Drugie FF by Daryśka xD
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 15, 16, 17, 18  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Wto 21:01, 17 Paź 2006    Temat postu:

Zdaje się, że Wen w końcu wróciła z urlopu ^^'
Kolejna część pisana od a do z bez Bety... za to w większości napisana po wyjątkowo krótkiej rozmowie z Kariną, która podrzuciła mi pomysł ^^' W jaki sposób? Otóż zapytała się, kiedy pojawi się Pino. A że ja kompletnie nie miałam pomysłu, jak opisać randkę Fudou i Darii, to po rozmowie z Kariną doszłam do wniosku, że wcisnę im tam Pinusia ^^' Tak więc część powstała dzięki Karinie (bo gdyby nie jej podrzucanie pomysłów, to Wen ciągle by na macierzyńskim siedziała... tak, tak, urodziła się kolejna mała Wenka - Karina wie do czego - miejmy nadzieje, że nie umrze zbyt szybko xD'). No, a póki co kolejny part ^^' Bo powoli zbliżamy się do kolejnej wielkiej akcji z Hao (no, nie dokładnie z nim, ale bardzo mocno z nim powiązane ^^'). WIęc miłego czytanka Very Happy

42. Randka z Fudou.
Tara, w końcu wypuszczona z szuflady, migotała wściekle. Jejku, tak dawno mi nie migotała, że już się odzwyczaiłam... i dopiero teraz przypomniałam sobie, jakie to denerwujące jest.
***
W sklepiku nudziłam się jak mało kiedy. Goldva ustaliła takie ceny, że nikt niczego nie kupuje. Niektórzy to wręcz unikają tego drobnego punktu handlowego, żeby czasem nie ulec pokusie i nie wydać zbyt dużo na nikomu niepotrzebne breloczki, kartki, notesiki, długopisy, smycze na klucze, kubki i wszelkie inne pierdoły, które w takich sklepach są do nabycia. No ale nie dziwię się. Za takie ceny...
***
Skończyłam zmianę. Zamknęłam sklepik na kłódkę, jak to Goldva przykazała, po czym poczłapałam pod siedzibę rady. Nie wchodziłam jednak do środka, tylko przysiadłam na jednej z ławeczek porozstawianych po całym Patch Tribe. Kilka minut później pojawił się Fudou. Uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech. Wstałam z ławeczki i poszliśmy na spacer. Początkowo rozmowa się nie kleiła, ale z czasem coraz lepiej nam się rozmawiało. No, a przynajmniej dopóki nie zjawiła się Tara.
[T: Jak szłaś na kolację z Nichromem, to się tak nie odstawiałaś...]
-Fudou...?
-Tak?
-Mówiłeś coś, że znasz się na egzorcyzmach, prawda?
[T: Ej, ej, ej! To cios poniżej pasa!]
A kto powiedział, że ja o tobie myślę, gdy o egzorcyzmach mówię?
***
W barze niestety trafiliśmy na Jinka za ladą, ale fakt ten zignorowaliśmy, siadając przy stoliku w odległym kącie pomieszczenia. Stolik, jak to stolik w takiej knajpie, był mały, okrągły i całkowicie zasłonięty przez jedną malutką świeczkę. Jednym słowem – ciasnota.
Usiedliśmy na zdobycznych krzesłach naprzeciwko siebie. Fudou był jakby trochę zakłopotany, co sprawiało, że chciało mi się śmiać. Zachowałam jednak powagę i skupiłam się na rozmowie, jednocześnie ignorując migotającą mi nad głową Tarę.
Rozmawiało nam się bardzo miło, dopóki ręce jakiegoś wysokiego blondyna nie wylądowały z impetem na stoliku (cud, że się zmieściły!). Oboje, ja i Fudou, zamilkliśmy i przyjrzeliśmy mu się uważnie. On natomiast uśmiechnął się do Fudou, po czym spojrzał mi w oczy.
-Hej! Jesteś radną, prawda? –zawołał wesoło, mimo iż doskonale bym go usłyszała również gdyby mówił normalnie, a nie darł się na pół baru.
-Jestem. A co? –burknęłam.
Nachylił się nad stolikiem i powiedział tak, że tylko ja i Fudou mogliśmy go usłyszeć.
-Nie sądzisz, że radna nie powinna się spotykać z szamanami w trakcie trwania turnieju?
Zgłupiałam. O kim on mówi?
-Przecież on –tu kiwnął głową w stronę Fudou. –Może zostać zdyskwalifikowany, gdyby ktoś zaskarżył, że spotyka się z radną.
Uśmiechnęłam się. Temu blondasowi chodzi o Fudou!
-Jeśli chodzi o Fudou, to on nie bierze udziału w turnieju.
Blondyn zamrugał kilkakrotnie, po czym wykrztusił krótkie ‘aha’.
-To w takim razie nie ma sprawy. –Uśmiechnął się przepraszająco. –A tak w ogóle to Pino jestem.
-Daria. –przedstawiłam się.
-Fudou. –burknął z drugiej strony stolika egzorcysta.
-To... ja już nie będę przeszkadzał. –uśmiechnął się jeszcze raz Pino, po czym usiadł przy sąsiednim stoliku, za plecami Fudou.
***
Gdy na stoliczku postawiło się sporych rozmiarów tacę z dwoma szklankami, nagle stoliczek wydał się większy. A może to tylko taca sprawiała takie wrażenie? Zresztą, kto by się przejmował stoliczkiem, kiedy tak fajnie gadało mi się z Fudou? No właśnie. Gadało. Dopóki Pino znowu się nie wtrącił. No, nie tak do końca wtrącił. Raczej szturchnął łokciem Fudou w plecy i wysyczał mi do ucha „złap ją za rękę!”. Prawdopodobnie miałam tego nie usłyszeć i w ogóle nie zauważyć, jednak Pino tak się z tym krył, że aż trudno było nie zwrócić uwagi. Poza tym Fudou nagle zrobił się czerwony. Po uwadze wygłoszonej przez Pino jego mina o mało nie sprowadziła na mnie śmierci przez uduszenie, spowodowane powstrzymywaniem wybuchu śmiechu.
***
Przy chyba dziesiątym szturchnięciu, Fudou oznajmił, iż musi skoczyć do toalety. Zaraz za nim poleciał Pino. A za nimi Tara.
***
Tara wróciła, ledwo latając ze śmiechu.
[T: Nie uwierzysz!]
W co takiego?
[T: Pino dogonił Fudou pod kiblami i udzielił mu wykładu na temat postępowania z dziewczynami na randkach! Było wszystko – od trzymania za ręce, do pocałunków.]
***
Fudou wrócił. Pino też. Widać Tara nie żartowała z tym wykładem, bo intensywność poszturchiwań ze strony Pino podwoiła się. Dodatkowo co Fudou na mnie spojrzał, czerwienił się jak głupek i odwracał wzrok. Poza tym zaczął się jąkać. Uduszę Pino. Co on zrobił z moim Fudou?!
[T: Twoim?]
Nie łap mnie za słówka. Tu się liczy to, że teraz z Fudou nie da się słowa zamienić normalnie! Ja tak nie chcę! Ja chcę starego Fudou, który mi wyrzucał, że się gapię!
***
W końcu nie wytrzymałam. Wzięłam Fudou i wynieśliśmy się z baru – byle dalej od Pino. A dokładniej – popełźlismy nad jeziorko. Było bardzo fajnie, trzymaliśmy się za ręce i inne takie bzdety. A Fudou ciągle się czerwienił. Zabiję Pino! Toć on spowodował nieodwracalne zmiany w psychice mojego Fudousia!
[T: Teraz nie dość, że twój, to jeszcze go zdrabniasz?]
Czepiasz się.
Przysiedliśmy na ławce. Fudou zaczął coś ględzić o ładnych gwiazdach. Od niechcenia mu potakiwałam, obmyślając metody uśmiercenia Pino.
[T: To o poćwiartowaniu, posoleniu i rzuceniu Wielkim Duchom na pożarcie było jak dotąd najbardziej oryginalne...]
-Daria... czemu właściwie się ze mną umówiłaś? –wybełkotał Fudou, przerywając moje mordercze myśli.
-Czemu? –zdziwiłam się. Czemu ja się z nim właściwie umówiłam? –Bo... bo... ten... Teges, no... ja...
Fudou uśmiechnął się. Nagle wyglądał dużo pewniej niż przed chwilą. Czyżby wrócił stary Fudou?!
-Pino powiedział, że jeśli nie będziesz umiała tego wyrazić słowami, to znaczy, że najprawdopodobniej czujesz to samo, co ja. Też nie umiałbym odpowiedzieć.
Pino powiedział? Od kiedy to Pino jest jakimkolwiek autorytetem? Dyplomatycznie milczałam, nie wiedząc, co powiedzieć.
-Wiesz, Daria? Ja cię chyba kocham...
Świat się wali. Ludzie, świat się wali!
A później mnie pocałował.


Tak, tak, na koniec jeszcze powiem - pisanie o miłości, randkach, zakochaniu to chyba nie moja działka ==' więc po tym wątku postaram się już tego typu motywów unikać w tym ficku - wróci stara Daria, która siała zamęt xD' (biedny Haoś ^^' Z deczka się wścieknie xD')


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Wto 21:27, 17 Paź 2006    Temat postu:

Pino xD był boski

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Satsume
Kandydat na Szamana



Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:31, 18 Paź 2006    Temat postu:

Haoś biedny? A co powie Nichrom Very Happy ;P?
No, a part super, ten kawałek o egzorcyzmach mnie rozwaaaaliiiiił Very Happy. Daryś, twoje mordercze myśli o Pino są... nooo... mordercze XD ^^'''


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Śro 19:21, 18 Paź 2006    Temat postu:

Nie waż się tknać mojego Pinusia bo Rai'm poszczuje xD
A part po prostu cud, miód i orzeszki^^
a Pino to rulezzzz po prostu xD
Normalnie kocham gościa ^^
(R:*idzie siępowiesić*)
Rai słońce, przeciez już nie żyjesz^^
(R: tak dołuj mnie dalej.. ==')


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Pią 17:55, 20 Paź 2006    Temat postu:

a ja będę nieco bardziej krtyczyna - jakieś takie trochu sztywne. Nie bić! Ja dzisiaj po korkach z majcy jestem! =='

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaede
Szaman



Dołączył: 18 Gru 2005
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sosnowiec (i tak nie wiecie gdzie to jest)

PostWysłany: Sob 17:14, 21 Paź 2006    Temat postu:

Biedna Daria, nie moge sie doczekac jej rozpaczy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Nie 23:02, 29 Paź 2006    Temat postu:

Co do tej części - mam mieszane uczucia. Nie jest to tak, jak chciałam, a jednocześnie co bym nie zmieniła, to wychodzi gorzej niż było i wracam do tej wersji. Dodatkowo zdania Bet też się różnią - jedna powiedziała wprost - totalne dno, druga powiedziała - dobre jest, zostaw tak. No więc, mimo iż nie jest to tak, jakbym chciała, chcę w końcu ruszyć z tym fickiem. Nic już w tej części nie zmieniam.

43. Nichrom wraca, Jink przynosi złe wieści i rozpacz.
Co tu dużo mówić – następne dwa tygodnie spędziłam z głową w chmurach i na randkach z Fudou. Praktycznie bez przerwy tokowaliśmy i nawet kiedy miałam dyżury, to Fudou do mnie wpadał. Doszło do tego, że Goldva zagroziła mu nakazem opuszczenia Patch Tribe, jeśli zbliży się do mnie wtedy, kiedy mam pracować. Ale w końcu zakazy są od tego, żeby je łamać, prawda?
***
Akurat miałam dyżur na stołówce przy zmywaniu garów, kiedy pojawił się Nichrom. Kiedy mnie zobaczył, chciał zrobić natychmiastowy odwrót, ale po krótkim namyśle podszedł do lodówki. Pogrzebał w niej chwilkę, wyjął jogurt i zaczął przetrząsać szuflady w poszukiwaniu łyżeczki. Widząc, że żadnej nie umiał znaleźć, podałam mu świeżo umytą. Wraz z łyżeczką i jogurtem usiadł przy stole. Kątem oka widziałam, że zbiera się w sobie. Po chwili trzasnął jogurtem w stół (na jego nieszczęście zdążył go już wcześniej otworzyć, więc zapaćkał cały stół i okolice), po czym zerwał się na równe nogi. Rzuciłam mu ścierkę, żeby posprzątał. Bez słowa zabrał się do zbierania rozlanego jogurtu. Gdy skończył, odchrząknął znacząco.
-Daria... słuchaj, czy nie możemy zapomnieć o tej całej aferze z Hao i Nyorai?
Oderwałam się na chwilkę od zmywania. Spojrzałam na niego tępym wzrokiem.
-To znaczy, że już nie jesteście razem? –zapytałam z czystej ciekawości.
-Tak właściwie to nigdy nie byliśmy... –powiedział Nichrom, unikając mojego spojrzenia. –To było jedno wielkie nieporozumienie i... przepraszam. Przecież to ty jesteś moim kwiatuszkiem, naprawdę, nie wiem, co mi odbiło...
Wróciłam do zmywania, wściekle szorując przypaloną patelnię.
-Nie przepraszaj. To głównie moja wina, że do tego wszystkiego doszło... Zresztą nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Co się stało, to się nie odstanie.
-Czyli... –zająknął się. –Nie gniewasz się na mnie?
-Nie. Zwłaszcza, że, idąc za radą Silvy, znalazłam sobie kogoś.
Nichrom podszedł do mnie i z niedowierzaniem spojrzał mi w oczy.
-Jednak Hao? –jęknął.
-Nie. Fudou. Może znasz?
Nichrom pokręcił przecząco głową. Spojrzał na mnie błagalnie.
-A nie możesz mi dać szansy?
-Nichrom, proszę, nie zaczynaj znowu...
Posmutniał. Wrócił do stołu i zajął się zjadaniem resztki jogurtu. Po chwili do kuchni wszedł Jink. Zanurkował w lodówce, z której chwilkę później wyłonił się z niczym. Przysiadł się do Nichroma.
-Słyszałeś już? –zapytał. – O tym chłopaczku, co to nawet w turnieju nie brał udziału? Taki egzorcysta, no, jak mu tam... o, mam! Fudou.
Zamarłam przy zlewie, ściskając w dłoni mokrą, niedoczyszczoną jeszcze patelnię teflonową.
-Co z nim? –zapytał cicho Nichrom.
-Asakura go zabił. Głupek, nie chciał przejść na stronę Hao, to ma za swoje... Gdyby miał choć krztynę inteligencji, to...
Nigdy nie dowiedziałam się „co”, bo nawet o tym nie myśląc, przyłożyłam Jinkowi w twarz tym, co akurat miałam pod ręką, czyli mokrą patelnią.
***
-Żyjesz? –pytał Nichrom dość natarczywie. –Dobrze się czujesz?
-Żyję... –mruknął Jink. –Nic mi nie... Oślepłem! –krzyknął nagle. –Nic nie widzę! Oślepłem!
-Spoko. –burknęłam. –To tylko schabowe.
Nichrom zdjął mu z twarzy dwa mrożone kotlety.
-Widzę! –prawie chlipnął z radości Jink.
Przypatrywałam mu się chwilkę, po czym skrzywiłam się. Nie umknęło to uwadze poszkodowanego.
-Co jest? –zapytał.
-Mało pomogły... Wyglądasz jak miś panda. –stwierdził Nichrom.
-Tylko mniej sympatycznie. –zauważyłam.
Jink zerwał się na nogi.
-Macie lusterko? –jęknął.
Bez słowa sięgnęłam do torebki, z którą prawie nigdy się nie rozstaję i podałam mu swoje. Zerknął w lusterko. I z pierwszym spojrzeniem w gładką taflę jego miłość własna została dotkliwie sponiewierana.
-Jedno oko załatwiłaś mi patelnią. –skrzywił się. – A drugie?
-Też. Po jednym ciosie chciałeś mnie na oślep znokautować prawym sierpowym, więc poprawiłam z drugiej strony. Dopiero wtedy padłeś i kotlety poszły w ruch.
-Aha... –mruknął z kompletnym brakiem entuzjazmu. –A tak w ogóle to za co mi przywaliłaś?
-Za Fudou.
Jink przekrzywił głowę. Przyjrzał mi się uważnie. Nichrom wyraźnie nie wiedział, jak się zachować.
-Znałaś tego głupka?
-Jeśli jeszcze raz tak o nim powiesz, to na obitych ślepiach się nie skończy! –wrzasnęłam, po czym odwróciłam się na pięcie i po prostu wyszłam.
***
-Daria? –usłyszałam przez drzwi głos Nichroma, przerywany co chwilkę pukaniem. –Daria, jesteś tam?
-Idź sobie. –jęknęłam, nawet nie odrywając twarzy od poduszki, nawiasem mówiąc mokrej już od łez.
-Daria, otwórz drzwi. –nie ustępował Nichrom. –Nie powinnaś być teraz sama. Jeśli nie chcesz mojego towarzystwa, to mogę przyciągnąć tu Silvę. Daria?
-Zostaw mnie w spokoju!
[T: Hej, głowa do góry... w końcu życie toczy się dalej, nie? Popatrz na to z innej strony – zginął broniąc swoich ideałów. Słyszałam, że dzielnie walczył. No i odmówił Hao, a to naprawdę coś...]
Nie odzywałam się. Moje myśli w kółko wracały do Fudou. Nie mogłam uwierzyć, że nie żyje. Tak po prostu. Hao go zabił. I tyle. Już go więcej nie zobaczę. Nie przyjdzie do mnie po pracy. Nie będzie cytował porad Pino. Nie będzie ze mną rozmawiał. Nie będzie.
Drzwi się otworzyły. Do pokoju wszedł Nichrom, chowając do kieszeni garść wsuwek, którymi prawdopodobnie majstrował w zamku. Odwróciłam się twarzą do ściany i ścisnęłam poduszkę. Nichrom usiadł na skraju łóżka i położył mi dłoń na ramieniu.
-Daria, kwiatuszku... szczerze powiedziawszy, to nie wiem, jak cię pocieszyć.
Wstał. Okrył mnie kocem.
-Prześpij się. Chociaż na chwilę ci ulży. I nie zamykaj więcej drzwi. Nie chcę, żebyś zrobiła coś głupiego.
***
Kiedy się obudziłam, zobaczyłam śpiącego na krześle Nichroma. Na tacy na stoliku był talerz z kanapkami i szklanka z sokiem. Wstałam po cichu. Nie chciałam budzić Nichroma. Przejrzałam się w lusterku. Wyglądałam okropnie. A zwłaszcza moje oczy. Nie dość, że zaczerwienione, to jeszcze pieką...
-Obudziłaś się? –zapytał sennie Nichrom.
-Yhm...
-Zjedz coś, dobrze ci zrobi.
-Nie mam ochoty...
Nichrom przewrócił oczami, po czym wstał z krzesła. Chwycił mnie za ramiona i skierował na krzesło. Następnie wziął talerz z kanapkami i zaczął bawić się w niańkę.
-Leci samolocik! No, kwiatuszku, otwórz buzię... Am, am!
Nawet nie miałam siły protestować. Sam fakt, że nie miałam ochoty zabić Nichroma świadczył o tym, w jakim stanie się znajdowałam. A był to stan kompletnego braku kontaktu z rzeczywistością, czyli tępe odrętwienie.
-Wezmę dzisiaj twoją zmianę. –Oświadczył Nichrom, gdy przeżuwałam kanapkę.
Pokręciłam przecząco głową. Przecież nie będę go obarczać moimi obowiązkami, nie?
-Wezmę, wezmę. –uparł się Nichrom. –Byłem już poinformować Goldvę, nie ma problemu. Poza tym w trakcie twojej zmiany odbywa się symboliczny pogrzeb Fudou... pomyślałem, że pewnie będziesz chciała pójść...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Nie 23:54, 29 Paź 2006    Temat postu:

Ech....... no tak Jinko nieżle oberwał, tak to już jest z posłańcami, którxzy przynosza złe wiadomości...a Nichrom mnie rozwalił....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Wto 22:33, 31 Paź 2006    Temat postu:

"A chcesz schabowym?" xD
to tak na temat^^'


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Śro 14:37, 01 Lis 2006    Temat postu:

W nagłym przypływie Wen napisałam prawie całe dwa kolejne party - więc myślę, że jeden z nich już mogę spokojnie wrzucić. No i znowu wracamy do rady...
Info for Karina: Tak, pojawił się Marco, ale to jeszcze nie jest ten powrót X-Laws, który Ci obiecałam. Jeszcze im coś wykombinuję.

44. Pogrzeb, wsparcie Nichroma i przeziębienie Silvy.
Zaraz za siedzibą Rady znajdował się cmentarz przeznaczony dla osób zamieszkujących Patch Tribe. Dalej, odgrodzony od niego niewysokim murkiem, był drugi cmentarz. Ten przeznaczony był dla osób z poza Patch Tribe, ale nie dla szamanów biorących udział w turnieju. Był to naprawdę mały placyk. Nieliczne groby były naprawdę stare. Większość pochodziła sprzed pięciuset lat i z czasów obecnych. Właśnie przy tej większości znajdowały się dopiski „zamordowany”. Nietrudno było się domyślić, przez kogo.
W rogu było niewielkie zgromadzenie ludzi. Wśród przybyłych zauważyłam wujka Mikihisę, Yoh, Annę, a nawet Mantę.
Grób Fudou stał pomiędzy dwoma innymi nowymi nagrobkami. Razem z nim zginęli podróżujący z nim przyjaciele. Ich pogrzeb był wspólny. Bez ciał, zostały bowiem doszczętnie spalone.
Ceremonia była krótka. Wszyscy byli niezwykle poważni. Jeżeli ktoś płakał, to po cichu. Nawet Tara starała się nie migotać i siedziała mi na ramieniu.
***
-Nie masz ochoty się zemścić?
Podskoczyłam. Odwróciłam się i zobaczyłam Marco. Nawet nie zauważyłam, kiedy przyszedł.
-Zemścić? –zapytałam cicho, chociaż z góry wiedziałam, do czego zmierzał Marco.
-Jesteś kolejną osobą, która przez Hao straciła kogoś bliskiego. Też cierpiałaś przez to zło wrodzone. Nie uważasz, że trzeba się go pozbyć? Nie dopuścić, by inni cierpieli tak samo, jak my?
Przeniosłam spojrzenie na nagrobek Fudou. Marco przyklęknął i położył małą wiązankę białych kwiatów obok wieńców spoczywających na trzech grobach.
-Przyłącz się do nas, Daria. –powiedział, uparcie patrząc w kwiaty. –Razem damy radę zniszczyć Hao Asakurę.
Małe zdjęcie Fudou uśmiechało się z płyty nagrobkowej. Co mam zrobić? Przyłączyć się do X-Laws?
[T: Ja bym powiedziała tak – masz powód, by się do nich przyłączyć. Chcą cię przyjąć. Ale czy tego chciałby Fudou? Poza tym jesteś w radzie. Goldva nie byłaby zachwycona, gdybyś zaczęła paradować w białym mundurku ze spluwą w ręce. A tak nawiasem, on ci chciał kiedyś w głowę strzelić. Pamiętasz? Ja bym mu po prostu nie ufała.]
-Marco... wybacz, ale nie przyłączę się do X-Laws. Jestem radną. Nie mogę. Poza tym, ja już nie chcę mieć styczności z Hao. Nigdy więcej. Mam nadzieję, że uda wam się go dopaść. Ja wam w tym nie pomogę, ale nie będę też przeszkadzać.
Skinął głową. Wstał i po prostu wyszedł z cmentarza.
***
Gdy wróciłam, było już ciemno. W pokoju czekała na mnie kolacja i kartka z wiadomością od Nichroma, że w termosie mam ciepłą herbatę. Niewiele myśląc zjadłam, wypiłam i położyłam się spać.
***
Przez następny tydzień naprawdę doceniałam starania Nichroma i Silvy. Mimo iż czasami miałam ich dość, oni ciągle kręcili się gdzieś w pobliżu. No i co tu dużo mówić – Nichrom jest wspaniałym przyjacielem. Często przesiadywał u mnie do późna i gadaliśmy. Po stracie Fudou był niesamowitym wsparciem. Nie narzucał się już tak, jak kiedyś, chociaż ciągle nazywał mnie kwiatuszkiem. Dostał za to dwa razy, tak odruchowo, z łokcia, ale później się przyzwyczaiłam.
***
Drzwi zamknęły się za Nichromem. Spojrzałam na zegarek. Pierwsza w nocy? Ładnie, znowu się zagadaliśmy, rano nie będę w stanie myśleć ze zmęczenia.
-Silva? Gdzie byłeś? –doszedł mnie z korytarza głos Nichroma.
Niewyraźne mruknięcie w odpowiedzi wzbudziło moją ciekawość do tego stopnia, że wstałam i wyszłam na korytarz. Tam zastał mnie niecodzienny widok. Przemoczony do suchej nitki Silva usiłował wyminąć natrętnego Nichroma, zasypującego go masą pytań.
-Dosyć tego! –powiedziałam stanowczo, łapiąc Silvę za ramię. –Toć ty przemoczony do suchej nitki jesteś! Natychmiast idziesz się przebrać w coś suchego, a wyspowiadasz nam się później!
Wyminęłam Nichroma i zaciągnęłam Silvę pod drzwi jego pokoju, do którego wepchnęłam go, nakazując szybką zmianę ubrania. Kilka minut później Silva zapytał przez drzwi o ręcznik. Nichrom szybko jakiś przyniósł. No a później Silva się nie wywinął, ja do spółki z Nichromem to normalnie możemy przesłuchania na komisariatach prowadzić – nic się nie ukryje.
***
-Jak to: wpadłeś do jeziora? –zapytałam.
-Normalnie. –Burknął Silva. – Woda była na poziomie ziemi, a Hao dreptał w moim kierunku, to wykonałem komendę „padnij”, którą wydał jeden z moich duchów. Pech chciał, że padłem nie w tą stronę co trzeba i nieźle plusnęło. O tym, że Hao mnie przyłapał, nie wspominając.
-To po co żeś go śledził? –odezwał się Nichrom.
Silva łypnął na nas groźnie, poprawił ręcznik na włosach i kichnął.
-Będzie chory. –oznajmiłam.
-Jak nic. – zgodził się Nichrom.
-Możecie z łaski swojej nie krakać? –zdenerwował się Silva. –A to, po co śledziłem Hao, to moja sprawa i koniec.
-A mam przyciągnąć tu Annę, żeby ona z ciebie informacje wyciągnęła? –zapytałam niewinnie.
Silva skrzywił się. Widać wspomnienie ostatniego spotkania z Anną, które znam tylko z relacji Yoh, nie należało do najprzyjemniejszych. Cóż, trudno się dziwić. Nie codziennie obrywa się klapkiem po głowie, a następnie jest się związanym koralami aż do momentu ujawnienia informacji typu ‘tajne przez poufne’.
-Jesteście okropni. –burknął Silva. –Masz może suszarkę?
-Dam ci później, teraz nie zmieniaj tematu.
***
Rozchorował się. To jest – przeziębił. Bo poza uporczywym kaszlem i kichaniem nic mu nie było. Gorączka też niezbyt wysoka, ledwo trzydzieści siedem. Za to cały czas leżał w łóżku i jęczał, że jest chory. Aż Goldva się zdenerwowała i przydzieliła do opieki nad nim mnie i Nichroma, bo mieszkamy na tym samym piętrze. To całe przydzielanie było jednak zbędne – nie mogąc znieść rozpaczliwych pojękiwań Silvy już wcześniej się nim zajmowaliśmy.
***
-Przyniosłam ci zupę. –powiedziałam, podając Silvie miskę. –Zjedz, póki ciepłe.
Wziął miskę i kichnął, o mało nie rozlewając jej zawartości. Podałam mu chusteczkę.
-Daria... ty się mną tak troskliwie zajmujesz... –zaczął przymilnie Silva. -jesteś naprawdę nieoceniona...
-Czego chcesz? –burknęłam.
-Wiesz... nie odmówiłbym małego masażu stóp...
Zamarłam. No chyba choroba na mózg mu się rzuciła!
-Mowy nie ma!
-Ale Daria... –tu Silva zrobił tak zwane „psie oczka”. –Jestem chory...
Wstałam z krzesła, które zajęłam gdy Silva jadł. Zabrałam mu miskę.
-Jesteś tylko przeziębiony. A teraz jedz.
Sam by jeść nie zaczął, tylko uparcie prosiłby mnie o masaż stóp. Dlatego też wolałam pobawić się w niańkę i zaczęłam go karmić. Z pełnymi ustami nie mógł mnie zadręczać prośbami, więc robił tylko te swoje „psie oczka”. Ale nic z tego, ja się nie dam.
***
Weszłam do pokoju i zamarłam. Po chwili wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. Tak na dobrą rękę to śmiałam się pierwszy raz od śmierci Fudou. Po chwili spoważniałam. Nichrom posłał mi rozpaczliwe spojrzenie.
-Daria... nie mogłabyś mnie zmienić? –zapytał.
-Mowy nie ma. –Oznajmiłam. –Ja już powiedziałam, że żadnych stóp masować nie będę!
Silva rozkaszlał się, jakby próbując zagłuszyć moją odmowę. Nichrom z miną męczennika wrócił do masowania stóp naszego pacjenta. Postawiłam tacę z lekarstwami na stoliku i zaczęłam pouczać Silvę, co ma kiedy brać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Pią 15:01, 03 Lis 2006    Temat postu:

fragmet w którym Silva opowidał swoja mała przygodę wyłał u mnie atak niepochamowanego śmiechu, no nie, wpdał do jeziorka, bo słuchał sie ducha...hahaha nie mogę genianen, i potem to co się działo, biedaczek jak można tak staszyć go Anną? to nie ludzkie, ta babę powinno się odseoarować od normalnych ludzi...chociaż nikt nie powiedział, że Silva jest normalny... Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Satsume
Kandydat na Szamana



Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:12, 03 Lis 2006    Temat postu:

[A: Piszę za Sat, która z powodu tarzanaia się po biurku nie może napisać. Cytat:
"Daryś, ty u mnie wywołałaś głupawkę. Bardzo pozytywną jak i ogromną głupawkę. Ale nic. Po prostu część z masażem stóp mnie rozwaliła..." Koniec cytatu. Reszta utonęła w napadzie niepohamowanego śmiechu dziecka z wariatkowa.]
*dusi Armanda*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Nie 20:03, 03 Gru 2006    Temat postu:

Cierpiałam na długotrwały brak Wen (głupia, w najmniej odpowiednim momencie urlop macierzyński sobie wzięła =='). W każdym razie już wróciła (chociaż strasznie się rozleniwiła) i powstał kolejny part. Geez, nie wiem, co mnie napadło, że coś takiego napisałam... ogólnie mam ostatnio mało czasu, kilka ficków na głowie i straszną plątaninę pomysłów. Staram sie jakoś wszystko zebrać do kupy, ale nie zawsze mi to wychodzi, tak więc... trochę dziwnie się porobiło w tym ficku, jeszcze dziwniej się porobi i powoli zaczyna mi brakować pomysłów - wszelkie idee mile widziane, może przywrócą mojej Wen ochotę do pracy.

45. Prośba Silvy, ponowne spotkanie z Hao, Spirit of Fire.
Mając zajęte ręce kopnęłam drzwi zamiast pukać. Odpowiedziało mi potężne kichnięcie i słabe „wejdź” Silvy. Nacisnęłam klamkę łokciem i popchnęłam drzwi.
-Jak się czujesz? –zapytałam.
Silva jeszcze raz kichnął, po czym wydmuchał nos, zanim mi odpowiedział.
-Wyśmienicie. A ty? Doszłaś już do siebie?
Postawiłam tacę na stoliku i podałam mu herbatę.
-Chyba tak...
Silva skinął głową i zaczął siorbać herbatę. Po chwili znowu kichnął, o mało nie oblewając się herbatą. Pociągnął nosem i odstawił kubek. Podałam mu talerz z rosołem.
-Zjedz póki ciepłe. Trzeci raz nie mam zamiaru tego podgrzewać.
Uśmiechnął się, wziął łyżkę i już miał jeść, kiedy utkwił we mnie wzrok. Pełna łyżka zawisła nad talerzem, po czym z powrotem w nim wylądowała.
-Daria! –wychrypiał, jakby mnie pierwszy raz w życiu zobaczył. –Mam do ciebie prośbę!
-Mowy nie ma. Już mówiłam, że nie wymasuję ci stóp. A teraz jedz, bo wystygnie.
Silva odstawił miskę.
-Ale Daria, wcale nie chodzi o stopy!
***
-Mowy nie ma, nie zbliżę się do niego nawet z trzymetrowym kijem! –wrzasnęłam. - Nie po tym, co się stało!
-Ale ty jedna możesz to zrobić... –jęknął błagalnie Silva.
-Nie, nie i jeszcze raz nie!
-Daria... proszę... –zrobił „psie oczka”.
-Nie! Koniec dyskusji!
-Nichroma o to nie poproszę, przecież wiesz, jaki on podatny, jeszcze by na jego stronę przeszedł!
-Nic mnie to nie obchodzi! Nie zgadzam się!
Silva westchnął głośno.
-Ty jedna możesz to zrobić, kiedy ja jestem chory! Proszę, to dla mnie bardzo ważne. Poza tym masz już doświadczenie w śledzeniu Hao. Mikihisa mi powiedział.
Prychnęłam. Nie chciałam mieć z Hao nic wspólnego, mowy nie ma, żebym go śledziła. W dodatku w tajemnicy przed całą radą. W tajemnicy nawet przed Nichromem. Tylko dlatego, że Silva ma manię prześladowczą związaną z Hao. Mowy nie ma.
-Daria... –jęknął Silva.
-Nie!
-Ale rosół wystygł...
***
Zabiję Silvę. Normalnie i legalnie go uduszę. Gołymi rękami.
[T: Dobra, dobra... ale poczekaj z tym dopóki nie wyzdrowieje, jeszcze się zarazisz...]
Jasne. Czyli najpierw muszę go wyleczyć, zamordować dopiero później.
Czemu Hao musiał sobie rozłożyć obozowisko akurat nad jeziorem? Nie mógł gdzieś, gdzie mniej wieje? I gdzie jest jakieś wygodniejsze miejsce na kryjówkę niż nieduży kamień i trochę chwastów metrowej wysokości?
-Cześć!
Podskoczyłam, przewróciłam się i wpadłam do jeziora.
-Uważaj trochę! –uśmiechnął się Hao, wyciągając do mnie rękę.
Zignorowałam jego pomoc i sama wylazłam z zimnej wody. Patrzyłam na niego spode łba. Ma ktoś wspomniany w rozmowie z Silvą trzymetrowy kij? Przydałby mi się teraz...
-Co tu robisz? –zainteresował się Hao. –Tylko nie mów, że tak jak Silva mnie śledzisz. On wpadł do wody dokładnie w tym samym miejscu, co ty.
-Nie, wcale cię nie śledzę. –burknęłam. –Po prostu piekę ciasto dla Nichroma i zastanawiałam się, czy nie możesz mi pożyczyć szklanki cukru.
Hao podrapał się w czuprynę.
-Jasne, to się da załatwić. –Uśmiechnął się, a mnie zatkało. –Chodź, przy okazji wysuszysz się przy ognisku. Chyba nie chcesz się rozchorować?
Chcąc, nie chcąc, poczłapałam za nim. On uwierzył w ten cukier? Kretyn.
***
Ludzie Hao zdziwili się na mój widok, ale nikt nie śmiał protestować, gdy Hao usadził mnie przy ognisku. Uśmiechnął się. Gdy na niego patrzę, to aż nie chce mi się wierzyć, że on zamordował Fudou...
-Poczekaj chwilkę, zagrzej się przy ognisku, a ja skoczę po ten cukier.
Poszedł. Nie wiem gdzie i zbytnio mnie to nie interesowało. Moją uwagę przykuł mały plecak rzucony obok ogniska. Jeszcze chwilkę i płomienie dostaną się do materiału. Odruchowo przesunęłam plecak. Pech chciał, że był otwarty i kilka drobiazgów się z niego wysypało. Zaczęłam je zbierać. Było tam sporo kartek, pędzelek, wsuwki, lakier do włosów i... malutki nagrobek z napisem „Spirit of Fire”. Chwilę gapiłam się na czarny posążek, po czym bez zastanowienia schowałam go do kieszeni. W samą porę, bo Hao wrócił ze szklanką cukru w ręce.
-Chciałaś coś jeszcze?
Wyrwałam mu szklankę, wstałam i pokręciłam przecząco głową.
-Nie, dzięki, muszę już iść... w radzie pewnie się niepokoją...
-To do zobaczenia! –uśmiechnął się Hao.
-Tak, jasne, do zobaczenia...
Szybko popełzłam w kierunku siedziby rady, zastanawiając się, kiedy Hao odkryje brak ducha. Ciekawe, czy szybko domyśli się, że to moja sprawka?
***
Zamknęłam drzwi od mojego pokoju i zastawiłam je krzesłem – tak na wszelki wypadek, jakby Nichromowi znowu chciało się majstrować przy zamku. Następnie wyjęłam z kieszeni mały posążek i dokładnie mu się przyjrzałam.
[T: Czy to jest... to o czym myślę?]
Tak, zgadza się, masz konkurencję.
[T: Jakżeś ty mu to zwędziła?]
Tara podleciała do mnie i usiadła mi na ramieniu, gapiąc się w malutki nagrobek.
[T: Będzie wściekły.]
Wiem.
[T: Istnieje możliwość, że spróbuje cię zabić.]
No i? Już raz chciał, wystarczyły nożyczki i wzmianka o fryzjerze, to się uspokoił. Ja się tam palanta nie boję.
Tara pokręciła z niedowierzaniem głową i zaczęła krążyć nad moją głową, migocząc jak zwykle. Ja natomiast odetchnęłam głęboko, zastanawiając się, jakie będą skutki tego, co chciałam zrobić. No, ale jak to się mówi, raz kozie śmierć. Chwyciłam posążek mocniej i skupiłam się na wywołaniu ducha. No i pojawił się. Ten słynny Duch Ognia unosił się jakieś pół metra ode mnie.
[T: Czy on nie był... większy?]
Był.
[T: A... mniej przeźroczysty?]
Był.
[T: A... straszniejszy?]
Był.
[T: To czemu nie jest?]
A skąd ja mam u licha wiedzieć? Może Hao zafundował mu operację plastyczną?
Malutki, różowy i półprzeźroczysty. Tak bym go w skrócie opisała. Przyjrzałam mu się dokładniej, po czym dźgnęłam go palcem, chcąc się upewnić, czy to coś daje jakiekolwiek oznaki życia. Dało. A dokładniej uśmiechnęło się. A później się na mnie rzuciło.
-Aaaaaa! Zabierz to ze mnie, Tara, zabierz to! Paaaarzy!
[T: Jaki on słoooodki! Nie widzisz, że chce się tylko przytulić?]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Pon 11:35, 04 Gru 2006    Temat postu:

Hum...swoja droga można Silvy nie leczyć, sam się wykończy... tłumaczenie Dari, że szuka cukru hehehe, mocne...i kradzież ducha... odwaźna panna...i ta końcówka Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Wto 12:05, 05 Gru 2006    Temat postu:

Jakby go nie leczyła, to by jęczał i jęczał, że jest chory i by spokoju nie dał Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 15, 16, 17, 18  Następny
Strona 16 z 18

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin