Historia równoległa - 10 lat później
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Pią 20:14, 21 Kwi 2006    Temat postu:

No, Kajtuś, jak zwykle, świetne... no i dobrze, że cię zmolestowałam, bo grzebałabyś się z tym jeszcze nie wiadomo ile! Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Pią 18:14, 28 Kwi 2006    Temat postu:

Part 12:
Dobrnęliśmy do Ufa... I Una znalazła dyskotekę... i szambo, klops, end, finito, kaszana. Wpadliśmy.
Una zaczęła męczyć o dłuższy postój.
Ja wymiękam... ona jest lepsza ode mnie w wierceniu dziury w brzuchu... o ile to możliwe...
W końcu młodsza siostra Pietra przeszła samą siebie. Zniknęła nam na dwie godziny, i kiedy Sky zaczynał przechodzić ze stanu paniki do wściekłości, objawiła się ponownie. Z kluczami.
Okazało się, że wynajęła za WŁASNE PIENIĄDZE domek wypoczynkowy. Na miesiąc.
Sky wyglądał, jakby miał szczerą ochotę ją udusić.
-Dałaś popalić.- wywarczał.- Na wszystkie jedenaście tysięcy dziewic męczennic, Una, jeszcze raz mi wyskoczysz z czymś takim, to nie ręczę za siebie!
Dyskretnie pociągnęłam Monikę za rękaw. Skinęła głową i potrząsnęła ramieniem Pietra. Spojrzał, westchnął i ruszył za nami w stronę pobliskiej kafeterii.

* * *

-Una nie odpuści tej dyskoteki.- powiedział ponuro Sky. Wyprostowałam się i spojrzałam na niego uważnie.
Rozlokowaliśmy się w tym domku, który znalazła młodsza siostra Pietra. Monisia z mężem zajęli pokój na górze, Sky się śmiertelnie na Unę obraził i wykwaterował ją do mnie, a sam z poświęceniem rozpakował się w pokoiku przy aneksie kuchennym. Nigdy nie zrozumiem facetów.
-Czy to źle?- zapytałam.- W końcu, należy nam się.- złożyłam bluzkę i wsunęłam ją na półkę.- Ja, Monika i Pietro jesteśmy już dobre cztery miesiące w trasie, prawda? Ruszyliśmy w lipcu. Jest listopad. Coś się od życia należy, nie?- rzuciłam mu uśmiech.- Poza tym, z chęcią bym sobie potańczyła, wiesz?
Sky uśmiechnął się, jakby z rezygnacją.
-No, tak.- mruknął.- Pietro miał rację. Baby nigdy nie wypuszczą steru z rąk.
Oberwał poduszką.

* * *

No i poszliśmy - Una roześmiana, Sky jakiś zgaszony, Monika całkiem zajęta mężem i na odwrót... a ja całkowicie przygotowana na to, że będzie ostra jazda. I była. Unę po jakichś piętnastu minutach wyczaiły kumpele z liceum i porwały ją na sam środek parkietu. Sky tylko zdążył wrzasnąć, żeby wróciła do szóstej rano. Chwilę posiedzieliśmy we czwórkę, pożartowaliśmy i tak dalej, a potem Pietro porwał Monikę i wsiąknęli w tłumie.
Sky obracał w palcach butelkę po winie. Westchnęłam, wstałam i popełzłam do baru.
Wróciłam z drugą butelką. I dwoma stugramówkami.
-Być w Rosji i nie urżnąć się wódką?- uśmiechnęłam się, stawiając to na stoliku.- Bez tego byłoby nieważne.
-Wiesz, co robisz?
-Wiem, Sky.
Aww... Chyba jednak odrobinkę przesadziłam. Mimo rodzinnie mocnej głowy wpadłam w stan lekkiego upojenia zastanawiająco szybko. I w tym momencie Sky wyciągnął mnie na parkiet.
Huh, było gorąco.
Na dodatek ostre techno, czyli właściwie sam rytm, miało jakiś taki psychodeliczny wydźwięk. Na dodatek te stroboskopy... i ultrafiolet... Boże, cud, że nie wpadłam w trans i nie wystraszyłam ludu w dyskotece na śmierć, robiąc za wieszczkę przeszłości.
Sky patrzył na mnie jakoś dziwnie.

* * *

Sama nie wiem, jak do tego doszło. Wróciliśmy do domku taryfą, a kierowca policzył sobie dziwnie mało, jak na moje wyczucie wartości. Chwilę posiedziałam ze Skyem w kuchni, szukając wody mineralnej i rżąc ze wszystkiego. Potem popełzłam na górę, ale stwierdziłam, że to głupi pomysł i zeszłam do pokoju Sky'a...
Co też się okazało być nienajlepszym pomysłem.
Obudziłam się wcześnie, bo było jeszcze ciemno, chociaż już zaczynało się rozjaśniać. Jęknęłam, dotknęłam czoła, zaklęłam. Rozejrzałam się. Zaklęłam jeszcze raz, nieco ciszej, zwlokłam się z wyrka, po drodze zabierając z krzesła ciuchy. W przelocie zerknęłam na zegarek. Dochodziła siódma.
Ubrałam się szybko i zajrzałam do kuchni. Pietro sterczał nad kuchenką i modlił się do jajek. Potrząsnęłam głową, odebrałam mu patelnię i wysłałam na poszukiwania naczyń. Po pięciu minutach zeszła Monika. Jej wystarczył jeden rzut oka, żeby odebrać Pietrowi talerze i wysłać go do pokoju pod byle jakim pretekstem.
Poczułam delikatne ukłucie. Szybko i bezceremonialnie zablokowałam impuls. Monika drgnęła i spojrzała na mnie ze złością.
-A ciebie co ugryzło?- zapytała, z trzaskiem stawiając talerze na stole. Oblizałam łyżeczkę i spojrzałam na nią.
-Zgadnij.- powiedziałam ponuro. Aż się zachłysnęła.
-No nie... szepnęła.- Ty chyba żartujesz... a... a Netheal?
-No właśnie: Netheal.- cisnęłam łyżeczkę do zlewu i zgasiłam gaz pod patelnią.
-Przecież on cię zabije, kiedy się dowie...
-...i dlatego nic mu nie powiem.

-
no, co?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Pią 21:47, 28 Kwi 2006    Temat postu:

No...Ten Pietro modlacy się do jajek musiałby fajnie wygładać.... Laughing Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Pią 21:56, 28 Kwi 2006    Temat postu:

Nie jego wina, że gotowanie to dla niego czarna magia Laughing
Kajtuś, jedno pytanie... w jakiej postaci były jajka, do których się modlił? Jeszcze całe, już porozbijane, czy kompletnie niezdatne do użytku? Wiem, pytanie głupie, ale to tak jak mój humor, też głupi Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Sob 11:29, 29 Kwi 2006    Temat postu:

O Boże...
(R: a nie mówiłem*tryiumf na twarzy*)
Tak, ale, nie że z nim...
(R: no co sam fakt się liczy...^^)
Ty i te twoje jasnowidztwo...
(R: ^^)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Pią 22:20, 05 Maj 2006    Temat postu:

Part 13:
Siedziałam sobie sama w pokoju, z kocem rozłożonym na kolanach. Byłam - jak się często zdarzało w ostatnich dniach - sama. Lubiłam samotność. Była... dobra. Kiedyś gdzieś przeczytałam, że samotność jest najlepszą przyjaciółką kobiety. Sama nie wiem, jak to rozumieć.
Sky i Pietro tokowali o czymś tuż pod moim oknem.
Opuściłam na kolana robótkę - przyszywałam guzik do bluzki - i zaczęłam słuchać.

* * *

-No co ty.- powiedział szczerze zdumiony Pietro.- Ty chyba sobie jaja ze mnie robisz, stary.
-Nie, skąd.- Sky miał minę, jakby go rozbolał brzuch.- Poniosło mnie... nieco.
-Nieco?!
-No, dobra. Bardzo mnie poniosło. Szlag, nie uwierzę, że nie zauważyłeś, jaka z niej dziewczyna wyrosła!
-Zauważyłem.- dopowiedział kwaśno Pietro.- Uwierz mi, zauważyłem. Ale skąd ty możesz wiedzieć, jaka była dawniej?
-Byłem na stadionie, kiedy rzuciła Hao wyzwanie.- odpowiedział chłodno Sky.- Siedziałem rząd niżej, jeśli koniecznie chcesz wiedzieć. Potem w całym obozie Hao krążyły o niej różne ploty, niektóre totalnie zwariowane. Ktoś nawet stwierdził, że mogłaby być jego córką. Nie pożył długo.
-No, faktycznie.- Pietro zmarszczył nos.- Dzikie. Ale nieźle się wypuściłeś, Michael...
-Idźże.- Sky machnął ręką i oparł się plecami o ścianę domku. Wyjął z kieszeni paczkę papierosów i odpalił jednego. Spojrzał na Pietra pytająco, ten potrząsnął głową.
-Nie palę.
-Ja niby też nie.- Sky uśmiechnął się krzywo.- Ale czasem naprawdę muszę.
-Chyba rozumiem.- powiedział wolno Silajew, obserwując smugę dymu.- Dalej jednak nie mogę uwierzyć, że tak cię podpuściła.
-To nie jest jej wina.- Sky odetchnął.- Właściwie to ja jej się nie dziwię.
Zapadła cisza. Na długo. Gdzieś w krzakach darły się wrony. Zaciskałam mocno usta, opierając się dłońmi o szybę. Obserwowałam chłopaków, stojących metr od okna. Wyraźnie nie wiedzieli, że jestem w pokoju.
-Jest ładna.- odezwał się w końcu Sky, wyrzucając niedopałek i przydeptując go butem.- I inteligentna. Strasznie narwana, ale to ona trzęsła całym Patch Tribe i to ona rzuciła wyzwanie Hao, którego on nie podjął. A przynajmniej nie do końca. To Kaja zawróciła w głowie takiemu draniowi, jakim jest, wybacz, twój brat. I ty się dziwisz, że mnie podniosło? Podkochiwałem się w niej już wtedy, uwierzysz? Przeszło mi, to jasne. Teraz ją tylko lubię.
-Ale ona...- ośmielił się Pietro.
-Właśnie.- Sky przerwał mu spokojnie, nie gwałtownie.- Ona kocha ducha.
Zacisnęłam zęby. Było przykro o sobie słyszeć takie rzeczy. Zwłaszcza, że ja też polubiłam Skya, i nareszcie dowiedziałam się, skąd ja u licha znałam tę twarz. Było mi cholernie żal, przykro i wstyd, że tak mi puściły postronki. Czułam się jak... nie wiem, jak co, ale okropnie.
Sky miał rację, chciałam chociaż na chwilę zapomnieć o tym, jak bardzo mi brakuje Netheala. Nie powinnam była jednak wykorzystywać do tego celu kumpla, wobec którego miałam swego rodzaju dług (ciemnozielony Ford pod bramą Sacharowów...), bo to podłe.

* * *

Una się domyśliła i zaczęła mnie unikać. Monika też odnosiła się do mnie jakoś chłodniej, Sky wychodził z pokoju, kiedy tylko pojawiłam się w drzwiach. Pietro wyraźnie był nieco skołowany całą zaistniałą sytuacją, bo nie wiedział, co ze sobą zrobić.
Często wychodziłam w miasto, chociaż właściwie nie było gdzie się włóczyć. Było zimno. Listopad miał się ku końcowi, a my nie byliśmy nawet w połowie drogi. A coś czułam, że w tej połowie, czyli Jekaterynburgu, zejdzie nam nieco więcej niż dwa do trzech dni. Raz, ostrzeżenie Uny na początku znajomości. Dwa, wzrastający wyraźnie niepokój Pietra. Trzy, osobiste przeczucia i coraz więcej wrogich wspomnień. Ktoś wiedział, że idziemy. I przygotowywał się na to.
Z dziwnie znajomą skrupulatnością.
Nie, Hao w sumie przestał mnie obchodzić. Wciąż czułam do niego żal, że mnie nie zabił wtedy, kiedy miał okazję. Oszczędziłoby mu to kłopotu, a mnie wiele przykrości. Ale całą swoją gorycz, nienawiść i złość skierowałam na Sayuki. Tak, miałam szansę ją wtedy ukatrupić. Miałam! I nie wykorzystałam jej. Mogłam też - teoretycznie - zmusić ją do przywołania Netheala z powrotem* i naprawdę, naprawdę zrobiłabym to. Gdyby nie Elistrat.
A jego szczerze nie tolerowałam, odkąd obraził Netheala. Byłam przeczulona na punkcie wystarczająco wiele razy ranionej dumy mojego ducha, i nie znosiłam, kiedy ktoś ponownie wystawiał jego honor na szwank. Już sam fakt, że byłam dziewczyną, zdawał mu się mocno dokuczyć w początkach naszej współpracy. Łatwo sobie wyobrazić, co się działo, kiedy urażało się jego bezpośrednio...
O, tak, miałam wielką satysfakcję z tego, że zostawiłam Elistratowi pamiątkę na całe życie. I to na buzi. Przynajmniej trochę odegrałam się na nim za to, co zrobił bratu na pustyni. No i za mojego Netheala. Wielką radochę miałam też z tego, ze go pobiłam na oczach Hao i tej jędzy Sayuki. I to, że tak powiem, pobiłam dość dotkliwie.
Zacisnęłam palce na płaszczu i przyśpieszyłam kroku. Zmarzłam.
Skierowałam się w stronę naszego domku.
Przywitało mnie przyjemne ciepło z pieca kaflowego w kuchni. Odwiesiłam płaszcz i podeszłam do lodówki, wygrzebać jakieś produkty, które mogłabym pochłonąć w miarę szybko. Byłam wściekle wręcz głodna. Moniki i reszty nie było widać na horyzoncie, istniała całkiem spora szansa, że nikt nie wyłudzi ode mnie jakiejś części mojego posiłku. Na to nie mogłam im i sobie pozwolić - moje żarcie!
Ale nie dane mi było się najeść. Nie dziś, nie teraz, nie w tym momencie.
Czyjaś ręka wylądowała na drzwiach lodówki i przytrzymała je. Zamarłam.
Wyprostowałam się powoli i równie powoli obróciłam.
Myślałam, że zemdleję. Zacisnęłam dłonie w pięści, równie mocno zacisnęłam zęby, prawie usłyszałam trzask szkliwa. Zmrużyłam wściekle oczy i pochyliłam lekko głowę. Kiedyś tym spojrzeniem wymusiłam na Nethealu bezwzględne posłuszeństwo.
-No, co?- usłyszałam w zamian..- Nie przywitasz się?
Z odległości pół metra patrzyły na mnie wściekle turkusowe oczy Elistrata.







*ale wtedy nie byłoby sensu w pisaniu tej opowieści, co nie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Sob 10:45, 06 Maj 2006    Temat postu:

U.. bedzie gorąco. Ale i tak stawiam na Kaje^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Sob 11:20, 06 Maj 2006    Temat postu:

Hum...jakoś snutmo się zrobiło....ale chyba zima ich tam nie zastanie (zimno mi na samą myśl...)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Sob 21:36, 06 Maj 2006    Temat postu:

Woo... Elek pojawił się normalnie jak nietoperz! xD' Cem next part! No i, jak wyżej, stawiam na Kaję! ^^'

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Śro 17:06, 10 Maj 2006    Temat postu:

Part 14, czyli zbliżamy się do połowy...:

-Co ty tu robisz?- warknęłam, odpychając jego rękę i uciekając mu spod lodówki. Odwrócił się za mną i westchnął ciężko.
-Nie domyślasz się?
-Jesteś szurnięty.- powiedziałam z całym przekonaniem. Elistrat zaśmiał się krótko.
-A ty ciągle na mnie zła.
Odwróciłam się i cisnęłam niego talerzem. Trafiłam. Fajans rozbił się prosto na jego czole, przecinając skórę i rozwalając odłamki po całym pomieszczeniu. Wyprostowałam się i oparłam pięści na biodrach. Czułam się jak zwariowana, nadopiekuńcza mamuśka - czort jeden wie, dlaczego.
Elistrat wytarł krew z czoła, spojrzał na swoją dłoń, westchnął i pokiwał głową.
-Nic się nie zmieniłaś.- stwierdził niesamowicie odkrywczo i przygwoździł mnie do stołu. Nie ruszałam się. Po prostu czekałam, co powie i co zrobi - w razie czego mogłam mu tak nafaszerować mózg, że skończyłby w wariatkowie. Teoretycznie mogłam spróbować go zahipnotyzować, ale nie chciało mi się.
Że co?
Nigdy nie twierdziłam, że jestem rozsądną kobietą.
Odsunął się i przystawił mi ostrze rapiera do gardła. Westchnęłam ciężko, wznosząc oczy do sufitu, i spojrzałam na niego spokojnie.
-No, pchnij.- powiedziałam.- A może liczysz na uczciwą walkę?
Faceci to strasznie dumne stworzenia. A szrama na buzi Elka prezentowała się wojowniczo, tyle, że go nieco szpeciła. Ale, jak się głębiej zastanowić, właściwie nie miała czego szpecić.
Rany, czemu ja mam manię spieszczania imion?
Rany. Czemu ja jestem taka głupia?! On mógł mnie zabić, a ja się zastanawiam nad swoimi przywarami z czasów Turnieju!
Nie chciałam demolować kuchni, a było dość ciasno, więc finta z lewej i z glana z prawej nie wchodziły w rachubę. A rapier wciąż opierał mi się o gardło. Westchnęłam w duchu do świętej Klotyldy i odepchnęłam ostrze dłonią. Po placach spłynął mi strumyczek krwi, ale nie zwróciłam na to uwagi.
-Wydawało mi się, że wystarczająco się zemściłeś.- syknęłam.- Siadaj.
Zbaraniał. Prawie wypuścił broń z ręki. Ale usiadł.
-Herbaty?
Teraz zatkało go do reszty. Uznałam to milczenie za zgodę i z rozmachem postawiłam czajnik z gwizdkiem na kuchence. Obróciłam się i spojrzałam na wciąż osłupiałego Elistrata. Dziwnie wyglądał, w futerku (to był kiedyś zwierzak, draniu!), z rapierem i w ogóle, w małej i odrapanej kuchence. Całkiem nie na miejscu. On naprawdę mi pasował do wielkich, przestronnych sal, rodem z jakiegoś kiczowatego romansu.
Rozległ się łomot, krzyki. Do kuchni wpadło lodowate powietrze razem z drobinkami śniegu. W korytarzu trwał jakiś monolog Pietra, którego słuchałam jednym uchem, oraz tupanie, mające na celu oczyścić buty ze śniegu. Potem moi współlokatorzy wsypali się do kuchni. Na widok Elistrata zapadła cisza.
Spokojnie nalałam herbatki do kubeczka i postawiłam przed Elkiem. Wciąż panowała idealna cisza. Una patrzyła na brata szeroko otwartymi ślepkami, Sky miał minę, jakby chciał go zarżnąć gołymi rękami, Monika zaciskała szczęki, a Pietro miał wyraźna żądzę mordu w oczach.
-No, co?- burknęłam.
-Nic.- odburczał Pietro.- Zawsze byłaś nienormalna. Ale żeby aż tak?
-Zamkniesz się? to mnie chciał zabić, zgoda? A teraz wszyscy poszli sio. Sama się tym zajmę.
Z ociąganiem powędrowali na górę. Wciąż potrafiłam zmusić ludzi do robienia różnych rzeczy bez pomocy telepatii. Cóż. Nie na darmo wychowywałam się pod kuratelą mojego dziadziusia i nie na darmo trzęsłam całym Patch Tribe.
-Dobra.- powiedziałam, opierając się o blat.- A teraz powiedz, co cię tu sprowadza?
-Chyba nie myślisz, że...
Spojrzałam na niego. Zakrztusił się, złapał za blat, aż mu pobielały kostki. Zrobił się siny. Odwróciłam spojrzenie, usłyszałam głębokie westchnienie ulgi. Nauczyłam się tej sztuczki na studiach, a propos wyganiania ludzi w sobotę. Zwykle skutkowało, i nie widziałam powodu, żeby teraz miało nie poskutkować. I jak zwykle miałam rację.
Ja mam zawsze rację. A nawet jak nie mam racji, to nikt nie musi o tym wiedzieć. A co.
-Oczywiście, że mi powiesz.- powiedziałam.- Prędzej czy później. Ale powiesz.
Widziałam, co mówię. On też wiedział. Dlatego wstał i wyszedł gwałtownie, zanim zdążył zrobić coś głupiego.
Uśmiechnęłam się do siebie.

* * *

Opuściliśmy Ufa, bo zaczynało się robić niebezpiecznie. Pierwszy był Elistrat, następny mógł już być Sacharow, a dalej to już była chyba tylko ruska mafia. Mimo protestów Sky'a i Uny zmierzamy wprost na Jekaterynburg. Pietro robi się coraz bardziej nerwowy. Monika jako jedyna, nie licząc duchów, jest całkowicie spokojna. Ale musi wiedzieć. Skoro ja wiem? Ona też musi. Coś się dzieje.
Coś się szykuje na wschodzie.
Nie na darmo ćwiczyłam, do ciężkiej beczki wędzonych czarcich ogonów, żeby nie wyczuć zagrożenia.
A zwłaszcza takiego kalibru.
Nie jest możliwe, żebyśmy wszyscy przeżyli. Nie. To by było wbrew wszelkiej logice.
No, chyba, że się nie dowiedzą, że są w niebezpieczeństwie. Umysł ludzki jest dziwny. Kiedy ktoś sobie wmawia, że spotka go nieszczęście, że jest śledzony albo coś, to w końcu ktoś zaczyna go śledzić i spotyka go jakieś nieszczęście. Jeśli ktoś ostentacyjnie nie zauważa zagrożeń i sprzeczności, żyje dłużej i znacznie wygodniej.
Może szyte trochę grubymi nićmi, ale co tam.
Na dłuższą metę i jeśli wziąć pod uwagę większą populację, to się sprawdza. Jak z genetyką. I niby ja nie studiowałam biologii, ale jednak coś się zostało z podstawówki i liceum. Nie na darmo wkuwałam po to, by mieć tróję z biologii. Cos musiało zostać.
Wiedziałam, że należę do tej drugiej grupy. Ale chyba stanowiłam wyjątek, bo przecież co i rusz się pakuję w jakieś zagmatwane sytuacje. Bo przecież już dość dawno wyrosłam z poszukiwania kłopotów.
Teraz kłopoty z łatwością znajdują MNIE.

-
Elek i nietoperze? xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Śro 17:20, 10 Maj 2006    Temat postu:

Herbata mnie rozbroiła xD'
No a co do Elka i nietoperzy... co, złe porównanie? Jedno i drugie pojawia się nagle i robi naloty xD' Zresztą może Elek i Akumu zostaną kiedyś nietoperzami? Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Śro 18:24, 10 Maj 2006    Temat postu:

No tak to się nazywa masakra... Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Śro 19:55, 10 Maj 2006    Temat postu:

Herbatka rulez! Wink nie ma jak dobre podejście do sprawy^^
(R: tak ty byś od razu zrobiła mu kuku^^)
ee...*myśli* racja^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Nie 21:52, 14 Maj 2006    Temat postu:

Part 15:
Kiedy wjeżdżaliśmy do Jekaterynburga (Sky prowadził) myślałam, że Pietro zejdzie na zawał. Był cały blady jak ściana, zaciskał palce na kieszeniach spodni i nerwowo patrzył w okno. Zdawał się cały czas oczekiwać ataku z zewnątrz, jakiegoś wybuchu albo innej masakry.
Zawiódł się.
Una zniosła to jakoś lżej, chociaż też wydawała się być nieźle podenerwowana.
Za to Sky przejechał prawie całe miasto z jakąś dziwną, zaciętą miną i wyhamował przed okazałą posiadłością. Pietro zrobił się tak biały, ze aż przezroczysty. Una przełknęła ślinę i wysiadła pierwsza. Popełzłam za nią, dopinając kurtkę już na zewnątrz.
-Ale chata.- mruknęłam, patrząc na dworek.- Kurczę flak, też chcę taki.
Zastanowiłam się.
-Oczywiście, zatrudniłabym sprzątaczkę.- dodałam. Una spojrzała na mnie dziwnie. W tym czasie zdążyła się wokół nas zgromadzić cała grupka i teraz wszyscy patrzyli na dwór. Ktoś musiał podjąć decyzję, i jak zwykle błam to ja. Zacisnęłam pięści i zwyczajnie dałam dwa wielkie kroku. Wbiegłam po schodach i z pięści wygrzmociłam w drzwi.
Z tył dobiegł chóralny jęk Pietrusia i Uny. Usłyszałam chrzęst żwiru i szybkie kroki. Monika podbiegła do mnie.
Drzwi otworzyły się, skrzypiąc złowieszczo, i pojawił się w nich zgięty w ukłonie mężczyzna.
-Gospodina Silajewa oczekuje państwa.- powiedział do posadzki. Zacisnęłam zęby. Poczekaj no, paniusiu, już ja ci tak popędzę kota, że popamiętasz ruski miesiąc.

* * *

Natasza Anotnowna Silajewa była elegancką damą o czarnych włosach i szarych oczach. Stwierdziłam, że Pietro jest do mamusi bardzo podobny i że gospodina Silajewa w młodości musiała uchodzić za piękność. Znać było, że to prawdziwa szlachecka krew. Głowę trzymała wysoko, a siedziała wyprostowana, jakby kij połknęła.
Ja, w dżinsach, kurtce ze skóry i glanach, oraz Monika, równie swobodnie ubrana, naprzeciw wyelegantowanej matki Pietra musiałyśmy wyglądać nieco dziwnie.
Siedziałyśmy przy ślicznym stoliczku Ludwik XVI nad kawką i ciasteczkami. Reszta grupy gdzieś wsiąkła, a ja zaczynałam się niepokoić. Nie dałam jednak tego po sobie poznać, a ze sposobu, w jaki Monika zaciskała usta wnioskowałam, że ona odczuwa dokładnie to samo.
-Jeśli mogę zapytać.- odezwałam się, jako że miałam język lepiej opanowany niż moja przyjaciółka.- Chciałbym wiedzieć, po co nas tu ściągnięto.
Silajewa uśmiechnęła się.
-Chciałabym was widzieć w szeregach mojej ochrony.- odpowiedziała, podnosząc filiżankę do ust. Zmarszczyłam brwi.
-Słucham? Odstawiła filiżankę na spodeczek i spojrzała na mnie pobłażliwie.
-Elistrat mówił mi, że jesteś inteligentną dziewczyną.- powiedziała. Na wspomnienie o Elistracie zjeżyłam się.- Nie bez powodu się w tobie zakochał, prawda? Stwierdziliśmy z Grigorijem, ojcem Pietra, że byłoby miło, gdybyś...
-Nie.- przerwałam jej ostro.- Nigdy w życiu.
Monika spojrzała na mnie uważnie. Może nie nadawała się do prowadzenia konwersacji, ale chyba rozumiała sens tej rozmowy. No i musiała widzieć, że zaczynam wpadać w złość.
Gospodina Silajewa uśmiechnęła się lekko.
-Dokąd zmierzacie?- zapytała.- Jakiż to wielki i szczytny cel wam przyświeca? Musi być naprawdę ważny, skoro zdecydowaliście się na drogę przez niegościnne obszary naszej matuszki Rosiji.
Zacisnęłam zęby.
-Zmierzamy w stronę Japonii.- odpowiedziałam cicho.- A cel mojej... naszej wyprawy jest prywatny. I nie chce wtajemniczać w tę sprawę osób postronnych.
Oczy Nataszy zapaliły się lodowato. Znałam to spojrzenie. Napatrzyłam się na nie u Pietra, kiedy był skrajnie wściekły. Odpowiedziałam chłodnym, wyważonym spojrzeniem, którym zamykałam usta Indianom w Patch Tribe.
Gęstość atmosfery skoczyła w górę. Potem nastąpiło wyładowanie i gospodyni odwróciła wzrok. W tym samym momencie otworzyły się drzwi do salonu.
Zerwałam się i nie wiedziałam, co dalej. Elistrat stanął jak wryty, wytrzeszczył na mnie te swoje turkusowe oczy. Teraz, w dobrze znanym sobie wnętrzu, w asyście matki i pewnie sporej grupy ochroniarzy miał nade mną przewagę. Dużą przewagę.
Natasza Silajewa podniosła się majestatycznie. Monika wstała.
-Zostawimy was.- odezwała się matka Elistrata władczym głosem.

* * *

Siedziałam na kanapce jak na szafocie i nie wiedziałam, chyba po raz pierwszy w życiu, co zrobić z oczami. Czułam przeszywający, pełen żalu wzrok Elistrata, świdrujący mnie prawie na wskroś. W końcu batalię o mój wzrok wygrały paznokcie i tam wlepiłam spojrzenie, czując, że zaczynam się rumienić.
Sama nie wiedziałam, co się ze mną działo. Przecież tak strasznie go nie lubiłam. To przez niego cierpiałam. A jednak rumieniłam się pod jego ostrym, turkusowym wzrokiem.
-A teraz mi powiedz - po co to wszystko?- rozległ się w ciszy jego spokojny głos. Uniosłam głowę, spojrzałam na niego i znów spuściłam wzrok.
-Przecież wiesz.- szepnęłam.- I nie muszę się przed tobą tłumaczyć.- wstałam. I zaraz się zatrzymałam, czując ostry dotyk sztychu rapiera tuż na tętnicy. Spojrzałam wzdłuż klingi i jego ramienia na twarz. Był całkowicie poważny i gotów do mordu. Tym razem wiedziałam, że gdybym spróbowała odtrącić klingę ręką, nie pożyłabym długo. Patrzyliśmy więc na siebie.
Byłam praktycznie bezbronna. Do wiszącego na ścianie miecza było za daleko, nie zdążyłabym dobiec, a on mógł przecież cisnąć we mnie rapierem. A ja nie mogłam teraz tak zwyczajnie dać się zabić.
-No, przecież mnie nie zabijesz.- szepnęłam.- Prawda?
Milczał, ale dłoń mu drżała, czułam te drgania na szyi. Patrzyłam mu w oczy. Gdyby naprawdę CHCIAŁ mnie zabić, zrobiłby to już dawno.
Opuścił broń.
-Dałem ci szansę.- warknął.- Te kilka lat temu. Ale ty, oczywiście, wolałaś tego...- zmielił w zębach przekleństwo.- I teraz, kiedy się go pozbyłem, idziesz po niego do Anny!
Musiałam działać szybko. Myślałam z prędkością, której nie osiągnęłam już nigdy potem.
Ja też nie chciałam robić mu krzywdy. Był mi na jakiś dziwny sposób bliski, chociaż naprawdę go nie lubiłam. "Nienawiść"? Nie, to zbyt mocne słowo.
-Mogłaś zostać w Polsce.- dodał jeszcze i ponownie uniósł broń.
Chwyciłam klingę ręką, odepchnęłam ją i przygrzmociłam mu z glana w szczękę.

-
Hehe^^ Zakochany Elistracik^^ Czyż to nie jest słodkie? (N: Aż za...) A ty siedź cicho, nie ma cię tu...
Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Pon 10:02, 15 Maj 2006    Temat postu:

Tak słodkie....hum ale zachowuje się jak idiota i to już słodkie nie jest.
Nieżle (co tam cudownie) opisane. świetny język....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 6 z 10

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin