---->Shaman prince (20 lat później)<-----
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 14, 15, 16  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Nie 18:29, 26 Mar 2006    Temat postu:

Spodziewałam się wszystkiego, tylko nie tego... cóż, jak zwykle ładnie napisane, ciekawe i w ogóle super.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Pon 13:54, 27 Mar 2006    Temat postu:

Daryśka napisał:
Spodziewałam się wszystkiego, tylko nie tego... cóż, jak zwykle ładnie napisane, ciekawe i w ogóle super.


No tak niezły wybryk...co?

Dzięki wszystkim....

Hum nowe...tak prawde mówiąc to średnio jestem z tego zadowolona....

Odcinek XIV – Niewola

Wystrzelił kolejny pocisk, silniejszy i większy od pierwszego. Ogień uderzył w tarcze, która pękła. Milena odskoczyła w tył. Ledwo zdołała umknąć przed płomieniem. Gestem przywołała Logala. Dziwaczny duch zasłonił ją swoim „ciałem”. Kazała mu użyć uderzenia meteorytu. Duch uniósł się w powietrze. Opadał prosto na Marwela, a ten nie zamierzał schodzić mu z drogi. Zamiast robić unik szaman uśmiechnął się i machnął dłonią. Na drodze ducha Mileny pojawił się czerwony olbrzym. Jednym machnięciem potężnej łapy odparł atak. Logan przeleciał przez magazyn niczym odbita piłka, upadając dokładnie po stopami swojej szamanki. Dziewczyna krzyknęła jego imię. Podniósł się i zaatakował ponownie uderzeniem meteorytu. I tym razem spotkał go ten sam los. Marwel ciągle się uśmiechał. Każdy ruch wykonywał dokładnie i powoli, jakby od niechcenia. Pociski rzucane przez jego ducha za każdym razem były precyzyjnie wymierzone. Za każdym też razem dziewczyna odskakiwała przed nimi dosłownie w ostatniej chwili. Jej kontrataki nie były w stanie wyrządzić mu nawet najmniejszej krzywdy. Co więcej nie była w stanie zmusić go, nawet do tego, aby przesunął się chociażby o milimetr.
Kolejny pocisk. Milena wykonała unik, ale w jej ruchach nie było już tej zwinności z początku walki. Poczuła ostry, piekący ból prawego ramienia. Katem oka spojrzała na nie. Spalony rękaw bluzki przykleił się do ciała. Wyprostowała się. Czuła się okropnie słaba. Stopniowo, traciła kontrolę nad Loganem. Nie była już w stanie używać swoich najsilniejszych ataków. To kosztowało ją zbyt wiele foriyoku. Pozostał jednak cały arsenał słabszych ciosów. Ciosów, które szaman w czerwonej szacie odganiał jak uprzykrzone muchy, które i tak nie są w stanie nic mu zrobić. W końcu i te ataki się wyczerpały. Logan zamigotał parokrotne, poczym zniknął. Szamanka osunęła się na kolana. Walka kosztowała ją nie tylko całe foriyoku, oraz prawie całą energie. Nie mogła się ruszać. Marwel zbliżył się do niej.

-To wszystko? To nawet nie była walka, myślałem, że tatuś lepiej cię wyszkolił, spodziewałem się po tobie czegoś więcej.
-Niby, czego?
-No pomyślmy – Zaśmiał się. – Czego mógłbym się po tobie spodziewać? Może po prostu lepszej walki i większej siły? Rozczarowałaś mnie Milenko, tak jak twój ojciec. No, ale cóż, takie życie.-
Szarpnął ją za poparzone ramię. Zacisnęła zęby, aby nie krzyknąć. Spojrzała mu w oczy. Były jak maska, żadnych uczuć, żadnych nawet najmniejszych emocji. Odwrócił się do niej. Jego ludzie zdążyli już dojść do siebie. Skinął na nich. Podeszli.
-Zakuć ją!- Polecił.
Odwróciła z obrzydzeniem głowę w bok. To było jedyne co mogła zrobić, bo jeden z kulturystów trzymał ją mocno po pachami. Nie miała nawet sił, aby się wyrwać, zresztą nawet gdyby, to i tak było zbyteczne. Siłacz przeciągnął ją w stronę chłopca. Na ławie znajdowało się jeszcze dość miejsca na drugiego więźnia. Ciągle się nie broniła, nawet słowami. Po prostu pozwoliła założyć sobie żelazo na nadgarstki i kostki u nóg. Marwel spojrzał na nią z góry.
-Wiesz, że jesteś ładna? Szkoda by było gdybym musiał cię zabić, wiec na radzie tego nie zrobię. A może nawet wcale, zobaczymy...
-Co za wspaniałomyślność. – zakpiła
Pochylił się i z całej siły uderzył ją w twarz. Zabolało.
-Jesteś bezczelna. Tego nie lubię.

*****

Szeleścił szatą, gdy się oddalał. Milena nie patrzyła na niego. Nie patrzyła na nic. Po twarzy spływała jej cienka, ciepła stróżka. Nie była to łza. Była to krew. Marwel przy okazji owego policzka zranił ją dość mocno wielkim, kanciastym rubinem swojego złotego sygnetu.

*****

Jasnowłosa kobieta siedziała na ganku z podkulonymi nogami. Nie poruszała się, jej oczy i policzki były mokre od łez. Trwała w takim odrętwieniu już kilka godzin. Nie odzywała się też ani słowem. Patrzyła tylko tępo przed siebie. Obok niej stał talerz z kilkoma kanapkami. Ze śniadania. Nawet ich nie dotknęła. Nie odczuwała głodu. Targało nią zbyt wielkie zmartwienie, zbyt wielkie żeby mogła jeść, spać, czy też działać w jakikolwiek sposób. Jej małego dziecka nie było w domu już drugi dzień, wiec nic dziwnego, że z Anny jakby uszła cała energia, a na każdą podjętą przez Yoh próbę pocieszenia jej reagowała niewyraźnym mruknięciem, oraz zwróceniem twarzy w przeciwną stronę. Szaman powoli zarzynał mieć tego dość. On także mocno odczuwał brak synka, a widok żony w takim stanie wcale mu nie pomagał. Wręcz przeciwnie. Cierpiał z tego powodu jeszcze bardziej, bo wiedział, że nie jest w stanie jej pomóc. Przez to jej towarzystwo było dla niego trudne do zniesienia. Czuł się całkowicie bezradny. Wewnętrznie rozpadał się na małe kawałeczki. Ledwo tamował łzy. Nie mógł przecież się mazać. Nie chciał przecież dodatkowo załamywać Anny, tym bardziej, że to on był w tym domu mężczyzną.


****

Anna podniosła się, ciągle tempo wpatrzona w jakiś nieistniejący punkt. Poczym ruszyła w stronę domu. W drzwiach salonu natknęła się na Yoh. Chciała go minąć, ale ten zagrodził całe wejście. Tak dłużej być nie mogło. Od wczorajszego wieczoru mijali się tylko, jak para zupełnie obcych ludzi, nie odzywając się przy tym do siebie nawet jednym, neutralnym słowem. Postanowiła się wycofać. Zdecydowanie złapał ją za rękę.
-Zjadłaś coś? – Zapytał
Spojrzała na niego z wyrzutem. Nie musiała odpowiadać.
-Rozumiem, że nie. Musisz jeść.
-Daj mi spokój! – Wybuchła– Jak możesz! Nie wiesz, co przeżywam?
Nabrał powietrza.
-Nie tylko ciebie spotkało nieszczęście! Wiesz? To też mój syn i dla twojej wiadomości, też to przeżywam...
Obrzuciła go takim wejrzeniem, że szybko pożałował swoich słów.
-Jak możesz! – Rzuciła wybuchając płaczem i nagle odwracając się od męża. Wbiegła na schody. Po chwili Yoh usłyszał odgłos zatrzaskiwanych z całej siły drzwi. Wzdrygnął się. Reakcja Anny sprawiła, że kompletnie już nie wiedział, co ma począć.
-Co ja znowu zrobiłem nie tak? – Zapytał na głos sam siebie. Nie spodziewał się odpowiedzi, a jednak odymał ją.
-Nic, ale nie powinieneś mówić do niej tym tonem. – Amidamaru pojawił się obok i spojrzał mu prosto w twarz. –Sam rozumiesz, że kobiety...
-Tak, jasne, mają monopol na humory. Facetom też mogą chyba czasem puścić nerwy, zwłaszcza w takich chwilach...


******

Wpadające przez okno promienie słońca drażniły Risę. Dziewczynka naciągnęła przykrycie na oczy. Ciągle miała gorączkę, chociaż jej oczy miały swój naturalny kolor. Przynajmniej tyle było w tym wszystkim dobrego, bo trawiąca ją gorączka nie ustępowała mimo leków. Wręcz przeciwnie rosła w zatrważającym tempie. Jej ojciec i siostra chodzili po mieszkaniu jak struci. Nic nich nie cieszyło, nawet nie sili się na uśmiech. Oboje doskonale zdawali sobie sprawę z tego, co jest małej Tao. Oboje wiedzieli, że ma to jakiś związek z tym co dzieje się z Yukiru. Domyślali się zatem, że chłopiec cierpi w ten czy inny sposób, że ktoś wyrządza mu jakąś wielką krzywdę, za nic jednak nie potrafili jednak odpowiedzieć kto i dlaczego. To nawet dla Risy pozostawało tajemnicą, chociaż dziewczynka miała tej nocy dziwny sen. Właściwie to nawet nie był sen. To był koszmar. Najgorszy w jej dotychczasowym życiu.


****

Wszystko wokół płonęło. Ona zaś stała w samym sercu pożaru. Nie mogła się ruszać, ogień otaczał ją całą. Żelazne łańcuchy, wtapiały się w jej ciało. Powodowało to niewyobrażalny ból. Ból jakiego nigdy wcześniej nie czuła. Płomienie zaciskały krąg. Małej brakowało powietrza, a mimo to nie traciła przytomności. Nie mogła też krzyczeć. Jej usta zatykał dym. Topiła się, rozpływała. Pościel pokrywała się stopniowo plamą potu. Szamanka wykrzywiła twarz. Wiele dałaby za to, aby obudzić się z tego koszmaru. Niestety szpony snu okazały się silniejsze...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Pon 14:58, 27 Mar 2006    Temat postu:

Oo rany...
(R: to znaczy, że jej sie podobało^^)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Pon 16:58, 27 Mar 2006    Temat postu:

Gdyby nie to, że Karina już powiedziała "Oo rany..." to powiedziałabym to samo, a tak...trudno, powtórzę się (bo już to chyba nie raz mówiłam) świetnie piszesz! Te opisy są niesamowite, czyta się z zapartym tchem! Nie mogę się doczekać następnejk części, zwłaszcza teraz, kiedy wszystko wydawało się już być rozwiązane, a tu zagmatwało się jeszcze bardziej... (w dużym skrócie: podoba się i chce następną część ^^')

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kitty
Nothern Lights Redaction



Dołączył: 14 Gru 2005
Posty: 801
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: uciekłam? Z wariatkowa, a jak? ^^

PostWysłany: Pon 20:33, 27 Mar 2006    Temat postu:

*myśli* [K: *macha tabliczką z napisem: "Godzina później"*] Kat! Przestań! ==" [K: *szczerzy się i odrzuca tabliczkę na stos innych*] *gleba* Dobra, cio ja chciałam... A! Chciałam powiedzieć coś, ale moje poprzedniczki mnie wyprzedziły i nie mogę powiedzieć xD [K: *szuka w stosie tabliczek i wyciąga z napisem: "Cemy dalej!"*] O! To jest mądre ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Giwi
Widzący Zjawy



Dołączył: 14 Sty 2006
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 6:30, 29 Mar 2006    Temat postu:

mimo że nie czytałam od początku... oniemiałam. Czemu ja nie mam takiego talentu co?
Zauważyłam błąd, ale nie zanczy. Nie wpływa on na całość tekstu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kumiko
Kandydat na Szamana



Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Magiczna Polana

PostWysłany: Śro 23:36, 29 Mar 2006    Temat postu:

Brak mi słów żeby wyrazić jak świetne jest to opowiadanie...
Już nie mogę się doczekać co dalej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bziulka
Gość






PostWysłany: Czw 17:32, 30 Mar 2006    Temat postu:

Hej Smile Czytam twoje opowiadanie i nie mogę wyjść z podziwu... SUPER! Very Happy Piszę też swoje na [link widoczny dla zalogowanych] zapraszam i pozdrawiam Smile
Powrót do góry
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Wto 11:56, 11 Kwi 2006    Temat postu:

Dobra opuszczam się...ale w końcu coś napisałam, tylko, że jakoś nie za fajnie wyszło...(nie tak jak chciałam, rzecz jasna...może się nie zanudzicie...)


Odcinek XV – Rodzina?

Zalany południowym słońcem cmentarz, tylko troszkę ocieniony ogromnymi drzewami. Równe rządki nagrobków rzucają na wąskie alejki ciemne smugi. Do koła panuje cisza, tylko czasem zakłóca ją warkot samochodowego silnika dobiegający z pobliskiej ulicy. Wszystko tu jest takie poukładane. Ptaki śpiewają w gałęziach drzew, nie zakłóca to ciszy. Przeciwnie jest jakby jej cząstka, sprawia, że atmosfera tego miejsca jest znacznie bardziej przyjazna. Nad wszystkim czuwa samotne drzewko na niewielkim wniesieniu. Drzewko, które wbrew pozorną jest prawie tak stare jak to miejsce, albo i starsze. Delikatny ciepły wiatr unosi do góry kilka przedwcześnie opadłych liści, rozwiewa ciemnogranatowe włosy Rei. Dziewczyna nie zwraca na to uwagi. Dalej stoi po środku jednej z alejek z dużym, ciemnym pokrowcem przewieszonym przez prawe ramię, naprzeciw jednego z granitowych nagrobków. Nagrobek ów niczym nie różni się od pozostałych, no może tylko tym, że jest nowy, jak na ten cmentarz. Rei wbiła wzrok w litery na grobowej tabliczce. Westchnęła. Znała ten napis na pamięć, a mimo to zawsze, gdy tu była czytała go na nowo. Przychodziła zaś tu zawsze, gdy coś ją gryzło, oraz gdy nie mogła poradzić sobie z nadmiarem radości. Co prawda ostatnio tych drugich chwil nie było zbyt wiele. Westchnęła ponownie. Poczym odwróciła się i zaczęła powoli zbliżać się do owego pokrytego zielona trawą wzniesienia, na którego szczyt prowadziły kamienne schodki. Granatowowłosa powłócząc nogami wdrapała się na nie. Ostrożnie położyła pokrowiec na trawie, poczym usiadła obok opierając się plecami o drzewo. Odruchowo spojrzała na zegarek, była za piętnaście dwunasta, wiec do treningu został jeszcze kwadrans. Zamknęła oczy. Myślała o siostrze, a ściślej o jej koszmarze, z którego nie można było jej wybudzić. Myślała o jej ciągle narastającej gorączce, o rozkładających ręce lekarzach, nieskutecznych lekach i ojcu. Jeszcze nigdy nie wiedziała go w takim stanie. Przez chorobę Risy stracił jakby kontakt z rzeczywistością. Nic go nie interesowało poza nią. Zaniedbywał wszystkie obowiązki, w ogóle nie zajmował się sprawami firmy. Rei czuła, że jak tak dalej pójdzie to może być źle. Orientowała się miej więcej w sytuacji Yakuma Investit i chociaż nieznana się zbytnio na tej całej ekonomi, to jednak docierało do niej, że jest źle, bo w końcu, która bobrze prosperująca firma pozbywa się nagle połowy załogi? W którym dobrze działającym zakładzie zarząd nagle zmniejsza swoje zarobki o polowe? Dziewczyna nie wiedziała tego, ale czuła, że jeśli Len jakoś się nie otrząśnie to to wszystko może się rozpaść.
Rei wzdrygnęła się. Jak mogła w takiej chwili myśleć o czymś tak błahym? Dlaczego te myśli pałętały się jej po głowie? Nie potrafiła na to odpowiedzieć, ale zdawało się jej, że szkoda jej pracujących tam ludzi.

******
Powoli dźwignęła się z trawy. Nie myślała już o niczym. Chociaż zaprzestanie rozmyślań nie było łatwe, bo one same cisnęły się do jej nastoletniej główki. Ciepły wiatr bawił się jej włosami i fałdami jej letniej pomarańczowej sukienki na cieniutkich ramiączkach. Dotknęła dłonią kory drzewa. Raz jeszcze spojrzała na zegarek. Sekundnik nie poruszał się, a obie wskazówki nie przesunęły się ani odrobinę od ostatniego razu. „No jeszcze tego mi brakowało” – przeleciało jej przez głowę.

***
-Jesteś już – Kilka kroków przed dziewczyną stał mężczyzna w wieku koło pięćdziesiątki o lekko przerzedzonych jasnych włosach. Jego niebieskie oczy patrzyły przyjaźnie na dziewczynę.
-Przynajmniej raz udało mi się nie spóźnić mistrzu. – Opowiedziała Rei siląc się na dowcip. Nie wyszło jej. Faust podszedł bliżej.
-Coś się stało? –Zapytał.
Drgnęła lekko.
-Nie nic. – Powiedziała stanowczo i spuściła głowę. Jakoś nie bardzo umiała kłamać.
-Nie wierze – położył jej dłoń na ramieniu. –Myślę, że jednak coś ci jest. Jak nie chcesz to nie mów. Myślę jednak, że dzisiejszego treningu nici. Jak chcesz to możemy to przełożyć.
Uśmiechnęła się leciutko
-drugi raz?
-Jak chcesz, ale nie wydaje mi się, żeby przyniosło to specjalne efekty...
Dziewczyna słuchała go jednym uchem. Pochyliła się, poczym ściągnęła pokrowiec z Ilzy.


*****

Milena szarpnęła łańcuchami. Była wściekła na siebie, że tak łatwo dała się pokonać. Po jej dłoniach spływały małe krwawe smugi, bo dziewczyna tak zawzięcie próbowała się uwolnić, że lekko je sobie pokaleczyła własnymi paznokciami. Mogła się jednak szarpać do woli. Podobnie z reszta jak leżący obok chłopczyk. Łańcuchy były nadzwyczaj mocne, a do tego dobrze przytwierdzone do ławy. Marwel parzył na to z rozbawieniem. Jego oczy były zimniejsze od lodu.
-Ech jesteś uparta, jeszcze do ciebie nie dotarło, że to na nic.
Nie opowiedziała, tylko rzuciła się jakby w padaczce.
-Panno Asakura, niech się panienka nie dąsa. – Zakpił Marwel – To szkodzi urodzie.
Po raz kolejny odpowiedziała mu głucha cisza. Podszedł do niej i tradycyjnie już uderzył ją w twarz.
-Opowiadaj jak do ciebie mówię.
Udało się jej spojrzeć mu w oczy.
-Nie złamiesz mnie.- Rzuciła wojowniczo
-Zobaczymy.


****

Risa siedziała na łóżku i obejmowała nogi dłońmi. Tego dnia gorączka wreszcie ustąpiła, przynajmniej na chwile. Dziewczynka czuła się zatem zupełnie dobrze, jeśli nie liczyć jakieś dziwnej wewnętrznej obawy, wewnętrznego rozdygotana. Mała Tao robiła wrażenie przestraszonej zagubnej czterolatki i po części tak właśnie się czuła. Targały nią dziwne przeczucia, koszmarne sny nie dawały spokoju. Jaśmin unosiła się obok. Duch dziewczyny z jednej strony cieszył się z poprawy stanu zdrowia szamanki, z drugiej zaś martwił tym, że Risa nie chce nikomu powiedzieć o tym, co się jej śni. Wiedziała, bowiem doskonale, że sny dziewczynki mogą być kluczem do rozwiązania zagadki tej dziwnej gorączki, a co za tym idzie opowiedzą, co dzieje się z najmłodszą latoroślą Asakurów. Spojrzała niepewnie na swoją „panią”. Cichym głosem spytała o sen. Risa wbiła wzrok w powietrze nad nią. Milczała. Duch powtórzył pytanie. Znów nic. Dziewczynka skryła twarz w dłoniach. Jaśmin znikła. Teraz już była pewna, że z Risy nic nie wyciągnie, tym bardziej, że ona najwyraźniej pragnęła zostać sama.


*****

Brązowo włosa szarpnęła się raz jeszcze. Mimo bólu, jaki zadawała sama sobie nie rezygnowała z prób wyzwolenia. „Zawsze jest w końcu jakiś sposób.” –Powtarzała sobie uparcie w myśli. „Zawsze jest jakiś sposób”. Napięła mięśnie. Liczyła, że może uda się jej zerwać jakieś słabsze ogniwo, a potem jakoś już pójdzie. Niestety nie udawało jej się to. Westchnęła i uspokoiła się. Lezący obok chłopiec spokojnie spał. Milena poczuła się sennie, a jednak ona nie mogła zasnąć. Ciągle myślała o tym jak stąd uciec. Pewnie wszystko potoczyłoby się łatwiej i szybciej, jakby mogła kontrolować Logana, ale niestety, jej duch należał teraz do Marwel. Szamanka zacisnęła zęby. Chciała się uspokoić, ale im bardziej się o to starała, tym targała nią coraz większa złość. W końcu gniew odebrał jej siły. Bezwładnie opadła na ławę dusząc z wyczerpania.


*******

Yukiru obudził się nagle i przekręcił głowę. Zobaczył, że leżąca obok szamanka nie śpi.
-Nazywasz się Asakura? – Zapytał cicho
Przytaknęła.
-To może jesteśmy rodziną – twierdził swobodnie.
Dziewczyna odwróciła twarz w stronę chłopca. Nic jednak nie opowiedziała na jego słowa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ive-Hao dnia Wto 16:40, 29 Sie 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Wto 14:39, 11 Kwi 2006    Temat postu:

Rodzina? Oo... ciekawe jak to mozliwe? tak poza tym to mi się podoba^^ zwłaszcza opis Fausta;)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Wto 14:45, 11 Kwi 2006    Temat postu:

oooo Nikt jeszcze nie załapł? dobra wiem głupaka, ale co tam Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Wto 14:47, 11 Kwi 2006    Temat postu:

Chyba jakaś mało domyślna jestem, bo nie wiem... Sad Napisz mi chociaż na priv.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Wto 18:33, 11 Kwi 2006    Temat postu:

O... no, ciekawie, ciekawie... pisaj szybko dalej, co? ^^'

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bziulka
Beznadziejny



Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Iławy :)

PostWysłany: Śro 22:06, 12 Kwi 2006    Temat postu:

Jak zwykle świetnie Very Happy Czekam z niecierpliwością na CD. Hm... czyżby rodzina Asakurów była większa niż mi się zdawało?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Pią 21:49, 14 Kwi 2006    Temat postu:

Czasem się zastanawiam, czy ktoś jeszcze to czyta??

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 14, 15, 16  Następny
Strona 8 z 16

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin