Sabe dziwnie się zachowywała jak na dzika bestie, czyżby była oswojona? Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Pon 20:00, 02 Paź 2006    Temat postu:

Bo ona lubiła Rai'ego to dlatego ^^

Part 7
"Uciekajacy pan młody cz. 1"

(ach, ach ach mój ukochany wypieszczony wątek - czyli mafia chińska xD)

Kocham cywilizację i takie chwile, kiedy mogę bezkarnie się lenić. A lenić się na łonie cywilizacji to już po prostu szczyt marzeń. Świeci słoneczko, gdzieś tam gra muzyka, ławka jest wygodna, nie ma komarów, ani zwariowanych tygrysów w okolicy. No żyć, nie umierać, po prostu!
- Karina, nie obraź się, ale…
- Nie kończ
- … rozłożyłaś się jak jakiś lump.
- Kochanie, jeśli nie zauważyłeś to ja jestem lumpem. Brakuje mi tyko butelki farbowanego alkoholu i peta w ustach. A skoro już jesteśmy przy temacie picia, to z łaski swojej wyjmij z plecaka sok, bo suszy mnie niemiłosiernie – rzekłam poprawiając okulary przeciwsłoneczne na nosie.
Mój wspaniały stróż usłużnie wykonał polecenie, a ja napojona i zadowolona do granic możliwości zaczęłam gapić się w niebo.
Ale tylko do czasu. Gdy nade mną pochyliła się czyjaś uśmiechnięta twarz, podskoczyłam jak poparzona.
- O do czorta, ale żeś mnie przestraszyła! – krzyknęłam siadając na ławce i uważnie lustrując osobnika, który śmiał tak nadwerężyć moje zdrowie psychiczne. Była to dziewczyna, na oko osiemnastoletnia z krótkimi niebieskimi włosami. Seledynowe, lekko skośne oczy ciekawie mi się przyglądały, zaś na umalowanych fioletową szminką ustach czaił się zawadiacki uśmieszek.
- Przepraszam, nie chciałam- wzruszyła ramionami, a uśmieszek pogłębił się- Jestem Mei, a ty?
- Karina – rzuciłam krótko.
Jakoś nie spodobało mi się to zaczepianie obcych ludzi, spokojnie odpoczywających na ławkach. Nie żeby wyglądała jakoś groźnie, ale wiadomo – ostrożności nigdy za wiele. Dziewczyna obciągnęła bordową bluzkę na brzuch, zasłaniając pasek. Właśnie ten pasek najbardziej mnie zastanowił… Tylko co z nim było nie tak?
Tymczasem do Mei dołączyło jeszcze dwóch chłopaków. Ten z włosami w kolorze brudnego brązu podał jej loda, a ten wyższy, z długimi zielonymi włosami uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
- Na imię mi Shimazu. Jesteś szamanką, prawda? – zapytał podając mi rękę.
Spojrzałam ukradkiem na Rai’ego i odpowiedziałam próbując nadać swojemu głosowi nonszalancki ton:
- Ano jestem, coś nie tak?
Uśmiechnął się ciepło.
- Nie no skąd. Po prostu miło jest spotkać kogoś takiego jak my, nie ma tu zbyt wielu osób widzących duchy.
Mei usiadła obok mnie pałaszując ze smakiem swojego loda, zaś dwaj pozostali chłopcy nadal stali przede mną.
- Ach fajnie – mruknęłam nie za bardzo wiedząc co odpowiedzieć.
Brązowowłosy gapił się na mnie znad ciemnych okularów jakbym mu ojca harmonią zabiła. Reszta tymczasem jadła swoje bez słowa. Czułam okropną potrzebę powiedzenia czegokolwiek, ale nic nie przyszło mi na myśl. Przynajmniej nic mądrego. Bo o czym rozmawiać z obcymi szamanami? Próbowałam dać Rai’emu znać, żeby rzucił jakiś temat, ale on uparcie milczał. Wszyscy – poza mną- byli wyluzowani jakbyśmy się znali od wielu, wielu lat co mnie trochę rozdrażniło. Kiedy Mei wreszcie zjadła swojego loda i otarła usta zapytała mimochodem:
- Widziałaś tu już jakiegoś ducha? Poza swoim oczywiście?
Pytanie wydawało się zdawkowe, doskonałe do przerwania krępującej ciszy, jednak w tym samym momencie Shimazu i ten drugi, który się nie przedstawił zerknęli na nią ukradkiem. Nie uszło oto mojej uwadze, więc postanowiłam grać tak jak oni. Rozłożyłam się wygodniej na ławce i zapytałam
- A stało się coś?
Mei spojrzała na Pana Bezimiennego, a on niedostrzegalnie kiwnął głową.
- Bo widzisz… Szukamy takiego jednego ducha… - zaczęła kulawo
- Cholernie złego ducha – wpadł jej w słowo Shimazu i podjął dalej – wiesz, on często opętuje ludzi i zmusza ich do samobójstw, ale jest cwany, dlatego jak spotykamy jakiegoś szamana to prosimy go o pomoc. Sama rozumiesz – na początku zwodzi, że to my go tak naprawdę prześladujemy i chcemy go uwięzić, a kiedy nie patrzysz to robi ci wodę z mózgu.
- Za wszelką pomoc będziemy wdzięczni- odezwał się w końcu Pan Bezimienny i spojrzał za zegarek – Późno już.
Jak na komendę Mei i Shimazu wstali idąc za brązowowłosym. Na pożegnanie Zielony pomachał do mnie ręką i wskazał na kawałek papieru, który leżał obok mnie na ławce.
„Zadzwoń, gdybyś go znalazła”. Rai usiadł na oparciu ławki odprowadzając wzrokiem całą trójkę.
- Pomożesz im? – zapytał cicho
- Czy ja naprawdę wyglądam na frajerkę? Kto normalny poluje na duchy bez korali za to z pistoletem u paska? – pokręciłam głową.

***

Karina właśnie wyszła z łazienki, z ręcznikiem na mokrych włosach, kiedy na hotelowym korytarzu rozległy się dziwne odgłosy. Zdawało się, że do budynku właśnie wkroczył jakiś nieoczekiwany gość wprowadzając dużo zamętu i krzyków. Rai zmaterializował się tuż obok niej i obydwoje wyjrzeli na zewnątrz. Korytarz był pusty, jednak nie na długo, bowiem dziewczyna ujrzała wbiegającego po schodach ducha. Chłopak z rozwianym włosem i rozchełstaną koszulą wyglądał jak siedem nieszczęść. Spojrzał na Karinę błagalnym wzrokiem i szepnął pod nosem” Boże, niech ta dziewczyna będzie szamanką!”. Jasnowidząca rozejrzała się nerwowo po korytarzu i mruknęła:
- Bóg cię kocha koleś. Właź!
Rai rzucił jej swój nagrobek, a ona wprowadziła do niego uciekiniera, dodając szeptem:
- Tylko siedź cicho.
Odrzuciła stróżowi nagrobek, zaś ten schował go pod łóżko. Rai w pośpiechu chwycił pierwszą książkę, która nawinęła mu się pod rękę( a była to książka telefoniczna) i usiadł na kanapie. Zaś Karina złapała ręcznik i zaczęła energicznie suszyć włosy. Nie minęło nawet pięć sekund jak ktoś zapukał do pokoju. Tym kimś okazała się być Mei.
- O to ty – uśmiechnęła się zakłopotana – nie widziałaś może tego ducha? Mieliśmy już go na widelcu, ale nam zwiał. Gdybyś mogła pomóc…
Jasnowidząca uśmiechnęła się trochę sztucznie i zrobiła minę jakby było jej przykro.
- Wybacz, ale nic nie słyszałam, dopiero wyszłam z łazienki, prawda Rai?
Chłopak kiwnął trochę zbyt entuzjastycznie, udając, że odczytywanie numerów z książki telefonicznej było wysoce zajmującym zajęciem.
Mei uniosła do góry brwi i wzruszyła ramionami.
- W razie czego, skontaktuj się z nami – mruknęła drapiąc się po policzku i odeszła.
Karina zerknęła na ducha, a ten wyciągnął nagrobek spod łóżka. Widmowa postać ciemnowłosego uciekiniera usiadła na krześle i podparła głowę rękoma.
- Nie wiem jak mam wam dziękować… - zaczął, ale Karina zgodnie ze swoim zwyczajem przerwała jego wypowiedź w połowie zdania
- No dobra, przystojniaczku chyba czas na wyjaśnienia… - powiedziała cicho mierząc Ko-yo-dan w jego szyję.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Pon 21:41, 02 Paź 2006    Temat postu:

Ache ta Karina...gada jakby nigdy nic z jakość podejrzaną baba, a potem mierzy włocznią w szyje ducha....ech....
***
świetny początem świetnego wątku Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Sob 15:44, 07 Paź 2006    Temat postu:

cz.
Patrz 38 "Uciekajacy pan młody cz. 2"

Kenji Akiba nie należał do mężczyzn, którzy mieli problemy z wysławianiem się. Wręcz przeciwnie. Zwykle potrafił oczarować swoją wymową każdego, kto zechciał go słuchać. Miał po prostu dar, jakich mało. Ale nawet największy dar na nic się nie przydaje, kiedy masz broń na gardle wycelowaną przez osobę, która przed chwilą cię uratowała.
- No więc? Zaczniesz gadać, czy mam wysłać Rai’ego po Mei?
Karina świdrowała go wzrokiem godnym seryjnego mordercy. Przełknął ślinę. Ostrze włóczni wbijało mu się w szyje i chociaż to nie bolało było to naprawdę nieprzyjemne uczucie.
- Wszystko zaczęło się nie dalej jak miesiąc temu. Mei znalem od dawna, ale dopiero cztery tygodnie dowiedziałem się, że jest we mnie zakochana. Tylko, że było już za późno. Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, że jej ojciec jest największym mafiosem w kraju. Ja nie ja właśnie nie i słono za to zapłaciłem. Przygotowania do ślubu nie trwały nawet tygodnia. A potem Wielki Dzień. Wszystko wyglądało całkiem normalnie, poza zbirami ze spluwami na wypadek, gdybym chciał uciec. I tak uciekłem. Miałem zaufanych przyjaciół, którzy pomogli mi się wydostać przez krypty. Musiałem wyjechać z kraju, ale dwa dni potem i tak mnie dorwali na lotnisku. Kazuma, brat Mei, to ten z brązowymi włosami zastrzelił mnie tuz przed odlotem. Wróciłem jako duch i wszystko pięknie by było, gdyby nie okazało się, że Mei jest szamanką i widzie mnie. Jej rodzina to szamani, którzy chcą za wszelką cenę dojść do Turnieju. Moja niedoszła żona postanowiła, że skoro nie mogła mieć mnie za życia to dostanie mnie po śmierci i postanowiła sobie, że zostanę jej duchem stróżem. Do pomocy ściągnęła swojego brata, tego który mnie zabił i kuzyna – Shimazu, który dotychczas przebywał w zakładzie psychiatrycznym. Uciekam przed nimi już od dłuższego czasu, ale wiem, że w końcu mnie złapią. To nieuniknione. Ale i tak dzięki za pomoc.
Powiedział chłopak wstając z miejsca. Gotowy był do odejścia. Karina zmarszczyła czoło
- Chcesz powiedzieć, że ściga cię obsesyjnie zakochana córka mafiozy, jej brat morderca i ich kuzyn z gupiejowa, tak?
- Dokładnie
Dziewczyna opuściła Ko-yo-dan i spojrzała na niego bezradnie.
- Będziemy musieli pomyśleć o jakiejś ucieczce.
-Co? – Rai właśnie zdał sobie sprawę, co tak naprawdę oznaczały słowa szamanki.
- Och więc, kiedy następnym razem w TOBIE zakocha się jakaś idiotka, która ma za ojca Don Corleone to oddam cię jej bez żalu. Ba! Nawet jej dopłacę! – uśmiechnęła się złośliwie i podała rękę ciemnowłosemu uciekinierowi
Kenji zachichotał i poklepał Rai’ego po plecach
- Czy ona nie jest słodka?
- Bardzo – mruknął urażony duch…

***

W pokoju panował przyjemny półmrok. Mdłe światło ledwo przeciskało się między żaluzjami rozmywając się w jaśniejsze plamy na wzorzystym dywanie. W jednej z takich plam wygrzewał się biały pers, dopóki do pokoju nie weszło troje młodych ludzi. Najwyższy i najstarszy z nich – młodzieniec o długich, falowanych zielonych włosach, wziął kota na ręce i usiadł na brązowym, miękkim fotelu w kącie pomieszczenia. Za nim wkroczyła młoda dziewczyna, o lekko skośnych, seledynowych oczach. Spojrzała na kuzyna z ironicznym uśmiechem i podeszła do okna, odsłaniając żaluzje i tym samym wpuszczając do środka więcej światła. Pochód zamykał chudy chłopak o brązowych włosach. Na nosie miał zsunięte przyciemniane okulary, które zdjął i rzucił na stolik. Rozsiadł się na kanapie i wlepił wzrok w swoją siostrę.
- Znowu nam zwiał – zaczął Shimazu nie przestając głaskać kota – zaczynam się powoli denerwować – powiedział cichym spokojnym głosem, w którym wprawne ucho wychwyciłoby nutkę groźby.
- Nie tylko ty, drogi kuzynie – rzuciła Mei zaciskając pięści – Nie tylko ty…
Kazuma ziewnął przeciągle i ułożył się jak do snu.
- A ja myślę, że ktoś mu pomógł – oświadczył sennie i przymknął oczy.
Zupełnie zignorował uwagę rodziny, która się właśnie na nim skupiła i jak gdyby nigdy nic zasnął.
Shimazu spojrzał na swoją kuzynkę i tylko syknął:
- Karina.

***

Dworzec zatłoczony jest od ludzi różnych ras i profesji. Nie brakuje wśród nich turystów, zwykłych rzezimieszków czy prostytutek, dlatego chuda dziewczyna w czarnej sukience, która właśnie przeciska się miedzy nimi wygląda tak bardzo niepozornie. Tak też chciała wyglądać. Nie wyróżniać się, nie być zapamiętaną i uciec możliwie najszybciej. Bo ta mała właśnie ucieka. Gdyby powiedziała ci, z jakiego powodu, pewnie byś ją wyśmiał, albo, czym prędzej wysłał do psychiatry. Karina Kyoyama ucieka przed chińską mafią. Nie, nie uśmiechaj się tak ironicznie to prawda. Gdybyś był szamanem, zobaczyłbyś obok niej dwa duchy młodych chłopaków. Jeden z białymi włosami, drugi brunet. Ten, który rozgląda się tak nerwowo. To z jego powodu muszą uciekać. Jego niedoszła żona, chce, żeby został jej stróżem. On jeszcze jej nie widzi, ale niebieskowłosa właśnie wbiega do budynku dworca. Jeszcze jest daleko, ale już go widzi. Za nabiegnie jej kuzyn, przystojny chłopak, o ujmującej powierzchowności, ale teraz nikt nie zwraca na to uwagi. Wszyscy się śpieszą. Pociąg odjedzie za nie dalej jak trzy minuty. Karina patrzy na duży elektroniczny zegar i przyśpiesza. Jest już na peronie, ale potyka się. Upadek jest nieprzyjemny, ale z pomocą Rai’ego wstaje szybko i otrzepuje czarną sukienkę, w którą jest ubrana. Niestety znów upada, popchnięta przez Kenji’ego. Nie bez powodu. W miejscu gdzie przed chwilą stała, była tylko czarna plamka, od kuli wystrzelonej z pistoletu Mei. Niebieskowłosa wygląda jakby opętało ją stado demonów. Uśmiecha się unosząc kącik ust do góry i przymierza się do kolejnego strzału. Ludzie zaczynają uciekać w popłochu i chować się. Pada drugi strzał, ale Shimazu staje przed swoją kuzynką.
- Ja się tym zajmę – mówi złowrogo.
Karina zastanawia się czy warto podnosić się z ziemi i przypomina sobie o Ko-yo-dan. Przecież jest szamanką! Poradzi sobie! Shimazu tymczasem wyciąga zza pazuchy coco wygląda jak krótka szabla o zakrzywionym ostrzu i krzyczy na całe gardło:
- Ritsuki do szabli!
Jasnowidząca przez chwilę obserwuje jak duch Shimazu – niewysoki, kępy mężczyzna o kaprawych oczkach i wyglądzie przestępcy zmniejsza się i znika w powierzchni szabli i broń wypełnia brązowa, falująca poświata. Postanawia zrobić to samo tylko ze swoim duchem stróżem, ale Rai nie reaguje. Ma wytrzeszczone oczy i jak otępiały stoi w miejscu. Na próżno Karina krzyczy formułkę Kontroli Ducha, on cały czas wpatruje się w szablę Shimazu.
- Rai do cholery! – wrzeszczy, ale to nie pomaga.
Shimazu wykonuje cięcie w powietrzu a potem kolejne i jeszcze następne. Nazywa to „Falowym uderzeniem”, jest taki zadowolony z siebie dopóki nie zauważa, że Karina korzystając z zamieszania ucieka do pociągu. Biegnie za nią, tak jak Mei, ale dzieje się coś dziwnego. Tak, to Kenji popchnął ich oboje i wleciał do pociągu. Pojazd wydaje się siebie ogłuszający dźwięk i odjeżdża. Nim obydwoje wstają jest już za późno. Uciekli. Mei rzuca z pasją swój rewolwer i klnie siarczyście. Wymknęli się! A przecież mieli przewagę! Daliby radę!
Shimazu z właściwą sobie galanterią kończy Kontrolę Ducha i chowa szablę. Duch Ritsuki’ego rozpływa się powietrzu. Zielonowłosy uśmiecha się melancholijnie i mówi do wciąż wściekłej Mei
- Radziłbym nam droga kuzynko wycofać się. Zdaje się, że ludzie właśnie zawiadomili policję.

***

Spoliczkowała go z głuchym plaśnięciem. Rai złapał się za policzek, ale na nią nie patrzył. Nie bolało go to w sensie fizycznym, przecieżby duchem, ale czuł się cholernie upokorzony. Dokładnie tak jak wtedy – pięćset lat temu. Kenji obserwował to wszystko zdziwiony i zmieszany.
- Jeśli chciałeś, żeby mnie ten idiota zabił wystarczyło od razu go o to poprosić – głos Kariny brzmi spokojnie i naprawdę trudno domyślić się jak bardzo jest wściekła.
Kenji myśli sobie, że to jedyna osoba, która wyszła cało z takiego pościgu i trochę jej zazdrości tego szczęścia. Zastanawia się też, czemu ten Rai jej nie pomógł. Pokłócili się czy jak?
Jasnowłosy po długiej chwili ciszy, w końcu spojrzał na nią wzrokiem zbitego psa i szepnął:
- To Ritsuki zabił mnie pięćset lat temu…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Sob 20:55, 07 Paź 2006    Temat postu:

Szabla ...no ciekawewa z czym mi sie to kojarzy Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Nie 21:48, 08 Paź 2006    Temat postu:

"Czy ona nie jest słodka?" - to mnie położyło ^^'
Uhu, nie dziwię się Rai'emu, że go tak sparaliżowało...
Ten part i poprzedni są cuuudne ^^' Wątek żeczywiście wspaniały Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 14:47, 23 Kwi 2007    Temat postu:

A nice video about 2 crazy grandmas.
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15
Strona 15 z 15

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin