Powrót do przeszłości
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 13, 14, 15  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Nie 21:00, 16 Kwi 2006    Temat postu:

Cz. 8

"Marzenia idą do nieba"

Tamtego popołudnia Lock musiał zostać w szkole po lekcjach, dlatego widok wszystkich domowników krzątających się na podwórku przyjął z pewnym zdziwieniem. Yoh wraz z ojcem i dziadkiem pracowali przy stercie drewna i odgłosach piłowania. Dziewczyny siedziały na ziemi obszywając wielką płachtę materiału. Pani Kino i Keiko odpoczywały na werandzie przypatrując się temu wszystkiemu z uśmiechami, a mała Tamara biegała od jednych do drugich pokrzykując coś niezrozumiałego.
Wszedł do domu i zostawił teczkę w pokoju, po czym wrócił na podwórko. W wejściu natknął się na Karinę z wielkimi nożyczkami w ręku.
- Po co ci to?
- Trzeba podciąć materiał na balon, a te są już tępe. Idę po inne – wytłumaczyła mu jakby wszystko było oczywiste. Lock jak zwykle w takich chwilach poczuł się jak ostatni dureń.
- Jaki balon do jasnej ciasnej?!
- Rany, gdzie ty się uchowałeś? – roześmiała się zgodnie z jego przypuszczeniami – przecież niedługo Dzień Dziecka – i weszła do środka kręcąc głową.
Stwierdzenie, że niedługo Dzień Dziecka jakoś nie umiało mu pomóc w odkryciu, dlaczego wszyscy tak dziwnie się zachowywali. Tym razem postanowił uderzyć do Yoh. Niestety chłopak był zajęty przybijaniem gwoździ do wielkiej drewnianej obręczy, więc tylko mruknął „ Oj weź..”.
I znów był skazany na nieświadomość. Ale tylko do czasu. Nim zdążył się porządnie naburmuszyć podeszła do niego Keiko i z uśmiechem zapytała
- Chcesz napić się soku?
Nie wiedzieć czemu, zgodził się. A przecież wcale nie chciało mu się pić.

***

Kuchnia to zdecydowanie nie miejsce dla mężczyzny, ale kiedy siedzi się w niej pijąc sok, w czasie, gdy reszta haruje to całkiem, co innego. No i jest szansa, że dowiem się, co z tym balonem i Dniem Dziecka. Panie Keiko uśmiecha się przyjaźnie. Jak tak na nią patrzę… Karina ma bardzo podobny uśmiech…
- O co chodzi z tym wszystkim? Dlaczego ja nigdy nic nie wiem?
Uśmiecha się jeszcze szerzej.
- Tata nigdy nie zabierał cię na Festiwal Balonów?
Dobrze by było żeby on, chociaż pamiętał jak mam na imię.
Kręcę głową, że nie.
- To taka stara tradycja. Jest takie miasteczko Nishikimura, gdzie odbywa się festiwal Balonów w każdy Dzień Dziecka. Na każdym z nich pisze się życzenie, a potem wypuszcza w powietrze, żeby się spełniły. I my robimy właśnie taki balon.
- Acha – stwierdzam bardzo inteligentnie.

***

- Wiesz już, jakie życzenie napiszesz na balonie? – zapytałem Kariny w drodze ze szkoły.
Chciałem żeby zabrzmiało to jakbym wcale nie był tym zainteresowany.
Nie wyszło.
Jeśli mam być szczery to bardzo mnie to interesowało. Sam nie miałem żadnych pomysłów na jakiekolwiek. Popatrzyła na mnie z uśmiechem i nie za bardzo wiedziałem, gdzie oczy podziać. Kopnąłem kamyk, który przeleciał kilka metrów wzniecając kurz na drodze.
- Nie wymyśliłeś jeszcze żadnego życzenia, prawda?
Dlaczego mam wrażenie, że ona umie czytać myślach?

***

Wioska od samego rana zapełniała się rzeszami dzieci i ich rodziców. Wokół pobrzmiewały pogodne rozmowy, śmiechy, krzyki sprzedawców waty cukrowej… Wszystko wydawało się sielską krainą zastygłą w oczekiwaniu na wielki wieczór. Karina czuła rosnące podniecenie i ekscytację. Nawet nie musiała się zbytnio wysiać, dzieci aż kipiały od emocji.
Przez chwilę siedziała na kamieniu zabawiając się odczytywaniem coraz to innych życzeń z umysłów przechodniów. Miała z tym niezłą frajdę. Niektóre z życzeń były naprawdę prozaiczne jak nowy rower czy dobre oceny, inne były już bardziej przemyślane jak na przykład pogodzenie się skłóconych rodziców czy zostanie kimś sławnym. Tyle myśli, głosów, wspomnień. Słuchała tego wszystkiego z wypiekami. Otworzyła umysł tak by każdy bodziec mógł do niego trafić. Ogrom pragnień i wiary odurzał jak narkotyk. Nie była już sobą. Była falującym tłumem oczekującym na wieczór, wszystkimi i każdym z osobna. Czarne oczy patrzyły pusto przed siebie a na twarzy rozlał się uśmiech godny szaleńca.
Karmienie się cudzymi emocjami jest niebezpieczne…

***

- Co ci jest? – zapytał potrząsając nią lekko
Patrzyła na niego pustym wzrokiem wciąż z tym strasznym uśmiechem. Nie stracił zimnej krwi. Nie chciał tego robić, ale to było jedyne rozwiązanie. Jego dłoń wylądowała na jej policzku z głuchym plaśnięciem.
Pomogło.
Już po chwili z ręką przyciśniętą do twarzy wyzywała go takimi słowami, jakich nie powstydziłby się niejeden element półświatka.
- Ja też się cieszę, że cię widzę – uśmiechnął się blado – byłaś w jakimś transie, wiesz?
Popatrzyła na niego spode łba. Nie miała zamiaru przyznawać się, że umie czytać w myślach. Mógł stwierdzić, że to sprzeczne z filozofią o nie rozwijaniu szamańskich umiejętności, a ona nie była w nastroju do tłumaczenia się. Zwłaszcza jemu. Wzruszyła ramionami i w tym samym momencie jakiś facet z mikrofonem w ręku ogłosił, ze najwyższy czas, aby balony wzniosły się w powietrze.

***

Rozglądał się nerwowo na boki patrząc jak Mikihisa i Yoh właśnie przygotowują balon do lotu. Na płótnie widniały już napisy z życzeniami jego przyjaciół. Nie udało mu się wymyślić swojego. Czuł się wyobcowany. Znowu dał plamę. Czemu nie umie zrobić nic normalnie? Naprawdę nie ma żadnych pragnień?
Zastanowił się chwilę. Był zdrowy, silny, całkiem krzepki, był szamanem, miał przyjaciół i dom. Czego chcieć więcej?
Spróbował przypomnieć sobie, o czym marzył zanim przybył do Izumo, ale nic wartego uwagi nie przyszło mu do głowy. Same bzdety. Ostatnio wcale nie poświęcał myśli swojej przeszłości. I tak wrócił do tamtego dnia, kiedy spotkał sprzedawcę amuletów.
„ Przyniesie ci szczęście, bez względu na wszystko”…
Wymacał w kieszeni niebieskie piórko z białym koralikiem.
I przyszło olśnienie.

***

- Co ty robisz? – zapytał Yoh patrząc jak jego przyjaciel przypina coś do balonu.
- Spełniam wszystkie marzenia – odparł z uśmiechem.
Młody Asakura podrapał się po głowie. Czasami kompletnie nie rozumiał, o czym mówił, ale również się uśmiechnął.
Mikihisa i Yoh-May podpalili drzewiec by ciepłe powietrze mogło unieść balon wysoko do nieba. Wszyscy trzymali za drewnianą obręcz by puścić ją po chwili.

„ Chce zostać Królową Szamanów”
„ chce móc nic nie robić”
„Chce misia!”
„Chcę sławy”

Lock patrzył jak marzenia ulatują do nieba razem z jego talizmanem.
„ Przyniesie ci szczęście, bez względu na wszystko”

A on tego szczęścia dla siebie i innych pragnął jak niczego w życiu.

Co było potem?
Naprawdę przednia zabawa. Wytańczył się za wszystkie czasy. Śmiechom nie było końca. Jeden z najlepszych dni w jego życiu. A kiedy wracali już do domu późną nocą i kiedy patrzył w rozgwieżdżone niebo czuł, że powinien zakończyć to wszystko jakąś pointą, ostatnim zdaniem.
Jednak znów nic nie przyszło mu do głowy. Ostatecznie machnął ręką na to wszystko i pomyślał, e bez wielkich słów też da się żyć. Jest nawet łatwiej.

***

"Nie potrzeba żadnych wielkich słów - uwierz w to
Cudów by się w końcu zdarzył cud - tylko bądź
Dawno zapomniany dobry wiatr wróci tu
Żeby wszystko było, chociaż raz jak ze snu…"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Pon 18:47, 17 Kwi 2006    Temat postu:

Świetne! Kurka, znowu się powtarzam, tylko "świetne, fajne" i inne takie określenia... no, ale przynajmniej wiesz, że się podoba ^^'
Ja cem następną część!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Wto 8:48, 18 Kwi 2006    Temat postu:

Mrocznie^^
"Chce misia!"
Ja też Sad


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Śro 22:10, 19 Kwi 2006    Temat postu:

Boskie...i już...
(Z: moglabyś się bardziej wysilić!!)
no, ale tu nie potrzeba słów....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Nie 12:50, 23 Kwi 2006    Temat postu:

Cz. 7 Gararoto

Urodzona w wielkich bólach ale jest. Czytajcie^^


- Yoh-May się wścieknie, kiedy się dowie – powiedział patrząc jej w oczy
- Nie dowie się, bo mu nie powiemy –powiedziała kładąc głowę na jego ramieniu- żałujesz, że tu ze mną przyszedłeś?
Mógł powiedzieć wszystko o tej nocy, ale nie to, że żałuje, że spędza ją w ten sposób. Nie zamieniłby jej na żadną inną. Nawet w najśmielszych snach nie przypuszczał, że kiedyś będzie mógł tak po prostu siedzieć obok niej i nie trzeba będzie nic mówić. Siedzieli zapatrzeni w noc i nie istniało nic poza tamtą chwilą.
Wokół panowała błoga cisza.

***

Nigdy nie było lepiej. Nigdy. Bajeczny widok i ona tuż obok. Czego chcieć więcej? Byłem szczęśliwy. Gapiłem się w gwiazdy z głupim uśmiechem mając nadzieje, że one cieszą się razem ze mną. Nie wiem ile to czasu trwało, ale kiedy usłyszałem własne imię wykrzyczane gdzieś oddali poczułem się zupełnie jakbym obudził się z jakiegoś snu. Poderwałem się z miejsca i rozejrzałem dookoła. Znów ktoś krzyknął „Lock!”. Kobiecy głos. Ale to nie była Karina. Ona siedziała wsparta pod drzewem i spała. I pewnie pomyślałbym, że mam jakieś omamy, albo po prostu to mi się śniło, ale znów usłyszałem ten głos, tym razem dużo wyraźniej. Odwróciłem głowę w kierunku skąd pochodził i zobaczyłem białą świetlistą plamę. Przetarłem oczy a plama nabrała kształtu. Zbiegłem ze skarpy żeby jej się przyjrzeć. Mało nie skręciłem sobie karku. Ale kiedy już byłem na dole postać znikła wśród irytującego chichotu. Podparłem ręce na kolanach i sapałem ciężko. Zaraz obok mnie pojawiła się Karina również zadyszana.
- Co ty robisz? – zapytała z lekką pretensją głosie
- Chyba zwariowałem – powiedziałem cicho.

***

Ale to nie był koniec. Owa świetlista zjawa najwyraźniej upatrzyła sobie młodego samuraja. Nie było nocy, żeby nie dręczył go koszmar. Miewał jakieś wizje kobiety, która umiera na wspaniałym łożu. Często było tak, że w zupełnie niespodziewanych momentach znów słyszał, że ktoś go woła. Bardzo go to męczyło. I było coraz gorzej. Nie jadł, nie spał. Czekał na jakiś znak, na wyjaśnienie, od owej tajemniczej postaci. Opadał z sił…

***

- Gdzie jest Lock? – zapytał Yoh-May siedzącą na werandzie Karinę.
Dziewczyna rzuciła mu spojrzenie bez wyrazu. Ona najbardziej odczuwała zły stan chłopaka. Wskazała na pokój samuraja i odeszła stamtąd. Fałdy spódnicy łopotały na wietrze.
Yoh-May wszedł do pomieszczenia z pewną obawą. W środku panował nieprzyjemny zaduch. Nie myśląc wiele podszedł do okna i otworzył je wpuszczając orzeźwiające powietrze. Na posłaniu leżał Lock. Przyjrzał mu się z pewną troską. Strasznie zmizerniał przez ostatni czas. Zbladł, schudł… Na szczęście spał w miarę spokojnie. Nestor rodu westchnął ciężko. Trzeba było zrobić z tym coś. Koniecznie. Przecież był za niego odpowiedzialny.

***

- Co mi zrobicie? – zapytał trochę wstrząśnięty
- Wyegzorcyzmujemy cię – powiedziała Kino spokojnie
- Acha…

***

Rytuał babci Kino pomógł. Zarówno wizje umierającej kobiety jak i owe dziwne nawoływania ustały tak szybko jak się pojawiły. Wszyscy odetchnęli z ulgą w tym i sam Lock. Życie zaczęło wracać do normy. Karina znów się uśmiechała, Keiko mogła spokojnie wrócić do prac przy świątyni nie martwiąc się o podopiecznego. Samuraj był naprawdę szczęśliwy, że to już minęło.
Ale to wcale nie było koniec…

***

Matko ukochana i wszyscy bogowie razem wzięci. Pierwszy raz widzie tyle forsy naraz. I to mojej. O wielki Buddo! Dziękuje ci! Nawet, jeśli jesteś łysy i gruby! Skacze jak głupi. Za dużo szczęścia naraz. Kto by pomyślał, że z jednej małej głupiej krzyżówki będzie TYLE pieniędzy? Nie ja… Teraz mógłbym kupić sobie całą tą wioskę! Zwariowałem jak nic… Hahaha!
- E… Lock?
-Tak Karinko?
- Mógłbyś zachowywać się trochę mniej obciachowo?

***

-I jak wymyśliłeś już, co kupisz sobie za tą forsę? – zagadnął mnie Yoh w autobusie, który zazwyczaj podwozi nas do szkoły.
- Jasne – uśmiechnąłem się jak szalony dzieciak, ( którym bądź, co bądź jestem od jakiegoś czasu) – miecz. Prawdziwą samurajską broń….
I rozmarzyłem się… Yoh uniósł do góry brwi z uznaniem. On też nigdy nie miał miecza z prawdziwego zdarzenia. Wyszczerzył zębiska i wrócił do Anny.
- Karina a może chciałabyś pojechać ze mną do miasta? Pomogłabyś mi coś wybrać. Znasz się na tym lepiej niż ja.
Popatrzyła na mnie ukradkiem.
- Obiecałam Keiko, że pomogę jej przy świątyni. Wybacz. – skrzywiła się nieznacznie i wróciła do wyglądania przez okno.
- Szkoda… naprawdę szkoda- pomyślałem

***

Zadbanymi uliczkami Amori przechadzał się pewien dwunastoletni chłopiec. I właściwie nikt by się tym zbytnio nie przejął, gdyby nie to, że wzbudzał spore zainteresowanie swoją skromną osobą. Różnił się bardzo od młodzieży tego miasta. Ubrany był w tradycyjny strój samurajski, a długie rude włosy związał w kitkę. W dodatku niósł z dumą długi wąski pakunek, który można było rozpoznać jako miecz. Zupełnie nie zdawał sobie sprawy, że babcie na ławkach przestały plotkować, zaciekawieni sklepikarze wyglądali przez szyby a dzieciaki już nie grały w piłkę. Wszyscy patrzyli na owego tajemniczego obcego zupełnie niepasującego do scenerii nowoczesnego miasteczka. Wszyscy. Nawet gang Węgorzy.

***

Max Kenzo był ich przywódcą od niepamiętnych czasów. Może to zaczęło się w przedszkolu? Może wcześniej? Sam nie pamiętał. Faktem było, że Węgorze trzęśli tym miastem, dzięki niemu. I to się liczyło. Aż do teraz. Ten samuraj odbierał mu całą widownię. Tak być nie mogło. Co z tego, że niedługo stąd zniknie? Max nie lubił nowych. Zwłaszcza takich, co rzucali się w oczy. A ten miecz? Bo wiedział, że to miecz. Idealny dla idealnego szefa gangu. Uśmiechnął się. Jakie to proste…
- Chodźcie chłopaki. Czas się zabawić – powiedział wypluwając źdźbło trawy z ust.

***

Wszystko przebiegło nadzwyczaj banalnie. Bezbronny chłopak, ślepy zaułek, ośmiu drabów na jednego. Wynik oczywisty. Kenzo osiągnął swój cel, a Lock trochę poobijany leżał na stercie jakiś kartonów. Czy skończyło się równie banalnie?
Oczywiście, że nie…

***

Leżał tam niezbyt przytomnym wzrokiem gapiąc się w nieokreśloną przestrzeń. Niebo było takie niebieskie… Bolało go wszystko, ale na szczęście nic mu nie złamali. Chyba był jeszcze w szoku. Mogli go nieźle poobijać… Szkoda tylko miecza…
- I ty uważasz się za samuraja? – powiedział czyjś kobiecy głos.
Poderwał się jak oparzony. Znał go. Słyszał już tyle razy. Rozejrzał się, wokoło, ale nic nie zobaczył nic poza… Przyglądała mu się mała srebrna kuleczka z ogonkiem. Miała wielkie umalowane o czy i misternego koka na głowie. Zamrugał z niedowierzaniem a potem roześmiał się.
- Co ci tak wesoło? Właśnie cię sprali i okradli a ty chirasz się jak jakiś głupek. Weź się w garść, co?
- Jesteś duchem prawda? – zapytał wciąż rozbawiony
Kuleczka uśmiechnęła się lekko i po chwili w tym samym miejscu ukazała się geisha w ozdobnym kimonie. Lock rozpoznał w niej tą samą, która umierała w jego snach. Był naprawdę piękna mimo złośliwego wyrazu twarzy.
- To jak? Damy im popalić? – zapytała unosząc brwi do góry.
- Mów do mnie jeszcze…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Nie 13:19, 23 Kwi 2006    Temat postu:

Cudne...ech jedno pytanie w jaki sposób radzić sobie z błędami stylistycznymi...bo u mnie zawsze było z tym krucho....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Nie 14:52, 23 Kwi 2006    Temat postu:

A jakie to są te błędy?^^
(R: Karina... ==')
No co, nie znam się na tym^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Nie 16:37, 23 Kwi 2006    Temat postu:

błędy stylistyczne to są takie, że jak coś się czyta na głos, to to nieładnie brzmi xD na głos lub w myśli, zależy. No, taka zaczepka: "tak się nie mówi".
Hm, chyba znalazłam jeden czy dwa... Ale takie, że nie jestem tego pewna xD
i żeby nie było, że się wymądrzam Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Nie 18:21, 23 Kwi 2006    Temat postu:

To już wiem czemu sobie nie radze, nie rozróżniam ich...ech może powinnam pomysleć o filologii polskiej? Wink

ech po of topie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Nie 23:06, 23 Kwi 2006    Temat postu:

O... fajna część ^^' Podoba mi się i cem więcej ^^' (wiem, mało oryginalny komentarz, ale jestem tak padnięta po całym dniu gonitwy, że na nic więcej mnie nie stać...)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Wto 19:31, 25 Kwi 2006    Temat postu:

Cz. 8 "Podcięte skrzydła"

Jak ja kocham pisać o Locku...^^

W ostatnich dniach czerwca cała rodzina Asakura z przyległościami była postawiona w stan najwyższej gotowości. Mikihisa dostał wiadomość od swojego przyjaciela, który oznajmił mu, że wybiera się do niego w odwiedziny wraz z żoną i dziećmi. Nie widzieli się dobre dziesięć lat. Gości należało przyjąć godnie. A to oznaczało wielkie porządki.

***

Na wielkiego Króla duchów i innych takich! Jeszcze raz każą mi odkurzać, zamiatać, polerować, wycierać, naprawić, układać, wypucować, umyć, zszyć, uprać, rozwiesić, czyścić lub cokolwiek posprzątać ręczę mym honorem, że zacznę strzelać. I to, że nie mam pistoletu ani innej broni palnej wcale mi w tym nie przeszkodzi! Kupie sobie!
Jeszcze ten kumpel Mikihisy nie przyjechał a już mam go dosyć! Też nie ma, co robić. Czemu mu przeszkadzało spokojne życie w Chinach? Nie widzieli się od dziesięciu lat to, co mu nagle strzeliło do głowy żeby teraz dać o sobie znać!? Po co on nam się zwala na łby? PO CO pytam się grzecznie!
Nie ma sprawiedliwości na tym świecie!
- Karina, chodź tu. Yoh-May mówi, że masz posprzątać w kuchni!
Nie! Nie zgadzam się!
Gdzie mój karabin?

***

Mimo zniechęcenia najmłodszych domowników, gdy rodzina Chaozu przybyła do Izumo wszystko było w najlepszym porządku. Dom został gruntownie posprzątany, podwórko z przyległościami ogarnięte, dziesiątki pysznych potraw upichcone a przy tym wszyscy ubrani w odświętne stroje. Jak to możliwe? Kino miała swoje sposoby…

***

- Już są! – krzyczy Tamara
I z czego ona się tak cieszy? Mogliby już wracać do Chin. Wyglądam jak idiotka w tym kimonie. I co gorsza czuje się jak idiotka. Nienawidzę tego typu „ rozrywek”. Jest chyba z milion stopni! Całą lepie się od potu… Zaraz ugotuje się na miękko. Ale patrzę na Locka i widzę, że on też nie okazuje zbytniego entuzjazmu. Wywraca oczami ze znudzeniem i ziewa ukradkiem. Potem spogląda na mnie i uśmiecha się lekko.
- Pójdziemy gdzieś jak oni będą wspominać „stare dobre czasy”?
Nagle temperatura skacze do niewyobrażalnej wysokości.

***

Ale nie dane było im się wymknąć. Niestety rodzina Chaozu mogła się poszczycić potomstwem płci obojga, którą niestety trzeba było się zająć. A ponieważ Anna była bardziej przewidująca od Kariny zdążyła zabrać Yoh na spacer zanim Keiko wpadła na genialny- w jej przekonaniu - pomysł „żeby dzieci się lepiej poznały”. I tak starsza z sióstr Kyoyama i Lock zostali skazani na towarzystwo trzynastoletniego Ten-Shina i pięcioletniej Mi-Lu.

***

Życie już chyba nie może być bardziej niesprawiedliwe… Dobrze, że chociaż Tamara zajęła się Mi-Lu. Do zwierzątek orgiami powkładały shikigami tak żeby latały po całym podwórku. Uganiają się za nimi jak szalone. Ups, Mi-Lu wyrżnęła w ziemie… wyje zupełnie jak syrena alarmowa.
- Tamara nie śmiej się z niej! – krzyczę
Ale ta mała Chaozu ma prawy prosty… Kto by się spodziewał? Tamamura płacze jeszcze głośniej niż tamta. Bachory…
Lock uśmiecha się lekko. Wygląda trochę jak ten samuraj z książki, którą dostałam od niego na urodziny. Taki sam poważny, spokojny… nic tylko patrzeć na niego.
Ostatecznie nie byłoby tak źle, gdyby nie to bezmózgie Yeti zwane przez matkę „Słodkim Ten-shinkiem”. Chłopak ma tyle wspólnego ze słodyczą, co Kino z tańcami disco.
I co gorsza ubzdurał sobie w tej swojej pustej głowie, że lecę na niego.
Zupełnie jakbym miała martwicę mózgu.

***

- A co byś powiedziała gdybym zaprosił cię na romantyczny spacer? – zapytał Ten-Shin wciągając brzuch i eksponując swoje wątpliwe walory fizyczne.
Spojrzała na niego spode łba, co uznał za przejaw serdecznego zainteresowania tą propozycją.
- Nic. Nie umiem jednocześnie mówić i śmiać się – odparła grobowym głosem.
Tamara i Mi-Lu parsknęły śmiechem, a potomek rodu Chaozu pokrył się głębokim odcieniem szkarłatu. W tym czasie Lock podszedł do Kariny i objął ją bezceremonialnie.
- Wybacz stary, ale ta pani ma gust – uśmiechnął się bezczelnie, po czym pocałował ją w policzek.
Ten-Shin tylko na niego popatrzył.
- Wątpię skoro lata za taką łamagą – i prychnął – imitacja szamana.
Twarz samuraja natychmiast stężała.
- Odszczekaj to – warknął nieprzyjaźnie.

***

Popołudnie było jasne i ciche. Wszystko wokół zdawało się jaśnieć złotem i czerwienią. Wiatr tańczył w źdźbłach trawy i gałęziach drzew. Niesforne podmuchy powietrza co i raz wzniecały w górę tumany kurzu. Wokół unosiła się atmosfera oczekiwania i napięcia…
Na werandzie siedziały trzy dziewczyny ubrane w odświętne kimona, ale tylko jedna z nich zaciskała nerwowo pięści. Nerwowo obserwowała dwie postaci rozstawiona na przeciwległych końcach podwórza. Obydwaj chłopcy właśnie osiągnęli jedność ducha i pojawiła się nad nimi poświata. Nad Lockiem czerwona, nad Ten-Shinem granatowa.
Byli gotowi.

***

Uderzenie, atak, cios, krzyk i ból. Odwracam wzrok. Nie mogę na to patrzeć. Mam wrażenie, że każdy cios tego osiłka boli też mnie. To straszne. Lock już ledwo dycha. Unik, łza, zamach i uderzenie. Teh-Shin uśmiecha się paskudnie. Wiem, co myśli. Nie musze się nawet wysilać. Myśli sobie:„Widzisz Kyoyama, ten twój chłoptaś to zwykła miernota. Patrz jak zaraz dam mu w kość!”. Nie wytrzymam tego. Mam ochotę wrzasnąć.
- Karina, twoje kimono- mówi Tamara.
Tak. Całe we krwi. Za mocno zaciskałam pięści. Teraz mam zdrętwiałe dłonie. Całe czerwone. Błysk, skok, szarża i cios między łopatki. Lock leży na ziemi.
Gararoto opuszcza jego ciało. Czy on oddycha?!
Teh-Shin mierzy mieczem w jego gardło.
- Tylko na tyle cię stać? Nigdy mnie nie pokonasz, jeśli nie będziesz silniejszy.
Szyderczy śmiech świdrujący uszy. Wchodzi do domu ciągnąc Mi-Lu za sobą. Mam straszną ochotę przywalić mu w tę jego parszywą, obleśną gębę. Ale nie tym razem. Lock wciąż tam leży. Podbiegam do niego. Oddycha. Uf…
Podpiera się rękoma. Włosy zasłoniły mu twarz. Dyszy ciężko. Dotykam jego ramienia.
- Lock ja…
- Daj mi spokój słyszysz!? Zostaw mnie!
Nie widzę jego twarzy, ale widzę te dwie ciemne plamy na ziemi.

Płakał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Wto 21:34, 25 Kwi 2006    Temat postu:

Mówiłam już, że po prostu uwielbiam Twoją twórczość? Czyta się... niesamowicie! Przyznaj się, ile to pisałaś? Część jest naprawdę świetna (po co ja to mówię? przeca to chyba dla wszystkich oczywiste Very Happy ). Cem więcej, dużo więcej!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Wto 23:08, 25 Kwi 2006    Temat postu:

Eee....
(Z: Cudne było...Ive włazła po stół i nie chce wyjść....)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Śro 11:38, 26 Kwi 2006    Temat postu:

*kręci głową* Jak dzieci... Zupełnie jak dzieci... Hm. W sumie na ma się czemu dziwić^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Czw 16:17, 27 Kwi 2006    Temat postu:

cz. 9
Tunel Tartaru...

Było coraz gorzej. I z nim i ze mną. Wiem, że przegrana była dla niego ciosem, ale to, co się z nim dzieje jest po prostu straszne. Nie je, nie śpi, ciągle jest nieobecny. Nie odzywa się do mnie już od kilku dni. Kiedy do niego mówię gapi się pustym wzrokiem gdzieś ponad moją głową. Zupełnie jakbym nie czuła się winna. A czuje się. I to bardzo. Gdybym nie odpowiedziała tak wtedy temu osiłkowi… Może wszystko potoczyłoby się inaczej? Tak bardzo chciałabym cofnąć czas…
To jest straszne. Nie do opisania…

***

Kolacja przebiegała w miłej rodzinnej atmosferze. Wszyscy siedzieli przy stole uśmiechnięci i zadowoleni. Keiko dała prawdziwy popis swych kulinarnych umiejętności. Nawet Yoh-May, który- co tu dużo mówić- nie przepadał za swoją synową musiał ją pochwalić. I byłby to kolejny kadr z życia szczęśliwej japońskiej rodziny gdyby w pewnym momencie nie wszedł do pokoju pewien chłopak. Ów młodzieniec w tamtej chwili przypominał kogoś niespełna rozumu. Rozbiegane oczy nerwowo przesuwały się po każdym z domowników a szaleńczy uśmiech i rozwiane włosy tylko dopełniały tego obrazu. Stał tam w drzwiach dyszał ciężko.
W pokoju jeszcze chwile temu wypełnionym dźwiękami pogodnych rozmów zapadła nieprzyjemna i pełna oczekiwania cisza.
- Zdecydowałem – powiedział chłopak powoli – chce wejść do Tunelu Tartaru.
Potem dało się słyszeć dźwięk pękającego szkła.
To Karina Kyoyama wpatrywała się w niego przerażonym wzrokiem wciąż trzymała w ręku resztki zakrwawionej szklanki.

***

Yoh-May siedział przy oknie ciesząc się ostatnimi promieniami słońca tego dnia. Lubił takie spokojne ciepłe wieczory, kiedy mógł odpędzić natrętne myśli i po prostu się zrelaksować. Taka chwila wyłącznie dla niego.
Wiatr niósł odgłosy Yoh i Anny, którzy kłócili się o coś niedaleko stąd. Słyszał też śpiew małej Tamary – piskliwy i przesłodzony, ale i tak wciąż się uśmiechał.
Taak… Nie trzeba było mu już nic więcej.
Być może trwałoby to dłużej gdyby nie pukanie do drzwi. Miły nastrój prysł jak bańka mydlana. Zdjął nogi z biurka i przybrał swój zwyczajny, surowy wyraz twarzy.
- Proszę – mruknął trochę niezadowolony
Do pomieszczenia weszła Karina z tą swoją grobową miną. Asakura westchnął cicho. Zapowiadała się ciężka rozmowa. Tymczasem dziewczyna usiadła na stołeczku tuż obok drzwi i popatrzyła na niego spode łba.
- W czym mogę ci pomóc? – zapytał
Zmarszczyła lekko czoło.
- Mistrzu sam wiesz… On nie może tam pójść. To niebezpieczne.
- Kyoyama sama wiesz, że nie jestem w stanie nic zrobić.
- Zabroń mu! – krzyknęła rozpaczliwe – Lock tego nie przeżyje!
Zrobiło mu się jej trochę szkoda. Ta determinacja na jej twarzy wcale nie pasowała do roześmianej dwunastolatki, jaką znał. Tak on też się martwił, ale może nie wszystko rozumiał? Bo i kto zrozumie kobiety? Zwłaszcza takie małe i bezczelne jak Karina.
- Próbowałem go przekonać- przyznał – ale on jest uparty jak stado osłów. Jedyne, co możemy zrobić w takiej chwili to go wspierać. I wierzyć, że wróci z tego cało – po czym uśmiechnął się do niej zachęcająco.
Ale przyniosło to odwrotny efekt. Już po chwili Karina ze łzami w oczach wybiegła z pokoju.

***

Słońce paliło niemiłosiernie. Myślałam, że w końcu się rozpłynę. Było tak gorąco, że nie miałam siły iść. Ale szłam. Cała mokra od potu i łez. Chciałam mu towarzyszyć. Kroczył swobodnym krokiem tuż obok mnie jakby to była zwykła przechadzka. Uśmiechał się szeroko gapiąc się przed siebie. Zupełnie jakby nie czekało go żadne niebezpieczeństwo a za fakt uznał, że mu się uda. Na niebie nie było ani jednej chmurki…
W końcu dotarliśmy na miejsce. Staliśmy dłuższą chwile przed wejściem. Od Tunelu wiało chłodem. Nigdy nie byłam bardziej przerażona. Serce waliło jak oszalałe.

- Do zobaczenia za tydzień! – powiedział Lock
- Ty wcale nie wrócisz, za tydzień…- stwierdziłam odwracając wzrok.
- Nie wierzysz we mnie? – roześmiał się serdecznie. Nie sposób oderwać od niego oczu, gdy to robi.
- Boje się o ciebie – przyznałam w końcu.
Zaczerwienił się. Chyba pierwszy raz odkąd go poznałam.
- Karina... – bąknął niewyraźnie.
- Nie rób tego. Bardzo cię proszę! To niebezpieczne!
- Chcę być najsilniejszym szamanem na świecie. Nie osiągnę tego, jeśli tam nie pójdę – powiedział łagodnie.
- Po co chcesz nim być?
- No.. – czerwieniał z każdą chwilą bardziej – żebyś potem.. ech.. nno... żebyś chciała być moją.. Dziewczyną.. a potem.. jak będziemy duzi.. żoną...
Tym razem to ja roześmiałam się.
- Lock, głuptasie, będę cię kochać, bez względu na to, jaki silny będziesz!
Popatrzył na mnie i podszedł bliżej. Na jedną, jedyną chwilę świat przestał istnieć…

I pochłonęły go ciemności...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 13, 14, 15  Następny
Strona 5 z 15

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin