Powrót do przeszłości
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 13, 14, 15  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Czw 16:59, 27 Kwi 2006    Temat postu:

mrooooooooooochne xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Czw 17:02, 27 Kwi 2006    Temat postu:

No cóż wydarzenia niezbyt optymistyczne... ale potem będzie lepiej^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Czw 17:58, 27 Kwi 2006    Temat postu:

jejuś, jak Ty piszesz... po prostu czytać i czytać bez przerwy się chce...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Czw 19:05, 27 Kwi 2006    Temat postu:

świetne...ech cudowne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Sob 12:58, 29 Kwi 2006    Temat postu:

Cz. 10 Ostatnia wola.
(Zgadnijcie co będzie potem^^)


To była tylko chwila nieuwagi. Jeden nieuważny krok. Za szybko żeby zdążyła się czegoś złapać. Na ziemię spadła z wielkim hukiem. W ręku wciąż trzymała girlandę, którą miała zawiesić na dachu świątyni. Kapłani i Tamara przybiegli, czym prędzej sprawdzić, co się stało, ale nikt nie ośmielił się jej dotknąć. Dziewczyna nie poruszała się. Keiko na widok tej zbieraniny pobiegła sprawdzić, co się stało. Przecisnęła się przez tłumek i zamarła. Karina leżała na ziemi w pozycji embrionalnej, tylko nogi miała wykrzywione pod dziwnym kątem. Wyglądała trochę jakby spała, ale przecież…
- Nie stójcie tak! Trzeba jej pomoc! – wykrzyknęła przerażona.
Wszystko potoczyło się bardzo szybko.

***

Na ławce w szpitalnej poczekalni siedziała dziewczynka. Mogła mieć najwyżej siedem lat. Owa dziewczynka ciągle patrzyła na wejście do korytarza prowadzącego na dalszy oddział. Czekała w skupieniu, chociaż minuty dłużyły się niemiłosiernie. Co i raz wzdychała cicho patrząc jak wskazówki ściennego zegara leniwie przesuwały się po jego tarczy… Kiedy nie obserwowała zegara patrzyła na swoje odbicie w szybie. Widziała w nim dziewczynkę z różowymi włosami i zapuchniętymi oczami. Po policzkach wciąż spływały łzy.
Było już po dwunastej, gdy z korytarza wyszedł chłopiec w jasnej koszulce i zielonych spodniach. Dziewczynka na jego widok zeskoczyła z ławki.
- Yoh! – krzyknęła- Co z nią?
- Noga złamana w dwóch miejscach. Ma już gips. Wyjdzie stąd niedługo.
To jednak jej nie wystarczyło.
- Powiedz, jak ona się czuje?
- Kiedy lekarz chciała dotknąć jej nogi nabiła mu limo, więc chyba jest już lepiej – i uśmiechnął się pogodnie.
A dziewczynka, chociaż nadal zmartwiona i roztrzęsiona również zmusiła się do uśmiechu.

***

Czekam. Cały czas czekam. Przez ostatnie dni nie robię nic innego. Czy to noc czy dzień. Zwariować można. Kalendarz na ścianie jest cały zmaltretowany. Każdy dzień skreślam po kilkanaście razy. Czuje się jak tygrys w klatce. Keiko traktuje mnie jak inwalidkę, która sama nie może nawet iść do łazienki. Niech Lock już wróci… Minęła chyba całą wieczność odkąd odszedł… Pytanie czy jeszcze wróci…
Nie, nie wolno mi tak myśleć. Wróci. Na pewno.

Na pewno…

***

Ale nie wrócił. Ani następnego dnia, ani potem. Minął tydzień. Karina oczekiwała go już od rana, ale nie pojawił się. Siedziała na ganku wpatrzona w bramę wejściową. Z każdą godziną ulatniała się nadzieja. Mijały sekundy… minuty… a ona gasła jak płomyczek smagany podmuchem powietrza. Wieczorem znikła prawie zupełnie. Jeszcze chyba nie całkiem do niej dotarło to, co naprawdę się stało. Wciąż tam siedziała oniemiała.
Tamara nie mogła na to patrzeć. Postanowiła tam pójść. I wrócić.
Razem z nim.

***

Kiedy brama rozsunęła się skoczyłam jak poparzona. Nie zwracałam uwagi na pęknięty gips, ani na ból nogi. W głowie huczała tylko jedna myśl: wrócił!
Kuśtykałam jak szalona w stronę wejścia. Nic nie było ważne. Nadzieja wróciła! Przeżył! Wszystko miało być inaczej. Tak jak być powinno… ale…

Byłam już w połowie drogi, gdy popatrzyłam na niego i zamarłam. Bo to wcale nie był on. Zamiast Locka w moją stronę biegła zapłakana Tamara. Sama. Bez niego. Stałam na środku drogi i nie wiedziałam, co zrobić. Rozpłakać się? Nakrzyczeć na nią? Byłam zupełnie ogłupiała. Pierwszy raz w życiu. Tamara przytuliła się do mnie nadal szlochając.
- Tam.. tam… jest strasznie! – wychlipiała mocząc mi sukienkę swoimi łzami.
Pogłaskałam ją po głowie. Mój świat właśnie się zawalił, a ja nie byłam zdolna do jakiejkolwiek reakcji.

***

Gararoto leniwie sunęła tuż nad ziemią. Świt zbliżał się nieuchronnie. Niebo z każdą chwilą jaśniało coraz bardziej.
„ Jeden świt, żeby wznieść się ponad mrok” – zanuciła cicho. Ale nie umiała przypomnieć sobie dalszych słów. Za życia znała wiele piosenek, ale .. To było już tak dawno temu. Kto by się tym przejmował?
Usiadła cichutko na werandzie wpatrując się w złocistą kulę, która właśnie wyłaniała się zza horyzontu. Wokół panowała cisza… Ale czy na pewno? Wyczulone ucho geishy po dłuższej chwili wychwyciło jakiś dziwny dźwięk. Zmrużyła oczy. Wszyscy o tej porze jeszcze spali, nawet ten staruch - Yoh-May. Dziwne… Weszła do budynku kierując się tymi tajemniczymi odgłosami. odgłosami ten sposób znalazła się w pokoju Kariny.

***

Chowałam ostatnie pakunki do plecaka, kiedy nagle coś mnie tknęło. Zupełnie jakby przez moją głowę przemknął się jakiś impuls. Wiedziałam, że ktoś mnie obserwuje. Odwróciłam się. W wejściu stała Gararoto i przyglądała mi się z niekłamanym zainteresowaniem. Co za wścibski duch! Kto ją tu zapraszał?
- Co ty robisz? – zapytała z nonszalancją odrzucając włosy.
- A co nie widać? – warknęłam poirytowana. Ta dziewucha właśnie popsuła mi cały plan.
- Gdzie ty się wybierasz z tym bagażem? Wyprowadzasz się?
- Mam zamiar odszukać Ten –shina – odparłam wyniośle.
Gararoto roześmiała się tym swoim dzwoniącym chichotem. Zrobiła rundkę po pokoju i wylądowała przede mną. Gapiła się na mnie z pobłażaniem. Jeszcze trochę i pomyślałam, że jej podbije te jej granatowe ślepia, ale nie opuściłam wzroku.
- Spójrz na siebie – powiedziała rozbawiona – masz 12 lat, żadnego doświadczenia jeśli chodzi o bicie się, nie wiesz nawet gdzie iść. A nawet gdybyś go jakimś cudem go znalazła, walka nie trwałaby dłużej niż trzy sekundy. Zgniótłby cię jak muchę, która usiadła mu na obiedzie.
- Ty i te twoje porównania – mruknęłam pod nosem.
Niestety miała rację. To bezsens. Jemu nie udało się go pokonać, więc i mnie… To beznadziejne.
Ale ja nie umiem tak. Czułam, że muszę zrobić coś dla niego. Dla jego pamięci. Nie wolno mi było tak po prostu zapomnieć o tym wszystkim i jak gdyby nigdy nic wrócić do zwykłego życia.
- Więc co według ciebie powinnam zrobić? – spytałam troche piskliwie.
Zaczęłam się przechadzać po pokoju, żeby nie musieć na nią patrzeć. Zrobiłam trzy kółka po pokoju, aż w końcu geisha złapała mnie za ramiona i zatrzymała.
- Pomyśl. Chociaż przez chwilę. Czego tak naprawdę chciałby Lock?
Patrzyła na mnie wyczekująco. Gapiłam się na jej oczy. Przypominały niebo wczesnym wieczorem i to jezioro niedaleko stąd. W mojej głowie nagle pojawiło się wspomnienie. Właśnie nad tym jeziorem. „ To nie dar, to przekleństwo”. I nagle mnie olśniło.
- Chciałby… chciałby, żebym została szamanką- powiedziałam powoli a Gararoto kiwnęła głową z uznaniem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Sob 17:36, 29 Kwi 2006    Temat postu:

jeszcze mroczniejsze^^ świetnie xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Sob 18:21, 29 Kwi 2006    Temat postu:

Ech...no właśnie świetne...a co do dalszego ciagu to dawaj szybko, a jak Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Nie 17:14, 30 Kwi 2006    Temat postu:

Cz. 11
Sługa wiatru...

(Specjalnie dla Ive^^ )

- Ale kaszana – mruknął Yoh i rzucił kolejny kamień w krzaki.
Trudno było się nie zgodzić. Czekaliśmy już dobrą godzinę w tym lesie. Co za idiota rozsypał to szkło na jezdni? To przez niego musieliśmy siedzieć i czekać na tym zadupiu, aż kierowca autobusu raczy zmienić wszystkie koła. A to, że kompletnie się na tym nie znał tylko pogarszało sytuację. I to tyle, jeśli chodzi o nie spóźnianie się na lekcje.
Siedzieliśmy na krawężniku znudzeni do granic możliwości. Yoh rzucał kamieniami we wszystko, co się nie ruszało, Anna rysowała coś patykiem na ziemi. Tamara zbierała liście. Patrzyłam na jej kolorowy bukiet, z nikłym uśmiechem. Jesień w tym roku była wyjątkowo piękna. Wszystko lśniło od czerwieni i złota. Czasami nadciągały chmury, powietrze stawało się tak ciężkie, że trudno było oddychać, ale przecież taka jest kolej rzeczy.
Aż trudno uwierzyć, że to już październik. Po gorącym lecie zostały już tylko wspomnienia. Ranki stają się coraz ciemniejsze, znowu padają deszcze, a wszystko otacza jakaś dziwna aura. Mimo, że to już dwa miesiące od śmierci Locka, a miesiąc od odejścia Gararoto życie dalej toczy się swoim zwykłym rytmem. Czas nigdy nie stoi w miejscu. Może to i lepiej?
- Karina pomóż mi! – krzyknęła nagle Tamara.
Skakała pod drzewkiem próbując zerwać szczególnie dużego czerwonego liścia. Podniosłam się niechętnie i wzięłam ją na barana. Zerwała go, ale przy tym zachwiała się mocno i obie wylądowałyśmy na jakiś krzakach. Yoh roześmiał się na nasz widok a Anna tylko westchnęła. Ale to nie był koniec. Krzaki, które zmaltretowałyśmy zasłaniały drogę prowadzącą do środka lasu. Teraz była bardzo dobrze widoczna. Cała nasza czwórka podeszła, żeby przypatrzeć się temu z bliska. Owa droga była bardzo stara i wyglądała na nieużywaną od wielu lat. Anna odsłoniła butem warstwę liści i mogliśmy zobaczyć wyraźny znak łabędzia.
- O co w tym chodzi? – zapytałam kucając obok znaku.
Był troche niewyraźny, ale i tak piękny.
- Łabędź? - mruknął Yoh – czekajcie.. Dziadek mi kiedyś mówił, że to symbol jakiegoś złośliwego bóstwa. Dawno temu. Prawie nie pamiętam, więc mogę się mylić.
Wtedy wszyscy stracili zainteresowanie. Poza mną. Patrzyłam jak droga wije się wśród drew i zakręca gdzieś za pagórkiem. Miałam wielką ochotę przejść się po niej kawałek, zobaczyć, dokąd prowadzi. W powietrzu czułam obietnicę fascynującej przygody. Już, już miałam zrobić pierwszy krok, ale Anna krzyknęła:
- Karina chodź już!
Kierowca w końcu zmienił wszystkie koła i mogliśmy jechać dalej. Zanim weszłam do pojazdu odwróciłam się, żeby ostatni raz spojrzeć na tajemniczą drogę. W głowie właśnie wykiełkował misterny plan.

***

Teraz jak o tym myślę, to chyba nie był dobry pomysł. Co z tego, że mam przed sobą drogę, skoro w tej ciemnicy ledwie ją widzę. Nawet nie wzięłam latarki. Idiotka ze mnie. Ała! Głupi kamień. Kto go tu postawił? Po co ja tu w ogóle przyszłam? O tej porze powinnam jak każdy normalny dzieciak spać w ciepłym wyrku, a nie szlajać się po lasach. Z drugiej strony zabrnęłam już za daleko, żeby wrócić. No a poza tym nawet nie wiedziałabym jak.
Aleś się wpakowała, dziewczyno…

***

Ciemność zdawała się być nieodłącznym kompanem zimna, jakie panowało w tym, jakże przerażającym miejscu. Droga skończyła się tuż przed starą zardzewiałą bramą. Karina z pewną satysfakcją odnotowała, że widniał na niej misternie wykuty wizerunek łabędzia gotowego do lotu. Wrota jednak nie dały się otworzyć. Ale przecież były inne sposoby. Dziewczyna niewiele myśląc wzięła rozbieg i przeskoczyła nad bramą. Wylądowała cicho jak kot. Aż sama się zdziwiła. Wyprostowała się i ruszyła przed siebie dziarskim krokiem.

***

Brr… co za zimnica. Nie wiem, co mi strzeliło do łba, że iść w krótkich spodenkach. Nie dość, że zamiast nóg mam dwie mrożonki, to cała jestem podrapana. Kiedy następnym razem zachce mi się tego typu eskapad, poproszę Annę żeby przywiązała mnie do kaloryfera. Przynajmniej świeci księżyc. O! Pełnia… nawet nie wiedziałam… Hm… zaraz, zaraz… czy ja dobrze pamiętam? W pełnię roi się od wilkołaków, tak jest na każdym filmie… Samotna dziewczyna w lesie… Ojej… Jasne, wiem, że wilkołaki nie istnieją, ale kiedy jakiegoś spotkam może być za późno, żeby komuś o tym powiedzieć. Spokojnie, nie histeryzuj. Nie ma się, czego bać. CO TO BYŁO?! Uf… wiewiórka. Bez paniki, Kari.. Bez paniki…

***

Ścieżka wydeptana tuż za bramą zaprowadziła dziewczynę wprost przed drzwi posępnego budynku. W świetle księżyca i oparach mgły wyglądał jak żywcem wyniesiony z horroru. W dużej części zawalony i porośnięty dziwnymi roślinami nie wzbudziłby zaufania nawet w jasny ciepły dzień. Jakby tego było mało rzeźby łabędzi spoglądały na nią pustymi oczodołami. Dotychczas święcąca srebrna kula na niebie, została zasłonięta przez ciemne chmury i wokół nagle zapanował gesty mrok. Wiatr wył potępieńczo. Karina patrzyła oniemiała. I pewnie długo by tak tam stała gdyby nie deszcz. Rad nie wola musiała wejść do środka.
- Tak się kończą głupie wybryki… – zamruczała wbiegając po drewnianych schodkach.

***

Ale nie dane było jej wejść do środka. Owe schodki, po których się wspinała od dawien dawna były zmurszałe i przeżarte przez korniki. Wystarczyło, że wskoczyła na jeden z nich, a ten po prostu zapadł się pod jej ciężarem. Krzyknęła zaskoczona. Noga utknęła w dziurze. Spojrzała na nią starając się opanować. W tym dziwnym miejscu trudno było zachować spokój. W oddali coś zawyło nieprzyjaźnie. Odczekała dłuższą chwilę i ostrożnie wyciągnęła nogę z dziury. W czasie upadku musiała zaczepić o coś ostrego, bo zraniła ją poważnie. Ciepła krew wypływała z rany obficie, napełniając powietrze zapachem żelaza. Oddychała z trudem. Nie za bardzo wiedziała, co robić takiej chwili. Nie chciałą panikować, ale schody były już całe czerwone. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś rozwiązania. Gdy jej wzrok padł na krzaki zamarła. Coś nich szeleściło. Nagle kilka żółtych punktów zabłysło chorobliwym blaskiem. Wilki.
Była bezbronna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Nie 18:38, 30 Kwi 2006    Temat postu:

Specjalnie dla mnie? Embarassed ech naprawde super...chyba zaraz wskocze przez okno
(Z; Przecież mieszkerz na drugim pietrze!!)
A tak..to może lepiej nie... Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Nie 19:24, 30 Kwi 2006    Temat postu:

Ive po kiego grzyba chcesz skakać?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaja
Szaman



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland

PostWysłany: Nie 19:30, 30 Kwi 2006    Temat postu:

jak zamiotło grozą, ojej... ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Nie 20:00, 30 Kwi 2006    Temat postu:

Karina napisał:
Ive po kiego grzyba chcesz skakać?


jeszcze sie pyta,....wyjedza z taka bombą, a potem sie dziwi...ech Wink

Jasne że z radości.... Laughing Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Nie 20:06, 30 Kwi 2006    Temat postu:

No wiesz dla kogośkto mieszka na czwartym piętrze, skakanie z okna zawsze kojarzy się dziwnie, ale dzięki za uznanie;)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Pon 10:59, 01 Maj 2006    Temat postu:

Cz14
Sługa wiatru cz.2

Chciałam wrzasnąć, ale krzyk uwiązł mi w gardle. Byłam przerażona. Śmiertelnie przerażona. Niemal pewna, że za chwile mnie rozszarpią. Sześć wygłodniałych bestii zbliżały się w moim kierunku zwabionych zapachem krwi. Jeden z nich, wielkie bydle z bielmem na oku, wyszczerzył do mnie kły i zacharczał. Próbowałam wstać, ale zaraz upadłam sycząc z bólu. Przeklinałam w myślach siebie i chwile, w której przyszło mi do głowy, żeby tam przyjść. Cofnęłam się trochę, ale natrafiłam plecami na drzwi. Skuliłam się, modląc się, żeby się, chociaż zadławiły moimi gnatami. Płakałam.

***

I pewnie byłby to niechybny koniec Kariny Kyoyama, gdyby nie postać, która nagle zeskoczyła z dachu. Zaatakowała ona wilka z bielmem na oku, a następnie kolejne dwa. Czwarty został powalony popisowym kopniakiem z półobrotu, piąty ciosem prosto w wychudzony pysk. Szósty widząc to wszystko podkulił ogon i uciekł z żałosnym piskiem. Postać rozejrzała się dookoła, zatrzymując wzrok na Karinie. Po czym jak gdyby nigdy nic włożyła ręce w kieszeń, szykując się do odejścia.

***

- Ej ty! Tak do ciebie mówię! Gdzie leziesz?! Najpierw ratujesz mi życie, a potem sobie idziesz? Ładnie to tak?– moje dobre wychowanie właśnie dało o sobie znać.
Duch odwrócił się i popatrzył na mnie. W życiu nie widziałam równie zdumionej miny.
- Ty mnie widzisz? -zapytał wstrząśnięty.
- A wrzeszczałabym na ciebie, gdybym cię nie widziała?
- Udowodnij, że mnie widzisz.
No masz. Zupełnie jakbym mówiła do ściany.
- Masz jakieś metr osiemdziesiąt wzrostu, białe kudły, bliznę na prawym policzku, kolczyk w uchu, masz na sobie zielony płaszcz i naramiennik… Wymieniać dalej?
Uśmiechnął się szeroko.
- Ty naprawdę mnie widzisz!
O Wielki Królu Duchów, co za tępak…
Chociaż to nie zmienia faktu, że uratował mi życie. Pozbył się wilków w jedenaście sekund. Liczyłam. Otarłam pot z czoła. Strach i adrenalina momentalnie mnie opuściły, przynosząc poczucie ulgi. Niestety nie nacieszyłam się tą chwilą zbyt długo. Rana przypomniała o sobie piekąc boleśnie. Tymczasem blondas kucnął obok mnie i zajął się oglądaniem mojej nogi.
- Brzydko to wygląda – stwierdził po chwili
- Esteta się znalazł – burknęłam – zamiast się gapić byś mi pomógł. Masz w tym swoim nawiedzonym domu jakiś kawałek materiału albo co?
Kiwnął głową i przeniknął przez drzwi. Ja zajęłam się oceną sytuacji. Zgubiłam się w lesie pełnym wygłodniałych bestii, nie wiem którędy do domu, a krew leje się obficie. Lepiej być nie mogło. Na szczęście blondas wrócił dzierżąc w rękach coś, co od biedy można uznać za bandaż. Nie czekając na nic, po prostu wyrwałam mu go z łap i zatamowałam krwotok.

***

Usiadłem na poręczy i przyglądałem się jak obwiązuje sobie ranę. Nieźle jej to szło. Ale jedna rzecz ciągle mnie zastanawiała.
- Powiedz mi dziewczynko, co ty właściwie tu robisz?
- Nie jestem żadną dziewczynką! – warknęła wiązując supeł na bandażu.
Podrapałem się po głowie.
- Nie jesteś? Dziwne.. na chłopca też mi specjalnie nie wyglądasz…
Wstała i podeszła do mnie. Musiała zadrzeć głowę do góry, żeby na mnie spojrzeć.
- Słuchaj koleś, chce czy nie musze zostać na tym zadupiu do rana, póki ktoś nie zauważy, że mnie nie ma, więc jeśli nie chcesz, żebym cię uszkodziła daruj sobie te głupie gadki!
Myślałem, że jeszcze trochę i mi przywali. Ale nerwowa… Kto by myślał…
- Hej, właśnie uratowałem ci życie, nie powinnaś, chociaż podziękować? – zapytałem krzyżując ręce.
Wróciła na swoje miejsce i usiadła. Dopiero po dłuższej chwili na mnie spojrzała i uśmiechnęła się.
- Dziękuje.

***

- Co to za miejsce? – zapytała uporczywie wpatrując się w gwiazdy.
Siedzieli na zadaszeniu. Wiatr przegonił chmury i mrok przestał panować nad tą okolicą. Dziewczyna poprawiła bandaż na nodze. Krew na szczęście już zaschła.
- Świątynia Nay’a – mruknął duch.
-E.. kogo?
Chłopak pokręcił głową z politowaniem.
- Nay – bóg powietrza. Za życia byłem jego kapłanem.
- I długo tu tak mieszkasz? - spytała i spojrzała na niego.
- Będzie z pięćset lat – wzruszył ramionami.

***

Świt i promienie słoneczne odmieniły to miejsce nie do poznania. Świątynia nie wyglądała jak dom z horroru, tylko po prostu jak zrujnowany budynek, drzewa przypominające olbrzymy znów zajaśniały złotem i czerwienią. Wiatr tańczył w ich gałęziach. Trawa syciła oczy soczystą zielenią. Rankiem wszystko zdawało się lepsze i bezpieczniejsze.
Dziewczyna nie tracąc chwili zeszła z zadaszenia i jeszcze raz spojrzała na świątynię. Nawet rzeźby łabędzi w świetle dnia wyglądały o wiele ładniej i przyjaźniej. Duch zmaterializował się u szczytu schodów.
-Blondasie podprowadzisz mnie trochę? – zapytała podpierając ręce na biodrach.
- Jasne, ale nie nazywaj mnie tak – burknął.
- A masz ty jakieś imię?
Chłopak zamyślił się.
- Tak… Za życia nazywali mnie Rai. Rai Tamikoe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Pon 12:30, 01 Maj 2006    Temat postu:

Co za niedowiarek.... Wink estra jak zawsze Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 13, 14, 15  Następny
Strona 6 z 15

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin