"Ta która widzi i wie" - radosna twórczosć Kariny
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Pią 17:19, 24 Mar 2006    Temat postu:

No to zobaczymy jak się to wszystko zamknie....troszkę szkoda, ale coż..
(Z. Ropłacz się)
No nie znów to ptaszysko....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Pią 17:22, 24 Mar 2006    Temat postu:

Mozesz się odrobinę zdziwić^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Pią 17:25, 24 Mar 2006    Temat postu:

Wiesz...w zakończeniach o to chodzi Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Pią 17:25, 24 Mar 2006    Temat postu:

No przecież^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Pią 20:57, 24 Mar 2006    Temat postu:

"Zawsze istnieje pronień nadzieji"

(no i mamy koniec... cóż moge powiedzieć? było naprawdę fajnie to pisać i mam nadzieję, że wam też się podobało... jeszcze omnie usłyszycie^^ Ciao!)


- Czy ty i twoja szamanka jesteście pokłóceni? – zagadnął mnie któregoś razu Tokageroh.
- Skąd to pytanie? – zdziwiłem się
- Ostatnio wcale jej nie towarzyszysz… gdyby spotkało ją coś złego nie mogłaby się nawet obronić.
- Karina znalazła sobie innego towarzysza. Żywego. I on jej teraz broni– roześmiała się Gararoto przechodzą obok nas.
Nienawidzę, kiedy ta ladacznica ma rację.

***

Główna arena Doby Village. Na widowni kilka tysięcy ludzi. Morze głów. Szamani i kibice z całego świata. Wielki hałas. Setki głosów i szeptów zlewają się w jedno. Adrenalina nie pozwala mi się skupić. Kręci mi się w głowie. Czuje, że będę mdleć. Ale nie mogę. Muszę to zobaczyć. Thane musi wygrać. MUSI. On nie zginie. Nie pozwolę na to. Ma Światło Północy. Uda mu się! Tylko, czemu serca zaraz mi wyskoczy? Ręce zaciskają się na ramieniu od torby. Nie wytrzymam tego napięcia.
Na środek wychodzi Indianin. Znam tą ponurą twarz. Tolder Dębowa Skała. Dębuś. Wznosi rękę do góry. Ludzie krzyczą. Coraz bardziej kręci mi się w głowie. Na arenę wchodzi Chwała Tora. Są wielcy jak góry. Ruffio – ich szef- uśmiecha się szeroko. Widzę w jego myślach, że przychodzi zabijać. Mordować dla chwały. Bogowie, gdyby oni nie byli tacy wielcy! Wszyscy skandują ich imiona. Nie mamy szans. Nie! Thane ma Światło Północy. Wygra… Lub zginie. Ale tego nie ma prawa zrobić. Serce by mi pękło. Ręce puszczają torbę. Wchodzi Red Star Team. Lazatron, wielki Murzyn z odkrytym torsem, za nim piękny Parys, kobiety krzyczą, na końcu Thane. W ręku trzyma szablę. Wznosi ją do góry. Ludzie szaleją. Krzyk, wszystko jest krzykiem. Adrenalina zaraz rozsadzi mi łeb. Thane patrzy mi w oczy. Boi się śmierci, boi się, ale wygra. Ja wiem, że wygra. Ma Światło Północy. Nie wolno mu umrzeć! Po prostu nie wolno!
Tolder daje znać, że czas rozpocząć widowisko. Jeśli istnieją jacyś bogowie, niech mają go w swojej opiece. Powodzenia, mój kochany.

***

To było widowisko, jakiego nie widział świat. Walka była sztuką samą w sobie. Ludzie na widowniach szaleli. Szamani na arenie też. Może właśnie, dlatego nikt nie zauważył małego Murzynka o wielkich oczach, który niepostrzeżenie przekradł się do sektora B.

***

Tak! Uderzaj, uderzaj! Powal go na łopatki! Niech żałuje, że z nami zadarł! I jeszcze jeden cios! Tak! Wiking dostanie za swoje! Bogowie istnieją!
- Karina, torba! – słyszę głos Rai
Rozglądam się. Nie ma jej! Gdzie moja torba!?
- Tam! On ucieka! – krzyczy Rai i pokazuje na małego murzynka, który z nią biegnie.
Co robić? Biec za nim czy zostać? Patrzę na arenę. Ruffio ledwo stoi na nogach. Thane wygra bez problemu. Idę.
- Zaraz wrócę. Poczekajcie na mnie po walce- mówię, do Ryu i Locka.
Biegnę jak szalona. Poczekaj no złodziejaszku, niech no cię tylko dorwę!

***

Murzynek sprytnie lawirował między ludźmi, tak, że Karina wciąż zostawała w tyle. Jednak chęć złapania i ukarania złodzieja dawała jej niespożyte siły. Biegła za nim przez całą wioskę, aż zapędziła go w ślepy zaułek.
- I jak się teraz z tego wykaraskasz, złodziejaszku? – zapytała podchodząc bliżej…

***

Maluch miał strach w oczach. Wyglądał jak zaszczute zwierzątko Pierwszy raz widziałam coś takiego. Ale nadal trzymał moją torbę rękach. Podeszłam bliżej:
- Oddaj mi to i zapomnimy o całej sprawie.
Chciałam być miła. Żeby się nie bał. Ale on pokręcił głową i złapał torbę jeszcze mocniej. Postanowiłam spróbować jeszcze raz
- Oddaj mi torbę. Bardzo proszę. Nie chcesz chyba, żebym wróciła tu z jakimś członkiem Rady? Miałbyś duuże kłopoty. No dalej – uśmiechnęłam się przyjaźnie.
Murzynek znów pokręcił głową.
- W TEJ CHWLI ODDAJ MI TĄ TORBĘ!- ryknęłam na niego ile sił w płucach.
Chłopiec wcale się tym nie przejął. Patrzył gdzieś ponad moją głową. Odwróciłam się i spojrzałam w tamto miejsce. Wejście do zaułka zagradzały trzy dziewczyny.
-O co chodzi? – zapytałam nieprzyjemnym głosem
-Mistrz chce cię zobaczyć – warknęła ta niebieskowłosy wypluwając peta z ust.
-Jaki znowu Mistrz?
-Ja – odpowiedział głos zza trzech dziewczyn.
Wszystko nagle stało się oczywiste.

***

„Hao Asakura. Yoh spotyka go na lotnisku. Atakuje nas, ale nikt nie może dać mu rady. Wygląda jak mój przyjaciel Brązowe długie włosy, brązowe oczy, nosi beżową pelerynę i ciemne spodnie. Towarzyszy mu spora grupa szamanów” – słowa z notatnika Morty’ego nagle zabrzmiały jej w uszach. Wszystko było już jasne. Cała ta kradzież i zwabienie jej tutaj. Nie ma nawet Światła Północy, żeby się ochronić. Była bezbronna.
- Thane pracuje dla ciebie, prawda? – zapytała pustym głosem. Czuła, że żal zaraz odbierze jej mowę. Serce kuło boleśnie.
Hao uśmiechnął się pogodnie.
-Domyślna jesteś.
Dziewczyna była bliska płaczu.
- Czego chcesz?
- Po prostu porozmawiać – uśmiechnął się jeszcze szerzej.

***

Gdzie ta Karina? Ile można gonić małe dziecko? Już dawno po walce. Wszyscy już poszli. Trybuny świecą pustkami. Gdzie ona się podziewa? Czekać na nią, czy iść do hotelu? Co mam tu robić? Idę. Ostatnie spojrzenie na arenę. Fircyk… to jest Thane stoi nad leżącym Wikingiem. Co on do cholery wyczynia? Dlaczego pomaga mu wstać? O Boże… on się uśmiecha... Światło Północy błyszczy w jego ręku.
KARINA!

***

-O czym ty chcesz rozmawiać ze MNĄ?- moje zdziwienie sięgało zenitu.
Hao w ogóle nie przestawał się uśmiechać. Wyglądał zupełnie, jak Yoh, ale było w nim coś, co mi w to podobieństwo nie pozawalało uwierzyć. Wiatr wiał niespokojnie. Mimo przerażenia zauważyłam, że zbiera się na burzę.
- O czym chce rozmawiać? Dobre pytanie… Może po prostu o przyszłości?
-Czyjej?
-Twojej, moja droga, twojej…

***

Zbiegam z trybun. Gdzie mam jej szukać? Co robić? Pytam jakiegoś przechodnia czy nie widział dziewczyny w żółtej sukience i Murzynka z torbą. Pokazuje mi drogę na zachód. To niedaleko. Zdążę ją obronić. Oby… Śpiesz się!

***

Leciał jak szalony. Czuł, że się zbliża do niej. Była w niebezpieczeństwie. Największym w swoim życiu. Ale zdąży. Wiedział to. Pomoże jej. Za to wszystko, co dla niego zrobiła. Uratuje ją. Tak jak być powinno.
Znajdował się już naprawdę, blisko kiedy drogę zastąpili mu dwaj szamani. Jeden, wzrostu Ruffio, ubrany w strój do rugby wyglądał jakby ktoś przekarmił go sterydami dzieciństwie. Twarz drugiego zasłaniała chusta. Chyba był Arabem.
- Śpieszysz się gdzieś lalusiu? – zapytał rugbista
Przez chwilę oceniał swoje możliwości ucieczki. Nie było żadnych. Cholerna pułapka.
- Abdul, wiesz, co robić – zaśmiał się rugbista w stronę Araba.
Szaman wyciągnął z kieszeni sznur czerwonych korali.
- Za chwilę znajdziesz się po drugiej stronie – wysyczał niczym wąż.
Wiedział, że nie da rady uciec. Ale ona czekała na jego pomoc… Zamknął oczy. Chciał mieć to za sobą.
- Wybacz.. – wyszeptał, ale stało się coś dziwnego.
Zamiast ścieżki do świata duchów ujrzał masę czerwonego światła. Ktoś krzyknął „ Dzika furia!” i zrobiło się bardzo cicho. Arab i rugbista leżeli twarzami do ziemi. Wokół było pełno krwi. Patrzył dalej. Kilka kroków przed nim stał Lock dysząc ciężko. Gararoto wyszła z jego miecza i uśmiechnęła się lekko. Lock odwrócił się w jego stronę.
- Co tak stoisz? Mieliśmy ją ratować. Nie będzie czekać wiecznie – uśmiechnął się do niego pierwszy raz w życiu.
Odpowiedział mu uśmiechem.
- Co zrobiłeś?! – rozdziawiła usta najszerzej jak mogła.
-Nie dosłyszałaś? – zdziwił się uprzejmie – Chyba powtórzę. Sfałszowałem drugą przepowiednie Księgi Szamanów.
Karina wciąż wpatrywała się z niego, nie mogąc zrozumieć ani jednego słowa z tego, co powiedział. Wokół panowała cisza. Trzy dziewczyny na straży wciąż były w gotowości. Jasnowidząca postanowiła grać na czas.
- Jak to zrobiłeś?
- Po co ty chcesz grać na czas?- roześmiał się jakby czytał jej w myślach- Ale opowiem ci bo to całkiem ciekawa historia. Użyłem do tego swojej matki.
- To niezbyt miłe- zauważyła złośliwie
-Fakt… Keiko bardzo to przeżyła…
-SŁUCHAM?
- Och, więc jednak Anna nie powiedziała ci prawdy? Jestem bratem Yoh.
-Nawet podobny do niego jesteś – wymamrotała z mdłym uśmiechem
- Nawet nie wiesz jak bardzo jestem inny od niego – powiedział poważnie.

***

-Dlaczego mi pomogłeś? – pytam
Po minie Gararoto widzę, że też chce to wiedzieć. Lock przystaje na chwilę i patrzy na swój miecz. Cały jest we krwi.
- Tylko razem mamy szansę ją uratować, bez względu na to czy cię nienawidzę.
Chowa miecz do pochwy. Gejsza patrzy na mnie i wzrusza ramionami. Chyba nie spodziewałem się innej odpowiedzi. Czas naglił.

***


- Więc to wszystko po to, bo miałeś przeczucie, że to o mnie ta przepowiednia? Poleciałeś z Ameryki do Japonii, żeby zrobić ze swojej własnej matki, zombie, co ją o mało nie zabiło. Sprawiasz, że ochrona idzie do jednej osoby, co też o mało ją nie zabija. Wysyłasz swojego poplecznika, żeby mnie zbajerował i truł jakimś proszkiem na zauroczenie. Przekupujesz drużynę z Norwegii żeby postraszyli Thane przed walką, żebym oddała mu Światło Północy i była bezbronna? Potem każesz ukraść mi torbę, zapędzasz do ślepego zaułka i zjawiasz się jak gdyby nigdy nic.
- Wszystko zrozumiałaś. Brawo!
-Jesteś psychiczny, Hao, wiesz?
-Wielu ludzi mi to mówiło, ale ja po prostu wierzę twoje umiejętności. Masz dar. Ja też go mam, ale nie tak wielki jak twój. Pomyśl ile mogłabyś zyskać gdybyś pozwoliła mi go wytrenować. Mogłabyś ostrzegać ludzi przed niebezpieczeństwami. Świat by cię kochał. Wszyscy leżeliby u twoich stóp. Byłabyś sławna. Sława – tego przecież pragniesz –twarz chłopaka powoli zaczynała przybierać szaleńczy wyraz.
Opowiadał coraz głośniej i coraz bardziej gestykulował. Przestępował z nogi na nogę. Mówił jej o pięknym świecie, który ona też przecież widziała w swoich wizjach i że mogą razem zaprowadzić harmonię tak jak być powinno. Snuł wizję ziemi z samymi tylko szamanami, którzy jako jedyni umieją z nią współistnieć nie niszcząc jej. Opowiadał jej o miłości, jaką żywi do tego świata i jak bardzo jest mu drogi. W każde słowo wkładał całe swoje serce. Wierzył z całej duszy w to, co mówi i miał nadzieję, że ona też zrozumie. Patrzał na tą dziewczynę w żółtej sukience i czuł jak się boi. Jak bardzo się waha. Jego głos stał się łagodny, jak głos matki, kiedy uspokaja dziecko. Tłumaczył jej, jakie to ważne, by się do niego przyłączyła, bo on, Hao, poprowadzi ją po właściwej drodze i pokaże jej możliwości, jakimi dysponuje.
- Nie rezygnuj z potęgi – stwierdził na końcu
-Mówisz jak Keiko – zauważyła
-Myślisz, że, dzięki komu tak się stało? To ja z tobą wtedy rozmawiałem jej ustami. Chciałem cię przygotować.
Kiwnęła głową z powątpiewaniem. Trzy dziewczyny wciąż stały gotowe do ewentualnego ataku. Mały Oppacho wciąż siedział na ziemi ściskając torbę w rękach. Hao przypatrywał jej się wzrokiem szaleńca. Zapanowała nieznośna cisza. Chłopak niecierpliwił się z każdą chwilą.
- Jak brzmi twoja odpowiedź? – głos mu drżał z podniecenia.
Westchnęła i spojrzała na niego ze współczuciem.
- Żal mi cię, Hao. Wierzysz w coś, co nie istnieje. Nie ma utopi. Ideały nie istnieją. Myślisz, że ludzie pokochają cię za to wszystko, co zrobiłeś? Mylisz się. Masz wielkie marzenia, ale czy to nie za dużo? Świat nie jest na nie gotowy… A sława? Tak, kiedyś była ważna, ale teraz liczą się dla mnie inne rzeczy. Wybacz Hao. Nie przyłączę się do ciebie.
Wiatr zawiał nieprzyjaźnie, a kilka kropel deszczu spadło na ziemię. Zrobiło się zimno. Woda spadała coraz szybciej. Ulewa była już faktem.
Chłopak stał niewzruszony. Jego ubranie było po kilku chwilach całkowicie przemoczone. Brązowe włosy wiły się kosmykami wokół twarzy. Uśmiechał się. Nawet, gdy powiedział do trzech dziewczyn „Zabić ją” wciąż miał pogodny wyraz twarzy.

***

Pierwsza myśl: Uciekać! Druga: nie ma, dokąd. Hao zniknął tak jak się pojawił. Trzy dziewczyny były już gotowe do ataku. Wielka Zbroja, kukła z dynią zamiast głowy i podobizna Morty’ego przeciw bezbronnej szamance. Niezłe mi ziółko z niego. W jednej chwili mydli ci oczy tymi dyrdymałami o sławie i harmonii by za chwilę skazać na śmierć. Nie ma co, wpadłam jak śliwka w kompot.
Pierwszy strzał pada od rudej dziewczyny z haloweenową kukłą. Odbijam się od ziemi i robię salto, tak jak uczyłam się w cyrku. Patrzy na mnie z uznaniem.
- To było niezłe.
-Nie przyszłaś tu na pogaduszki, Machi – mówi niebieskowłosa – Skończmy to szybko. Ashcroft! Kula zapomnienia!
Wielka zbroja rusza na mnie i atakuje wielką kulą foryoku. Znów udaje mi się uciec, ale dostaje w ramię. Czuje jak ciepła krew spływa po niej. Kolejne ciosy padają bez ostrzeżenia. Wszystko trwa może z kilka minut. Deszcz zacina coraz mocniej z każdą chwilą. Gdzieś oddali słyszę grzmot. Ile czasu mi zostało? Ledwo stoję na nogach. Każde ich uderzenie przybliża mnie do śmierci. Machi śmieje się ze mnie. Nie mam siły nawet jej odpysknąć. Przed oczyma wyskakują mi różne sceny. Złość Anny, kiedy zabrałam jej misia, oczy Locka, Tunel Tartaru, Świątynia Nay’a i noc, w której poznałam Rai. Ucieczka z domu. Podróż przez Azję. Misja od mistrza. Podróż z Ryu. Ból po oddaniu ochrony. Wielka Pustynia. Pierwszy uśmiech Thane. Obietnica dana Annie. Nagle dociera do mnie sens moich koszmarów. „Nie wolno łamać danego słowa” Hao sam mnie ostrzegł. Co ja najlepszego zrobiłam? Wszystkie barwy zmieniają się jak szalone. Ból i zimno. Jedyne, co czuje. Nagle robi mi się ciemno przed oczyma. Ostatnia wizja. Staje prosto. Czas umrzeć z godnością.
- Powiedzcie Hao, ze nigdy nie zostanie Królem Szamanów. Nigdy!
Ból ustępuje ciemności.

***

Usłyszał jej głos” Powiedzcie Hao, ze nigdy nie zostanie Królem Szamanów. Nigdy!”. Przyśpieszył ile sił w nogach. To ostatnie metry. Biegł jak szalony. Ale było już za późno. Kiedy znalazł się w zaułku wiotka postać dziewczyny w żółtej sukience właśnie padała na ziemię. Niedaleko uderzył piorun. Patrzył na to, co miał przed oczami i nie mógł uwierzyć. Miał ochotę płakać, ale nagle wstąpiła w niego dzika wściekłość. Właśnie umarły w nim wszystkie uczucia, wszystkie poza przemożną chęcią zemsty. Gorąca nienawiść rozlała mu się w żyłach. Wyciągnął miecz z pochwy.
- Stać! – krzyknął do dziewczyn, które zabiły Karinę i właśnie się oddalały.
Kanna popatrzyła na niego spode łba
- Czego?
- Zemsty – odpowiedział ze strasznym uśmiechem.

***

Gararoto już chciała wejść do miecza, ale Lock zatrzymał ją gestem ręki.
- Co ty robisz? Jak masz zamiar walczyć? – zdziwiła się gejsza
-Zechcesz czynić honory, przyjacielu – zwrócił się do mnie.
-Tak, przyjacielu – uśmiechnąłem się – za zemstę!
- Za zemstę!

***

Krew ze ściętej głowy ostatniej z Hanagumi, Marion, opryskała Oppacho twarz. Mały Murzynek widział wszystko. Przerażony siedział w miejscu, nie wypuszczając torby Kariny z rąk. Lock podszedł do niego wolnym krokiem. Oppacho nigdy w życiu nie bał się tak bardzo. Był niemal pewny swojej śmierci. Widział, co ten samuraj zrobił z Hanagumi. Wszystko było gorsze od takiej śmierci. Lock zbliżał się nieuchronnie. Chłopczyk trząsł się jak galareta. Kiedy samuraj pochylił się nad nim zamknął oczy.
- Idź do swojego pana i przekaż mu to, co Karina powiedziała przed śmiercią. Ode mnie dodaj, że lepiej, żeby nigdy mnie nie spotkał, a będę go szukać póki go nie zabije. – wyszeptał złowrogo wyrywając mu torbę rąk. Murzynek już nigdy nie powiedział nawet słowa.

***

Deszcz ustał. Szkoda, że nie mogę tego powiedzieć o swoich łzach. Klęczeliśmy obydwoje przy zmasakrowanym ciele. Tylko żółta sukienka, teraz cała we krwi, przypominała o właścicielce. Nie było już dziewczyny, z którą przemierzyłem pół świata dzieląc biedę i radość. Nie było dziewczyny, która była mi pomocą i przyjaciółką w doli i niedoli. Nie było już jasnowidzącej.
Lock nie odzywa się. Chyba to jeszcze do niego nie dotarło. Mną i tak już targała rozpacz. Nagle samuraj wstaje.
- Co ty robisz?
- Odchodzę. Mam zamiar znaleźć Thane i sprawić, żeby cierpiał, chociaż połowie tak jak my. Potem będę szukać Hao i pomszczę Karinę. Obiecuje ci to na mój honor! – wyciąga miecz, ten którym zabił już pięć osób. Ile jeszcze ofiar zabije, wie tylko on. Odchodzi nie patrząc na jej ciało. Gararoto odwraca się i skłania lekko.
- Przepraszam i żegnaj – szepcze szybko i odchodzi za nim.
Zostaje sam. Widok jej martwego ciała wzbudza we mnie najgorsze uczucia. Pochylam się nad nim.
- Jak mogłaś mi to zrobić?! – krzyczę – Jakim prawem?! Karina! Odezwij się! Nie wolno ci było umrzeć! Nie wolno!
Żal i wściekłość nie pozwala mi myśleć. Wrzeszczę coraz głośniej.
-Karina!! Dlaczego?! – łykam łzy – Parzcież... przecież... cholera! Kochałem cię, słyszysz?!
-Ech Rai.. Rai.. Naprawdę musieli mnie zabić, żebyś w końcu mi to powiedział?
Odwracam się i widzę Karinę. Tak mi się wydaje. Ale to ona. Roztrzepane brązowe włosy, wielkie oczy i żółta sukienka.
- Ale jak?
- No przecież umarłam. Jestem teraz duchem.
Nagle dociera do mnie sens jej słów. I nie było szczęśliwszego ducha niż nie.

***

Chmury powoli rozstępowały się pod jego siłą.
-Jak widzisz dla nas to już koniec, a dla nich nowe życie. Nie musisz się już martwić, Anno.
-Wiem – odparła – ale.. co z proroctwem?
-Wygłosiła je tuż przed śmiercią – powiedział i uśmiechnął się.
-Więc jest jeszcze jakaś nadzieja?
-Zawsze istnieje promień nadziei. Nie straćmy go! – rzekł Nay, a promień słońca rozświetlił mu jego boską twarz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Pią 21:20, 24 Mar 2006    Temat postu:

Mimo, że wiedziałam, co się ma stać, to nie powiem, zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Jak zwykle napisałaś ładnie, składnie i z sensem, a do tego ciekawie i z morałem. E, co ja się będę wysilać na jakiś ładny koment... po prostu genialne!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Pią 21:30, 24 Mar 2006    Temat postu:

Ale masakra...hum...nie przesadziałaś troszkę z tą krwią? A tak poważnie nie lubie całkowitych Happy endów, wiec końcówka świetna Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kitty
Nothern Lights Redaction



Dołączył: 14 Gru 2005
Posty: 801
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: uciekłam? Z wariatkowa, a jak? ^^

PostWysłany: Pią 21:45, 24 Mar 2006    Temat postu:

;_______; *szok* ja... *jąka się* to... To było piękne! *-* Jak to nie happy end? Rai wyznał miłość i to jest happy end [K: Do trupa, ale nie wnikam =="] ty też jesteś trupem, nie zapominaj [K: Będziesz się teraz szczegółów czepiać ==] Lubię to robić, przecie mnie znasz ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Pią 21:51, 24 Mar 2006    Temat postu:

No taki całkowity happy end to nie był...taki połowiczny...kocham takie zakończenia od 3 klasy postawówki....(jeden piesek przetarł szlaki)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fly
Szaman



Dołączył: 25 Gru 2005
Posty: 491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tokio

PostWysłany: Pią 23:50, 24 Mar 2006    Temat postu:

*wbiega z trzaskiem*Jee! *wyciąga aparat i robi zdjęcia* [A: Masz to? *otwiera notatnik* Mam! ^^' [A: Ok, artykuł wkoncu nam się uda xD] Co ma znaczyć wkońcu? =='[A: Cóż.....] ==' Ok, ale nadal mamy Karinko do was (teraz do WAS , nie do Raiego) Kilka pytań ^^ *oświadcza i odbiega*

(Ps. Oczywiście część świetna x3'' [A: Napisz jeszcze, że czekasz na następną =='] Zamknij sie xD'')


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Sob 11:55, 25 Mar 2006    Temat postu:

Ja się jej czasami boje^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kitty
Nothern Lights Redaction



Dołączył: 14 Gru 2005
Posty: 801
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: uciekłam? Z wariatkowa, a jak? ^^

PostWysłany: Sob 13:33, 25 Mar 2006    Temat postu:

Nie martw się ja też... Ale zaraz! Dziennikarstwo to moja robota! -.- [K: Tak, udowodnisz to kończąc wywiad z Karą xP] Ej! Spadaj =="

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fly
Szaman



Dołączył: 25 Gru 2005
Posty: 491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tokio

PostWysłany: Sob 14:19, 25 Mar 2006    Temat postu:

....==' Nie, Ty masz byc artystką! [A:..... ==''' a ty..?] Moja tajemnica, zresztą to Ty wymyślasz TAKIE pytania...==' [A: ^^'' Ale mog eto opublikować?] co? ==' [A: no, wiesz.... *chce wytłumaczyć*] Cicho..... =='

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kitty
Nothern Lights Redaction



Dołączył: 14 Gru 2005
Posty: 801
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: uciekłam? Z wariatkowa, a jak? ^^

PostWysłany: Sob 22:09, 25 Mar 2006    Temat postu:

Ja mogę być i artystką i dziennikarką ^^ [K: Nie za dużo tego dobrego?] Nie! xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fly
Szaman



Dołączył: 25 Gru 2005
Posty: 491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tokio

PostWysłany: Sob 22:31, 25 Mar 2006    Temat postu:

Nie, możesz....! Masz być ARTYSTKĄ! A ja bd dziennikarką! ^^'

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 12, 13, 14  Następny
Strona 13 z 14

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin