Powrót do przeszłości
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13, 14, 15  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Czw 14:37, 15 Cze 2006    Temat postu:

Tak Fly to juz w następnej^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Czw 21:42, 15 Cze 2006    Temat postu:

Nie no, trafiła kosa na kamień ^^' Ale patent na wygrywanie w karty przy pomocy ducha niegłupi. Tylko trzeba uważać z kim się gra xD'

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Sob 20:32, 17 Cze 2006    Temat postu:

Cz. 25
Szaman i medium

Kochana Anno!(pisała Karina)
Rosja jest w porządku, ale Kolej Transsyberyjska już nie. Nie umiem usiedzieć w miejscu, co doprowadza Rai’ego do szału, ale wole, żeby to on był wściekły niż ja. Poza tym nie ma, na co narzekać. No chyba, że na zimno i paskudne jedzenie. Ale cóż… przeżyłam zrzędzenie Yoh-May, kiedy niechcący ogoliłam go na łyso, przeżyje i to.
W pociągu poznałam jednego szamana. Nazywa się Otaru Namida. Jest różdżkarzem i na dodatek medium. Zdolny chłopak, ale straszna ciamajda. Ktoś porwał jego matkę dla jej zdolności szamańskich, a on postanowił ją odszukać. Jego duchem stróżem jest jego starsza siostra – Kouya. Na pewno byś ją polubiła. To kawał twardej baby, która wie, czego chce. Założę się, że gdyby jej nie zabito, miałaby wszelkie predyspozycje, żeby zostać Królową Szamanów. Rai trochę się jej boi, ale to zrozumiałe.
Mam nadzieje, że Keiko i Tamara nie martwią się już moim odejściem. Nie chciałabym, żeby było im przykro z mojego powodu… Tak wyszło. Po prostu. Czy kiedyś wrócę? Pewnie tak, ale jeszcze nie teraz… Świat musi o mnie usłyszeć. Ale dosyć tych jakże optymistyczny rozważań. Pozdrawiam Cię i ściskam mocno.
Wspomnij mnie miło.
Karina
PS: zapomniałabym napisać. Okazało się, że zostałam jasnowidzącą. Rai, twierdzi, ze to jego wina, ale ja wole myśleć, że to mój wrodzony talent.

***

- Otaru! – krzyknęłam przez cały przedział.
Jasnowłosa głowa chłopca wychyliła się zza ostatniego siedzenia. Podeszłam do niego bliżej. Znowu czytał jakąś książkę. Gdyby mógł tylko by to robił. Powinnam go tego oduczyć. Na siedzeniu obok Rai i Kouya grali w karty. Nie chciałam się odzywać, ale mój stróż oszukiwał tak bezczelnie, że na miejscu Kouy dawno zdzieliłabym go po łbie.
- Tak? – zapytał uprzejmie Otaru
- Prośba: wezwij jakiegoś ducha. Potrzebuje kogoś, kto by dostarczył list dla mojej siostry.
- Jasna sprawa – uśmiechnął się tym swoim naiwnym uśmiechem, po czym odłożył książkę i wyciągnął korale z kieszeni.
Robił to zupełnie inaczej niż Anna czy Kino, domyślam się, że to zależy od nauczyciela. Mamrotał pod nosem kilka formułek, a łańcuch paciorków w jego rękach zajaśniały mdłym blaskiem. Przez chwilę przestraszyłam się, że ktoś to może zobaczyć, ale przecież nikogo w przedziale nie było. Z resztą czy kośby uwierzył w to, co by zobaczył?
Niewiadomo skąd powiał nagły wiatr. Rai obserwował to wszystko ze zdumioną miną, a w tym czasie Tami bezceremonialnie zajrzała mu w karty. Otaru mamrotał coraz głośniej, a korale zajaśniały jeszcze bardziej. Wtedy na środku przedziału pojawiło się widmo. Zamrugałam z niedowierzaniem. Przede nastał autentyczny duch listonosza, w granatowym mundurze czapce. Otaru uśmiechnął się z satysfakcją.
- Dokąd mam zanieść ten list? – spytało mnie widmo metalicznym głosem
- Izumo w Japonii. Dom Asakurów. Anna Kyoyama.
- Izumo w Japonii. Dom Asakurów. Anna Kyoyama. Zapamiętałem – skinął głową i zniknął.
Usiadłam na siedzeniu obok medium.
- Musisz mnie tego koniecznie nauczyć – stwierdziłam z przekonaniem.

***

- Nie, nie, nie, ręce musisz mieć niżej – Otaru stał nade mną i nauczał mnie właściwej postawy medium przed wywołaniem ducha. Ja ci dam ręce niżej, baranie.
- Bądź tak miły i siedź cicho, bo nie ręczę za swój prawy sierpowy – warknęłam, ale ułożyłam ręce niżej.
- I teraz zegnij nadgarstki i wyceluj przed siebie.
Rzuciłam mu mordercze spojrzenie, ale bardziej skupiłam się na wykonaniu polecenia. Zgięłam nadgarstki i wycelowałam przed siebie. Wszystko zrobiłam według instrukcji i co? Korale zajaśniały przez chwilę żeby zaraz zgasnąć.
- Mówiłem ci, że masz przed siebie celować. Przed siebie. Mówiłem!
- Żebym ja ci zaraz w twarz nie wycelowała – warknęłam.
Niestety nie doszło do rękoczynów, bo do przedziału weszli Rai i Kouya, gapiąc się na mnie z niekłamanym zainteresowaniem. Cóż… Stałam na środku korytarza w rozkroku z wyciągniętymi przed siebie rękoma. Musiało to wyglądać, co najmniej komicznie. Jedynie, czego w tamtej chwili pragnęłam to odzyskanie swojej reputacji.
- Nauczyłaś się już? – spytał Rai szczerząc zęby.
- Pokaż nam – poprosiła Kouya
Świetnie. Cudownie wręcz. Popatrzyłam przed siebie i zebrałam wszystkie myśli. Ułożyłam ręce niżej i zgięłam nadgarstki czując na karku ciężkie spojrzenia przyjaciół. Skupić się. Uda się, na pewno.
Korale zaświeciły lekko. Dobra nasza. „Chodź tu ty, głupi duchu, błagam cię, pojaw się!”. Paciorki drgnęły mocniej.
„A potem, jak już się pojawisz, uduś tego Namidę”
- Cholera –krzyknęłam, gdy korale przestały świecić i opadły w moich rękach.

***

- Poradzisz sobie następnym razem – Rai najwyraźniej czuł się w obowiązku pocieszenia mnie po tym jak potem Kouya legalnie mnie wyśmiała.
- Daruj – mruknęłam nie patrząc na niego – mam świadomość swojej beznadziejności, a twoje słodkie zapewnienia, że tak nie jest nic nie dadzą. Najlepiej daj mi spokój i idź gruchać ze swoją nową przyjaciółką.
Spojrzał nam mnie spode łba i roześmiał mi się prosto w twarz. Tak po prostu. Gdyby nie element zaskoczenia na pewno wyrządziłabym mu niemałą krzywdę.
- Jesteś zazdrosna – stwierdził bardzo rozbawiony
- Masz o sobie stanowczo za wysokie mniemanie, Tamikoe – prychnęłam z wyższością.
Wyglądał na zaskoczonego. Chyba nie myślał, że mu przytaknę?
- A teraz wynocha, bom śpiąca i będę gryźć – dodałam zakrywając się po uszy kocem.
Nie chciałam znosić jego towarzystwa, akurat wtedy, gdy miałam ochotę porządnie się rozpłakać.

***

Postanowił jej nie przeszkadzać i wyszedł na korytarz. Z braku lepszego zajęcia zaczął wglądać przez okno, ale i to szybko mu się znudziło. Za szybą znów było widać tylko lasy. Ile raz można oglądać to samo? No chyba, że było się Kariną. Miał nadzieje, że do jutra ochłonie i przywita go jak zwykle pełna zapału i energii. Napisał palcem na szybie „K.K”, ale szybko starł. Obok niego zmaterializowała się Kouya. Ona również wyjrzała przez okno by potem spojrzeć na niego.
- Kłopoty w raju, co? – zapytała
Oparł policzek o szybę. Drzewa za oknem wciąż uciekały jak szalone.
- Tak jakby - mruknął bez entuzjazmu.
Doskonale zdawał sobie sprawę, że z ambicjami Kariny nie ma żartów. Inny już dawno dałby sobie spokój, ale ona… Kiedy sobie coś postanowiła, nie było odwrotu. Z jednej strony bardzo mu to imponowało, z drugiej wiedział, że mogą wyniknąć z tego różne nieprzyjemne rzeczy. Wiele nieprzyjemnych rzeczy… Westchnął cicho i zauważył, że Kouya wciąż się w niego wpatruje.
- Czemu ty tak właściwie z nią podróżujesz… - spytała cicho
- O co ci chodzi?
Wzruszyła ramionami
- Jakby to ująć… nie wydaje ci się, że ona ma cię w głębokim poważaniu?
- Nie to nie tak… - uśmiechnął się lekko – ona po prostu… taki ma charakter. Nie lubi okazywać uczuć. Nie mam jej tego za złe…
- I wierzysz, że uważa cię za przyjaciela?
Kiwnął głową.
- Tak.. stuprocentowo… Z resztą, jesteśmy na siebie skazani… Coś jak przeznaczenie…

Nawet nie wiedział, jak dużo miał racji…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fly
Szaman



Dołączył: 25 Gru 2005
Posty: 491
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tokio

PostWysłany: Sob 20:41, 17 Cze 2006    Temat postu:

*szaleńczy smiech* [A: -.-' i my się znamy...? *oberwał z glana* =='] XD jestem w ficku ! jestem w ficku...! ^^ A częśc fajna, tylko w jednym momencie jest 'stare' imie mojej postaci ^^'''''''

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Sob 20:43, 17 Cze 2006    Temat postu:

o (tu pad niecenzuralne słowo) super (miałam nie komtować, ale się nie da, ja chyba oszaleję...)super duch w roli listonosza wymiękam....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Sob 20:53, 17 Cze 2006    Temat postu:

pierwsza reakcja: ev'rybody love the sunshine^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Nie 12:24, 18 Cze 2006    Temat postu:

ten listonosz to po prostu odpowiedni duch w odpowiednim miejscu i czasie ^^'
No i part świetny. Jak wszystkie pozostałe zresztą Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaede
Szaman



Dołączył: 18 Gru 2005
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sosnowiec (i tak nie wiecie gdzie to jest)

PostWysłany: Pon 12:29, 26 Cze 2006    Temat postu:

,,Nie re,cze za swój prawy sierpowy" - masz jednak w sobie coś mz Anny^^" Ale nie bij mnie! xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Pon 12:56, 26 Cze 2006    Temat postu:

Kaede napisał:
,,Nie re,cze za swój prawy sierpowy" - masz jednak w sobie coś mz Anny^^" Ale nie bij mnie! xD


No przecież to rodzina Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Pon 17:39, 26 Cze 2006    Temat postu:

cz. 26 "mimo wszystko"
Ech nie będzie mnie 17 dni, więc postanowiłam napisać jeszcze jednego parta żebyście o mnie całkiem nie zapomnieli ^^

Żegnaj Kolejo Transsyberyjska, witaj otwarta szoso! Koniec z parszywym jedzeniem i przymusem siedzenia na tyłku. Czas na szeroką drogę i odciski na stopach!
Tego mi było trzeba. Już nigdy więcej nie będę jeździła pociągiem. Nawet gdyby ktoś mi dobrze zapłaci…
- A kto niby miałby ci dobrze zapłacić?
- Tamikoe, nie wtrącaj się do mojego procesu myślowego.
- To odbywa się tam coś takiego?
Nie no ten, duch aż się prosi żeby mu urządzić z tyłka jesień średniowiecza.
Otaru i Kouya idą z nami. Zawsze to więcej par rąk do czarnej roboty. Wczoraj wmówiłam mu, że to jego kolej na robienie obiadu. Już szósty raz z rzędu, ale on nie narzeka. Tylko by spróbował… Z resztą nigdy by na to nie wpadł. Jest na to po prostu zbyt prostoduszny. Założę się o własną nerkę, że w przyszłości dopadnie go jakaś megiera, która wrobi go w szybki ślub i bachora i oskubie z ostatnich pieniędzy. Chyba będę musiała nad nim trochę popracować.

***

I znowu przyszła zima. Wspomnienia wciąż dręczą, ale to minie.. Na pewno.. Wszystko przemija… Patrząc na swoich towarzyszy nie sposób uciec od myśli, że i oni i ja kiedyś zakończymy swoje bytowanie w ten czy inny sposób. Mnie pchnięto własnym mieczem, Kouya ma poderżnięte gardło… Otaru i Karina są jeszcze młodzi, ale przecież też nigdy nie wiadomo, co ich spotka. Wczoraj miałem wizję śmierci chłopaka. Zginie w płomieniach. Nie wiem, kiedy i czemu. I nie chce wiedzieć. Nie powiedziałem o niej nikomu. Nic by to nie zmieniło… Przed przeznaczeniem nie da się uciec…
- Rai, co z tobą?
- Nie pytaj, Kouya. – spojrzałem na nią – Niektórych rzeczy lepiej nie wiedzieć.

***

Któregoś razu zmierzając w kierunku Kazachstanu natrafili na opustoszałą wieś. Długo chodzili między zagrodami i domami nim okazało się, że w jednym z budynków odbywa się wesele, na które zostali zaproszeni wszyscy z wioski. Karina i Otaru szybko zostali zaproszeni do stołu, gdzie matka panny młodej ugościła ich, „czym chata bogata”. Kouya również znalazła sobie towarzystwo, gdyż na weselu pełno było duchów krewnych państwa młodych. Można powiedzieć, że wiodła prym wśród zmarłych i to ona była najczęściej rozchwytywana. Tymczasem, kiedy Karina i Otaru skończyli jeść zaczęły się tańce i właściwie już nikt nie zwracał uwagi na Rai’ego samotnie podpierającego ścianę…

***

- Zatańczysz? – spytał głębokim głosem brat pana młodego.
Uśmiechnęłam się jak jakaś idiotka. Był naprawdę przystojny. Mimo ciemnych włosów i oliwkowej karnacji był posiadaczem bystrych zielonych oczu. Już, już miałam kiwnąć głową, kiedy te oczy coś, a właściwie kogoś, mi przypomniały.
- Wybacz, może innym razem – mruknęłam pośpiesznie przedzierając się tłum ludzi i przeskakując nad nieprzytomnym ojcem pana młodego.
Stanęłam na środku sali rozglądając się uważnie. Kouya walcowała z jakimś duchem ubranym w mundur żołnierski, obok nich Otaru przyciśnięty do piersi matki panny młodej. Ludzie śmiali się, jedli, pili tańczyli do upadłego…
Rai zniknął bez śladu…

***

- Tu jesteś – usłyszał szept koło swojego ucha.
Nie odwrócił się. Milczał. Dziewczyna nie zwróciła na to najmniejszej uwagi i usiadła obok niego. Miliony srebrnych punkcików skrzyły się nad ich głowami. Z budynku wciąż dochodziły ich ochrypłe śpiewy.
„A Kalinka, Kalinka, Kalinka maja…”
- I co, nie odezwiesz się do mnie? – powiedziała chuchając sobie na dłonie. Na dworze było bardzo zimno, a ona była w sukience.
- Co mam ci powiedzieć? Ze nie lubię takich imprez i szczerze mówiąc to mam w dupie czyja była ta Kalinka?
Wiatr wiał nieprzyjemnie.
„Kalinka, Kalinka maja…”
Popatrzyła na niego z ukosa.
- Wierz sam, że nie oto mi chodzi.. A rozpamiętywanie tego, co już się stało nie zmieni tych wydarzeń.
- Łatwo ci mówić – furknął nie patrząc na nią.
- Wierz mi, że nie – powiedziała poważnie i znikła w drzwiach budynku.
„Kalinka maja” … Maja?
Gapił się przez chwilę na zamknięte drzwi. Chyba miał deżawi.

***

- Och, więc nie chcesz się ze mną po prostu pokazywać?! – piękna twarz dziewczyny wykrzywiła się z brzydkim grymasie.
Chodziła po pokoju szeleszcząc fałdami kimona i załamując ręce. Jasnowłosy chłopak obserwował jej wędrówkę, ale nie odezwał się. Wiedział, że wybuchy Mirandy można znieść tylko w ten sposób. A dziewczyna wcale nie miała zamiaru przestać. Po kilkukrotnym przejściu przez pokój i wykrzyczeniu tysiąca nieprzystojnych słów złapała go za chabety i przyciągnęła do swojej twarzy.
- Musisz tam ze mną pójść, nie możesz zrobić ze mnie pośmiewiska! Nie wolno ci! – wycedziła przez zęby.
Spojrzał na nią z politowaniem. Wytrzeszczone oczy i rysy wykrzywione złością wcale nie pasowały do tej zwinnej i delikatnej dziewczyny, której obiecał małżeństwo. Powoli odczepił jej ręce ze swojej szaty i odsunął ją od siebie.
- Są sprawy, ważne i ważniejsze. Nie zostawię ojca w chorobie dla twojego przyjęcia – oświadczył spokojnie – I to wcale nie znaczy, że nie na tobie nie zależy. Zrozum…
Podszedł do niej chcąc ją objąć, ale Miranda odepchnęła go z zadziwiającą jak na nią siłą. Wytrzeszczył oczy i cofnął ręce. Odwróciła się do niego plecami.
- Zawsze jest to samo – warknęła powoli – nigdy nie można na ciebie liczyć. Już tyle razy.. Mam tego dosyć. Dosyć, rozumiesz?
- Ja… - zaczął
-Nie! Cały czas tylko myślisz o sobie! Nie chce tego. Koniec z tym….
Odwróciła się i zdjęła z palca pierścionek. Włożyła mu go do ręki i wyszła trzaskając drzwiami. Patrzył na nie oniemiały.

***

- Śpisz? – szepnął jej do ucha.
Ognisko powoli dogasało. Słychać było tylko chrapanie Otaru i jęki pijących w oddalonym budynku weselnym.
- Nie, czemu pytasz? – usłyszał cichy pomruk ze śpiwora Kariny i po chwili ona sama się z niego wygramoliła patrząc na niego nieprzytomnie. Otaru chrapnął głośniej i przewrócił się na drugi bok.
- Przemyślałem sobie wszystko.. – zaczął niepewnie
- Wszystko, czyli co?
Popatrzył na nią. Wyglądała bardzo zabawnie w piżamie w truskawki ze źle upiętymi włosami. Uśmiechnął się lekko odgarniając jej włosy z czoła.
- O wspomnieniach. I tak już nic nie zmienią…
- Cieszę się, że zrozumiałeś – odwzajemniła uśmiech.
Z budynku weselnego znów popłynęła skoczna muzyka. Rai spojrzał w tamtym kierunku a potem na Karinę. Wstał ukłonił się i wyciągnął rękę.
- Czy mogę prosić cię do tańca?
- Zwariowałeś?
- Jak najbardziej – wyszczerzył zęby, a ona podała mu dłoń.
I tańczyli razem mimo tego, że ona była małą dziewczynką, a on duchem i znajdowali się na środku pola przykrytego śniegiem w nieznanym, nieprzyjaznym kraju.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Pon 19:58, 26 Cze 2006    Temat postu:

No tak biedny Rai chyba jednak bycie jasnowidzącym nie jest dobre nawet dla duchów, ale ostania scena powinna mu co nie-co wynagrodzić...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Pon 21:20, 26 Cze 2006    Temat postu:

bjedny dusiek... ]:>

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Wto 23:06, 27 Cze 2006    Temat postu:

Dla nie-szamanów musiało to 'fajnie' wyglądać- dziewczynka w piżamie w truskawki ze źle upiętymi włosami tańcząca na środku pola z niewidzialnym partnerem ^^'

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Pon 13:08, 14 Sie 2006    Temat postu:

Cz 27 "Rozdzieleni"

Ah wielki kom bak! rany rany ale żem się meczyła z tą częścią, ile się za Wen nagoniłam i dopiero po rozmowie i Ive udało mi się to jako tako zakończyć. I wiesz co Ive? Udało się bez obejrzenia "Love Story"^^
(R: i całe szczescie^^)

Zimnica, że ząb na ząb nie trafia. Jak tak dalej pójdzie to zostanę żywą mrożonką. Ale widoki mamy ładne. To znaczy, byłyby ładne, gdyby nie ta śnieżyca. Nic nie widać. Ale co tam. Nie będę czepiać się szczegółów.
Otaru próbował rozpalić ognisko, ale nie wyszło mu to wcale.
- Daj już spokój – mruknęłam do niego – to bez sensu.
Patrzył przez chwile na mnie z melancholijnym uśmiechem i w końcu rzucił te kilka patyków cudem zdobytych wśród zasp i innych tego typu elementów krajobrazu. Usiadł obok mnie i teraz we dwójkę obserwowaliśmy rozszalałą naturę z naszego wilczego dołu.
Skuliłam się i mocniej opatuliłam głowę szalikiem. Było mi widać tylko oczy. Przez dłuższą chwilę pocierałam zmarznięte ręce o siebie. Niestety z marnym skutkiem. Pozostały tak samo sine i skostniałe jak wcześniej. Jeśli Rai i Kouya nie wrócą niedługo z namiarem na jakąś wioskę to zamarzniemy. Nie chciałam panikować, ale sytuacja nie przedstawiała się najlepiej. Otaru ziewnął przeciągle i przymknął oczy. Szturchnęłam go w żebra.
- Nie śpij, bo zamarzniesz – warknęłam.
- Jestem zmęczony – odparł sennie i oparł się o moje ramie.
-Jeśli teraz się prześpisz to sobie odpoczniesz. Na wieki.
Podniósł głowę i popatrzył na mnie smutno. Widziałam w jego oczach coś naprawdę przygnębiającego i to wcale niezwiązanego z naszą beznadziejną sytuacją. Westchnęłam cichutko.
- Tęsknisz za nią?
Kiwnął głową, ale już na mnie nie patrzył.
- Czasami… -przygryzł wargę- czasami boje się, że jest już za późno. Że jej nie odnajdziemy… Z resztą nawet gdyby nam się to udało, że jej nie odzyskamy… Ech… to wszystko jest trudne- głos zaczynał mu się łamać i zamilkł.
-Nie wolno ci tak myśleć – dotknęłam jego ramienia – Nie wolno. Znajdziesz ją i uratujesz. Na pewno.
- Wierzysz w to?
-Ja tak, ale ważniejsze jest chyba to, żebyś ty w to uwierzył.
Ale nie zdążył nic odpowiedzieć, bo para naszych „wspaniałych” stróżów raczyła zjawić się z wieściami.
- Pakować manatki, dzieciaczki – krzyknęła radośnie Kouya.
Jak na mój gust nie było się z czego cieszyć. Rzuciłam jej tylko mordercze spojrzenie i wstałam z ziemi.
- Niedaleko stąd jest wioska, w której jest szamanka. Rozmawialiśmy z nią. Chce się z wami zobaczyć – wyjaśnił Rai.
- Możecie czuć się zaszczyceni, bo wygląda mi na wredną zołzę, która z byle kim się nie brata – dodała siostra Otaru patrząc na nas z uśmiechem
- Toś mnie pocieszyła – mruknął chłopak i ruszyliśmy w drogę.

***

Budynek, przed którym znalazła się czwórka bohaterów nie wyglądał zbyt zachęcająco. Właściwie bardziej przypominał nawiedzony dom niż chatkę staruszki, która mogła udzielić im pomocy. Okna były pozasłaniane ciemnymi zasłonami, za którymi od czasu do czasu przemykał jakiś tajemniczy cień. Drzewa na podwórku ogołocone z liści wyglądały jak powykręcane ludzkie sylwetki chciwie wyciągające ramiona w stronę przechodniów. Sceneria nie nastrajała optymistycznie do odwiedzin w tym dziwnym miejscu.
Karina popatrzyła na dom bez większego entuzjazmu.
- Nie wchodzę tam – oświadczyła stanowczo.
Kouya wywróciła oczami
- Nie bądź głupia – warknęła zirytowana, na co jasnowidząca wzruszyła ramionami.
- Kiedy ostatnim razem chciałam wejść do czegoś takiego o mały włos nie zostałam kolacją dla bandy wilków, więc nie miejcie do mnie pretensji. Możecie sobie iść. Ja poczekam.
Rai zmaterializował się u jej boku.
- Nie utrudniaj nam – wycedził bo miał szczerą ochotę na nią nawrzeszczeć.
Spojrzała na nich morderczo i skrzyżowała ręce na piersi.
- Nie musicie mnie wszędzie ze sobą ciągać. Ten jeden raz chyba obejdziecie się bez mojej parszywej osoby?
Rai wyglądał jakby miał zamiar zaprzeczyć, ale Kouya pociągnęła go za sobą i cała trójka znikła w drzwiach domu.
Karina została sama wśród szalejącej śnieżycy.

***

Usiadłam na murku i robiłam to, co każdy by robił na moim miejscu.
Nudziłam się niesamowicie.
Próbowałam śpiewać(dostałam ataku kaszlu od zimnego powietrza), jeść(wrony rzuciły się na moje żarcie), podskakiwać(przewróciłam się na śniegu i prawdopodobnie skręciłam sobie kostkę) a o innych próbach nawet nie warto wspominać.
Siedziałam, więc na tym cholernym murku powoli zamieniając się w bałwana, bo przecież śnieżyca ani myślała żeby zaprzestać swojej działalności. Po jakimś czasie prawdopodobnie przysnęłam tak czy inaczej obudził mnie mój upadek twarzą do śniegu. Wstałam zdając sobie sprawę, że jest już ciemno, a obok mnie ktoś stoi. Otarłam śnieg z zziębniętej twarzy i popatrzyłam na osobę przypatrującą mi się z zainteresowaniem. Okazała się nią być siwa kobieta w bliżej nieokreślonym wieku. Uśmiechała się kpiąco, więc posłałam jej spojrzenie numer pięć” Nikt nie będzie się śmiał z Kariny ty głupi babsztylu!”.
- Czemuż to szanowna panienka Kyoyama pogardziła moją gościną? – zaczęła
- Mamusia panienki Kyoyama mówiła jej, że nie wchodzi się do domu obcych bab – odparłam wyniośle zadzierając nos do góry.
- Mądra ta twoja mamusia – powiedziała bez cienia ironii – Marianna zawsze trzymała się swoich zasad.
Odwróciłam gwałtownie głowę.
- Znałaś ją?
- A i owszem. Była moją uczennicą tak jak Ikko Namida.
Szybko domyślałam się, że mówiła o matce Otaru i Kouy. Nie za bardzo wiedziałam, co powiedzieć. W głowie kłębiło mi się tysiąc myśli, jakiś dziwnych wspomnień, urywków nocnych rozmów przeprowadzonych z Otaru… W końcu przyszło mi do głowy jedno jedyne pytanie. I traf chciał, że przerastało swoją głupotą wszystkie inne głupie pytania, jakie kiedykolwiek zadałam w życiu.
- Wie pani, gdzie ona jest?
Kobieta zgodnie z moimi oczekiwaniami uśmiechnęła się kpiąco. Mogłaby mi tego oszczędzić. Wiem, że nie grzeszę zbytnią inteligencją ale to nie powód do śmiechu. No, przynajmniej nie dla mnie. Ale w końcu przestała się uśmiechać i popatrzyła na mnie. Jej oczy miały żółtawy kolor, jak oczy jastrzębia.
- Nikt nie wie gdzie jest i co się z nią dzieje – powiedziała poważnie – ja tylko dałam im wskazówki gdzie szukać…
Zapadła nieprzyjemna kująca w uszy cisza. Śnieg wirował wokół nas a wiatr jęczał głucho. Widziałam jak Otaru obserwuje nas z okna. Uśmiechnęłam się do niego lekko i otarłam łzę z policzka. Czemu płakałam? Chyba gdzieś głębi duszy wiedziałam, co niedługo się stanie, a mimo to zapytałam:
- I co teraz?
- Radziłabym nie gardzić moją gościną i napić się czegoś ciepłego. Nie obraź się Kyoyama, ale w tej chwili wyglądasz jak suszona śliwka.

***

Przy stole siedziała cała nasza czwórka. Yukai krzątała się gdzieś na strychu. Wiedziałem, że nie chciała nam przeszkadzać. Sam słyszałem jak mruczała do siebie” Niech sami zdecydują”. Kouya bezceremonialnie rozwaliła się na krześle i oparła nogi o blat. Karina obracała w rękach swoją szklankę, a Otaru sztywno wyprostowany gapił się nieobecnym wzrokiem gdzieś ponad moim ramieniem. Atmosfera była naprawdę ciężka. Nie chciałem rozpoczynać tej rozmowy. Nigdy nie byłem dobry w te klocki, ale w końcu trzeba było coś ustalić.
Niedomówienia mogły tylko skomplikować sprawę.
- Co Yukai powiedziała wam o matce? – zapytała Karina zmęczonym głosem
Kouya i Otaru spojrzeli na nią szybko, ale dziewczyna wzruszyła ramionami, odwróciwszy wzrok i w ten sposób ciężar rozmowy spadł na medium.
- Powiedziała mi gdzie jej szukać… - powiedział wolno teraz wpatrując się w stół – i mam zamiar ją odnaleźć.
Oczy wszystkich zgromadzonych były teraz utkwione w mojej szamance.
- Gdzie konkretnie macie zamiar wyruszyć?
„Macie”? Chciałem zapytać, ale spojrzała na mnie znacząco żebym pozwolił mówić chłopakowi.
- Cofnąć się i pójść na zachód.
- Chce iść z wami – oświadczyła Karina wstając z miejsca.
Przymknąłem oczy. Wiedziałem, że tak powie. Z resztą… w głębi duszy sam tego chciałem. Kouya uśmiechała się kpiąco. Otaru nie ruszył się z miejsca tylko popatrzył na nią uśmiechając się melancholijnie.
- To już nie zabawa – rzekł poważnie – Karina zrozum… To nasza matka i nie wolno nam nikogo niepotrzebnie narażać. Najwyższy czas żebyśmy się rozstali…

***

„Rozstać się..”. Odejść. Pożegnać się i zapomnieć, że kiedyś łączył nas wspólny cel i droga do niego. Ja tak nie potrafię. Nie umiem. Nie chce… Rai powiedz mi: Czemu?
Ale Rai nie patrzy nawet na mnie. Stoi obok z wymuszonym uśmiechem jakby wszystko było w porządku. Nie jest. I nigdy już nie będzie. Otaru zarzuca już swój plecak na ramiona. Jest gotowy. Wypadałoby coś powiedzieć. Cokolwiek. Jakiś utarty frazes, który utwierdzi nas w przekonaniu, że mamy słuszność. Nie umiem, cholera, po prostu nie umiem!
Otaru nie mówi nic. Po prostu obejmuje mnie i uśmiecha się smutno. Nigdy nie byłam bardziej bezradna.
Podnosi mi podbródek i przez chwile patrzy w oczy.
- Jeszcze wrócę, zobaczysz – mówi przyjaźnie, ale ani ja ani on w to tak naprawdę już nie wierzymy.
Mimo to kiwam głową. Tak trzeba. Musimy w coś wierzyć, chociażby to miała być nasza własna niewiara. Kouya zeskakuje z murku, więc Otaru uśmiecha się po raz ostatni.
Już czas…
I odchodzą. Tak po prostu. Szukać matki i własnego przeznaczenia.
Wiedziałam, że widzę go ostatni raz w życiu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Czw 1:47, 17 Sie 2006    Temat postu:

Hmm... Jak zwykle napisane ładnie, składnie i z sensem. Końcówka smutna. Próby zabicia nudy były cudowne ^^'

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13, 14, 15  Następny
Strona 12 z 15

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin