"Ta która widzi i wie" - radosna twórczosć Kariny
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Wto 16:56, 14 Lut 2006    Temat postu:

Hej hej.. spokojnie... napisałam, ze POWOLI zblizam siedo końca... to znaczy ze jeszcze trochęsię pomęczycie ze mna i opowiadaniem:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kitty
Nothern Lights Redaction



Dołączył: 14 Gru 2005
Posty: 801
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: uciekłam? Z wariatkowa, a jak? ^^

PostWysłany: Wto 17:34, 14 Lut 2006    Temat postu:

No ja mam nadzieję

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaede
Szaman



Dołączył: 18 Gru 2005
Posty: 217
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sosnowiec (i tak nie wiecie gdzie to jest)

PostWysłany: Wto 18:42, 14 Lut 2006    Temat postu:

Fajne. Zwlaszcza podobal mi sie ten moment kiedy karina odkryla ze nie ma ulubionych ciastek anny

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Czw 20:34, 16 Lut 2006    Temat postu:

Urodziny
(jakoś nie podoba mi się ta notka..)

Leje jak z cebra a ona wciąż siedzi na tym pieńku i myśli. Wygląda bardzo żałośnie – taka przemoczona i smutna. Gdyby tylko można było jej pomóc...
-Przeziębisz się – mówię do niej w końcu
-Trudno.
-Jeśli umrzesz na zapalenie płuc nici z przekazania ochrony.
Patrzy na mnie wściekłym wzrokiem. Wygląda jak rozczochrany demon.
-Ach tak? Więc od kiedy nie jestem właściwą jasnowidzącą nie jestem nikomu potrzebna do niczego poza daniem tej głupiej ochrony?!
-Karina, to nie tak! – krzyczę.
-Więc jak?! – wrzeszczy i zeskakuje z pieńka.
Biegnie naprawdę szybko, ale i tak ja doganiam. Chwytam za ramię, ale zaraz uwalnia się z uścisku.
-Zostaw mnie w spokoju, słyszysz?! – jest wściekła, a mimo to bliska płaczu.
-Nie wolno mi cię zostawić!
-To ROZKAZ. Zostaw mnie w spokoju!
Wbiega do domu zła jak nie wiem co. Nawet pamiętała, żeby trzasnąć drzwiami. Stoję przed domem jak samotny kołek. Deszcz pada nieprzerwanymi strumieniami.

***

-Kiedy to oddanie?
Pojawienie się przemoczonej i złej Kariny w środku obiadu wywołało lekką konsternację.
-Za tydzień, w Izumo – odparła Anna znad miski ryżu
Tamara spuściła głowę zachłystując się ryżem.
-Świetnie. Po prostu świetnie – warknęła Karina wybiegając z pokoju.

***

Mimo, że pierwsza wściekłość już minęła, Karina wciąż była posępna, jednak czerpała z uroków wielkomiejskiego całymi garściami. Nie było dnia żeby nie włóczyła się z Ryu i Beznadziejnymi po klubach albo po prostu przesiadując w budce „Fast Food„ pomagając Seyake. Coraz rzadziej bywała w domu ku wielkiemu niezadowoleniu Anny.

***

Pewna brązowowłosa dziewczyna w za dużych ogrodniczkach siedziała w swoim pokoju słuchając muzyki. Była to jedna z tych nielicznych chwil kiedy przebywała w domu to też postanowiła ją dobrze wykorzystać. Siedziała więc na podłodze z zamkniętymi oczami odpędzając od siebie wszystkie natrętne myśli i z wolna pozwalała muzyce zawładnąć swoim umysłem. Nawet nie zauważyła jak do pokoju weszła Anna. A ta, zgodnie ze swoim zwyczajem, bezceremonialnie podgłosiła muzykę tak, że jej siostra podskoczyła w powietrze.
-Co jest!? – krzyknęła i spojrzawszy na Annę uśmiechnęła się- O to ty.
-Chce pogadać. Możesz to wyłączyć? – spytała wyniośle
-Jasne – Karina uśmiechnęła się jeszcze szerzej i zdjęła słuchawki walkmana – O czym chcesz mówić?
-Nie podoba mi się, że włóczysz się z Ryu do późnej nocy po całym mieście.
Karina popatrzyła na nią ze zdumieniem i ze śmiechem.
-Słucham? – zapytała rozbawiona
-Ogłuchłaś od tej muzyki? Nie życzę sobie, żebyś łaziła z nim Bóg wie gdzie i wracała nad ranem.
-Niby czemu? – uśmiech spełzł z jej twarzy niemal natychmiast.
-Pamiętaj, że ciąży na tobie obowiązek opieki nad Tamarą i oddanie jej ochrony.
-Tamara nie jest dzieckiem, i ja też nie! Mama piętnaście lat i UMIEM o siebie zadbać. Poza tym przez ostatnie dwa lata nikogo nie obchodziło moje bezpieczeństwo i dopiero kiedy jestem do czegoś potrzebna wszyscy nagle się mną interesują! Ochrona, ochrona.. NIE PROSIŁAM o nią!
-Wiem, że zawsze byłaś nieodpowiedzialną smarkulą, ale niech dotrze do ciebie, że inni niestety potrzebują twojej pomocy czy tego chcesz czy nie. Chociaż szkoda, że musimy o nią prosić dziewczynę dla której ważniejszy jest tylko jej czubek nosa, a nie bezpieczeństwo przyjaciółki i Losy świata – powiedziała bardzo piskliwym głosem.
-Wyjdź – wyszeptała groźnie
-Żebyś wiedziała, ze to zrobię. Żegnam ozięble!
Wyszła z wielkim hukiem.

***

-Co ona taka zła? – zapytał Rai wyłaniając się ze ściany
-Nieważne – warknęła
Popatrzył na nią i podparł rękami boki.
-Mogłabyś przestać traktować mnie jak kompletnego idiotę?
Z bezradności opowiedziała mu wszystko.

***

Leniwe promienie słońca, niczym macki ośmiornicy powoli prześlizgiwały się po podłodze rozpraszając swój blask dookoła. Cały pokój został zalany mdłym światłem zimowego słońca. Ale nawet te uporczywe promienie nie zdołały obudzić chudej dziewczyny śpiącej na podłodze. Musiał to zrobić łagodny głos jasnowłosego chłopaka
-Karina obudź się... wstawaj... no już...
-Babciu Kino jeszcze jest wcześnie. Daj mi pospać –mruknęła przez sen.
-Wstań. Zapomniałaś.. dziś są twoje urodziny.. mam prezent...
-Moje urodziny? – powtórzyła zaspana...
Jak mogła zapomnieć? Piętnaste urodziny są tylko raz...
Wstała ociągając się. Zaspanym wzrokiem gapiła się w nieokreśloną przestrzeń. Czuła się trochę dziwnie z tą świadomością.
-Piętnaście lat – poinformował Rai, całkowicie niepotrzebnie.
-Tak... piętnaście.
-RAAIII!!! – usłyszeli oboje donośny glos Anny.
-Lepiej zobaczę czego chce. Wszystkiego dobrego – mruknął i zniknął za ścianą.
Trzy czerwone róże połyskiwały w mdłych promieniach zimowego słońca.

***

W domu nikt nie wspomniał o urodzinach. Nawet Anna zdawała się – czy celowo? – przeoczyć ten fakt. Ale Karina po wczorajszej „rozmowie” nie miała jej za złe. Nawet – ku wielkiemu zdziwieniu Ryu i Beznadziejnych – została na cały dzień w domu snując się bez celu z kąta w kąt.
Wieczorem przyszedł Ren pomóc Tamarze przy pakowaniu. W domu panowała nienaturalna, posępna cisza.

***

Zmywałam naczynia z kolacji kiedy Anna pojawiła się za moimi plecami mówiąc
-Lock to skończy. Ubierz się. Wyjdziemy gdzieś.
-Teraz? – zapytałam zdziwiona, że w ogóle się do mnie odezwała.
Ale Anna już wyszła z kuchni kierując się gdzieś w kierunku garderoby.

***

Bardzo nienaturalna cisza towarzyszyła nam cały czas, odkąd tylko wyszłyśmy na dwór. Równie dobrze mogłabym ogłuchnąć a i tak bym tego nie zauważyła.
Wszystko wokół było przemoczone od wczorajszej ulewy, a drobne kropelki wody ozdabiały każde drzewo i ławkę w parku. Anna szła z rękami w kieszeni i spuszczoną głową. Brak jakiejkolwiek rozmowy doprowadzał mnie do irytacji. W końcu postanowiłam coś powiedzieć. Ale, że cierpię na brak weny było to tylko:
-Piękne gwiazdy dzisiaj.
-Taa... – odparła moja siostra i na tym zakończyła się pogawędka.
Na kolejny temat do rozmowy wpadłam kilka kilometrów dalej. Było to pytanie, z którym borykałam się już od dłuższego czasu.
-Anna... czy kiedy byłaś w Osorezan, czy któreś z mediów mówiło coś o.. rodzicach?
Nie widziałam jej twarzy, ale wiedziałam, że na pewno wykrzywiła się w brzydkim grymasie. Milczała, przez dłuższą chwilę, ale w końcu wydusiła:
-Tak. Mówili mi.
-Czy oni.. no wiesz... żyją?
-Tylko matka. Ojciec zginął cztery lata temu.
Mimowolnie wzdrygnęłam się. Czy dzieci powinny mówić tak beznamiętnie o rodzicach, którzy ich porzucili?
-Widziałaś ją?
-Tak. Z daleka...
Nie wracałyśmy już do tego tematu.

***

Było już blisko północy kiedy dwie dziewczyny dotarły na Straszne Wzgórze. Niższa z nich popatrzyła w stronę księżyca wzdychając ciężko. Po chwili spojrzała na siostrę i wyciągnęła coś zza płaszcza.
-Co to? – zapytała zaciekawiona.
-Ochrona, której nie wydrze ci nawet Yoh-May. Światło Północy – odparła pokazując zawieszony na srebrnym łańcuszku kryształ. Lśnił własnym tajemniczym blaskiem, jak gwiazda, którą zdołał ktoś porwać z nieba. – Wszystkiego najlepszego, Karina.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Czw 21:55, 16 Lut 2006    Temat postu:

Hmmm...fajny prezent ^^
a ta notka jest spoko. Co ci się w niej nie podoba?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Pią 14:54, 17 Lut 2006    Temat postu:

Autorski nie dosyt?? coś o tym wiem, mało co ztego co pisze podoba mi się bez zastrzeżeń...ale to jest niczego sobie...no może mogłoby być miej dialogów (sama nie wiem, czemu sie tego tak czepiam)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Sob 14:49, 18 Lut 2006    Temat postu:

"Powrót do źródeł"

(teraz nie powiecie, że za dużo dialogów^^)

Izumo. Wielkie jezioro, świątynia Nay’a, tunel Tartaru, rzeka Yamatano Orochi i droga wśród drzew. Ta sama na której dziesięć lat temu jechałam czarnym samochodem z rodzicami, by po chwili znaleźć się pod drzwiami obcych ludzi. Izumo. Tyle wspomnień. Ile to już czasu?
-Dwa lata – mruknął Rai. Chyba myślał o tym samym.
Szliśmy zwartą grupą wprost do domu Asakurów. Anna na początku gnała jakby goniło ją stado biesów. Chyba jak najszybciej chciała wygarnąć Yoh-Mai co o tym myśli. Za nią Lock objuczony jak wół, mimo to uśmiechał się. Miałam wrażenie, że myśli o minie jaką zrobi Mistrz na jego widok. Gararoto leniwie sunęła wachlując się mimo przejmującego chłodu. Dalej ja ze swoim zielonym plecakiem i Rai z nieokreślonym wyrazem twarzy. Na końcu Tamara szła zgarbiona jakby przyparta ciężkim głazem. Rozumiałam ją doskonale. Ona, tak jak ja, chciała wyrwać się z tego miejsca i zaznać czegoś innego. Teraz jest zmuszona tu zostać wyczekując ataku z każdej strony. Życie nie jest sprawiedliwe. Ona nie jest gotowa. Nikt nie jest gotowy na takie coś. Biedna Tamara...
Dom Asakurów stał taki jakim go zapamiętałam. Wielki stary i posępny symbol minionej chwały. Ciarki mnie przeszły wchodząc przez bramę., jak w moich koszmarach. Mimo to napastnicy nie pojawili się. Naprawdę wierzyłam, ze ktoś za chwilę spali moich przyjaciół? Chyba tak...
W wejściu ktoś już na nas czekał. W pierwszym momencie nie poznałam tej wiotkiej postaci machającej do nas białą ręką, ale już po chwili krzyknęłam uradowana i pobiegłam w jej stronę.
-Keiko!
Kobieta objęła mnie delikatnie. Keiko. Najbardziej przyjazna osoba na świecie uwięziona w tym ponurym domu. Moja kochana Keiko. Matka nie tylko dla Yoh, ale dla nas wszystkich.
Zaprosiła nas gestem dłoni do środka.
Wokół panował znajomy zapach zbutwiałego drewna, kadzidła i gotowanego ryżu. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają. Dopiero wtedy zauważyła Lock’a. Nie krzyknęła, ani nie zrobiła przestraszonej miny.
-Cieszę się, że w końcu wydostałeś się z ciemności – powiedziała cicho.
Zaprowadziła nas do naszych pokojów, a sama odeszła znikając gdzieś w korytarzu.

***

Pokój był taki jakim zostawiłam go dwa lata temu pewnej sierpniowej nocy. Nawet na ścianie widniał rysunek smoka, który zrobiłam dawno temu. Tyle wspomnień. Tyle wieczorów przesiedzianych na werandzie z innymi szamanami. Tyle czasu... Nagle zrobiło się bardzo sentymentalnie.
Tylko Rai miotał się po pokoju jak tygrys w klatce.
-Idź – powiedziałam w końcu – Tylko wróć niedługo.
-Dziękuje – wyszeptał i poleciał wprost do świątyni Nay’a. On też chciał powspominać.

***

Posiłek upłynął w bardzo nieprzyjemnej atmosferze. Zdaje się, że Anna już rozmawiała z Yoh-May.. i nie była to miła rozmowa. Zauważyłam nawet, że dostała mniejszą porcję niż inni. Keiko próbowała zabawiać wszystkich, ale nie szło jej to za bardzo. Wokół panowała atmosfera sztucznej uprzejmości. Dziadkowie Asakura mieli do każdego z nas żal o coś, a mimo to byliśmy im potrzebni. I chyba tylko dlatego nas przyjęli.

***

Burza zbliżała się nieuchronnie. Czułem jak niespokojny wiatr gna chmury na siebie, by znów spadł deszcz, a pioruny mogły trzaskać o ziemię. Jedna z takich burz uderzyła w świątynię. Kiedy tam przyleciałem zastałem tylko smętne kikuty zwęglonego drewna i kilka kamieni. Na szczęście posąg stał nietknięty. Gdy skończy się ta cała historia z ochroną poproszę Karinę, żebyśmy moli tu zostać na trochę i ją odbudować. Wciąż jestem kapłanem i mam pewne obowiązki.
Niespodziewanie deszcz lunął z całą siłą na miasteczko. Wielkie krople wody miarowo uderzały o wszystko – ziemię, budynki i drzewa – z głośnym plaśnięciem. Gdzieś w oddali uderzył piorun.
Nagle usłyszeliśmy donośne pukanie do drzwi. Mistrz Yoh-May i pani Kino popatrzyli na siebie nerwowo, a pani Keiko szybko pobiegła w stronę drzwi. Karina podążyła za nią. Kiedy matka Yoh otworzyła drzwi ukazał się w nich rosły mężczyzna. Przemoczone włosy okalały surową i ogorzałą twarz, a ciemna peleryna wydymała się na wietrze. W mroku burzy wyglądał przerażająco. Gdy na niebie rozbłysła błyskawica ujrzeliśmy barwne piórka na jego głowie. Był Indianinem. Pani Keiko patrzyła na niego przestraszonym wzrokiem, ale Karina zareagowała z wrodzonym wdziękiem:
-No masz. Winnetou.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Karina dnia Sob 17:01, 18 Lut 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Sob 16:12, 18 Lut 2006    Temat postu:

Karina...chyba nie gniewasz sie o tam to...a to jest świetne bez zastrzeń....zwłaszcza końcówka. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Sob 16:52, 18 Lut 2006    Temat postu:

Nom, zgadzam się, po prostu świetne.
Jak w całości panuje taka fajna atmosferka, tak Winnetou mnie rozbroił ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Sob 17:02, 18 Lut 2006    Temat postu:

nie, bo sama zauważyła, że jest ich za dużo, a przecież można opowiedzieć niektóre rzeczy bez rozmów o nich...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kitty
Nothern Lights Redaction



Dołączył: 14 Gru 2005
Posty: 801
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: uciekłam? Z wariatkowa, a jak? ^^

PostWysłany: Wto 0:43, 21 Lut 2006    Temat postu:

Fajnie Karina! *nadrobiła ( i się namęczyła dop. Sakura)* Bardzo mi się podobało, ale z jakiegoś powodu jednak bardziej mi się te urodziny podobały, nie żeby to drugie nie było fakjne, ale tak jakoś mi bardziej do gustu przypadło xP

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Sob 14:54, 04 Mar 2006    Temat postu:

"Warunki i przeszkody"

(Ntoka urodzona w wielkich bólach... z dedykacją dla Kaede... będzie ok:*)

-Tolder Dębowa Skała – mruknął mistrz Yoh-May na widok przybysza – nie spodziewaliśmy się ciebie tak szybko
-Rada chce jak najszybciej przeprowadzić rytuał ze względu na bezpieczeństwo dziewczynki – odparł Indianin – wiem, że to ważne i dlatego przybyłem aż z Ameryki. Silva i Karim mają mnie zastąpić.
Nikt nic nie odpowiedział na to, ale usłyszałem jak Karina pomyślała „Dębowa Skała? I pomyśleć, że ja narzekałam na swoje nazwisko”.
Gościa zaprowadzono do osobnej izby by tam mógł się naradzić z dziadkami Yoh.
Myślałem, że to już koniec wrażeń na ten dzień, ale po chwili rozległo się kolejne pukanie do drzwi. Karina otworzyła je i ujrzeliśmy niską dziewczynę odzianą w podobną pelerynę jaką miał Tolder. Mogła być w wieku Anny. Mokre włosy koloru dojrzałej wiśni wiły się wokół okrągłej buzi. Wyglądała na naiwną i tak, którą łatwo oszukać.
-E... Mogę w czymś pomóc? – zapytała Karina
-Daj coś na rozgrzanie dziecino. Tylko żeby miało dużo procentów i było w czystej szklance. A i możesz wyprasować moja pelerynę. Dębuś już jest? – wszystko to powiedziała bardzo szybko.
I nie czekając na niczyje pozwolenie weszła do środka wręczając mojej szamance swoją pelerynę. Zdołała odpowiedzieć tylko:
-Dębuś?
-No tak ten wielki mrukliwy łazęga - Dębowa Skała. Przyszedł już? A poza tym ile mam czekać na swoją whisky? Nie wygrałam nóg na loterii rusz się dziewczyno bo osiwieje. No raz dwa! Nie mam nieograniczonego czasu. I tak mało mi płacą.

I to tyle jeśli chodzi o nawiną dziewczynkę.

***

-Po co sprowadziłaś tu tą kapłankę od siedmiu boleści ?! Psuje nam wszystkie plany!– wycedził Yoh-May nerwowo przechadzając się po pokoju.
-Chodzi ci o Kaede? – zapytała Anna wyraźnie znudzona – Nie pozwoliłeś mi odprawić rytuału oddania i posłałeś po tego troglodytę, żeby zrobił to za mnie, więc ja chciałam mieć kogoś swojego na miejscu, w razie gdyby on coś sknocił.
Popatrzył na nią wściekły. Żyłka na jego łysinie pulsowała niebezpiecznie. Wyglądał jakby za chwile miała rozsadzić go wściekłość.
-To już szczyt bezczelności! Cały mój plan legnie w gruzach przez twoje widzimisie!
-Tak jak mój, gdy nie chciałeś mi dać pamiętnika Hao – odparła lodowato znad kubka z herbatą.

***

-Karina ile razy ci mówiłem, że nie należy..
-Tak.. tak.. nigdy podsłuchiwać... skończ z tym. Nie słyszysz? Oni mówią o Hao. Ja MUSZĘ wiedzieć o czym jest ta rozmowa.
-O Hao – stwierdził rezolutnie.
-Och, zamknij się.

***

Oczko wodne i weranda. Ja, Tamara, Anna i Lock. Razem oglądamy gwiazdy. Jak za starych czasów. Brakuje tylko Yoh. Ale on jest gdzieś bardzo daleko.
Wokół tylko cisza. Przed oczami mam tylko takie wieczory i takie pożegnania z minionym dniem. To był nasz własny rytuał. Chwila nad zastanowieniem się nad własnym życiem. Do jakich wniosków doszłam? Kiedy uciekłam stąd tak naprawdę uciekałam przed tą ciszą. Przed tym wszechogarniającym spokojem. Teraz kiedy poznałam hałaśliwy wielki świat zatęskniłam za nią.
Nie zostanę tu długo. Po oddaniu wyruszam do Chin. Może do Australii... słyszałam, że o tej porze roku jest tam pięknie. A co z Tamarą? Może będzie chciała pojechać ze mną. Świat stoi otworem. Teraz kiedy otrzyma ochronę nie będzie musiała tak bardzo się o nic martwić. Obawiam się tylko, że Yoh-May jej nie pozwoli. Będzie wolał mieć ją na oku. Tylko jak pomoże jej stary szaman, wątła Keiko i niedołężna Kino?
Nagle pojawia się matka Yoh.
-Karina, Tamara, chodźcie Yoh-May was wzywa.
Anna i Lock patrzą na nas badawczo.
-Anna, chodź z nami – mówię – powinnaś usłyszeć o czym będziemy rozmawiać.
Lock zostaje na werandzie myśląc o minionych dniach. Jeszcze tyle w nim gniewu...

***

W pokoju byli wszyscy. Tolder, dziadkowie Yoh, Keiko, Kaede i my trzy. Yoh-May wydawał się niezbyt zadowolony z pojawienia się Anny ale nie powiedział na ten temat ani słowa. Tamara dygotała przestraszona. Zawsze była nerwowa ale teraz zachowywała się jak małe zaszczute zwierzątko. Pozwolono nam usiąść przy stole, a Kaede uśmiechnęła się do mnie. Tolder zmierzył nas wzrokiem i zapytał bardzo oficjalnie:
-Jesteście gotowe na ten krok?
Tamara kiwnęła lekko głową, a ja popatrzyłam Indianinowi prosto w oczy
-Tak. Tylko pod jednym warunkiem.
Wszyscy odwrócili zdziwione twarze. Usłyszałam jak Kaede pomyślała „ Ma dziewczyna charakterek”. Oczy Yoh-May były wielkie jak spodki. Po dłuższej chwili Tolder zapytał
-Jaki to warunek?
-Wszyscy wiecie, że darzę przyjaźnią Tamarę od najmłodszych lat i w innych okolicznościach oddałabym ochronę bez wahania. Jednak, ponieważ żyjemy w takich czasach w jakich żyjemy muszę postawić ten warunek dla dobra nas wszystkich, a szczególnie mojej rodziny.
-Czego chcesz? – Yoh-May był coraz bardziej zdziwiony.
-Ja oddam ochronę Tamarze, ty oddasz pamiętnik Hao Annie.
Po czym wróciłam na werandę zostawiając wszystkich w pokoju osłupiałych.

***

-Sama zobacz – mówię wskazując na zgliszcza – prawie nic nie zostało.
Smętne zwęglone kikuty wystawały z miejsca w którym kiedyś stała wielka i piękna świątynia. Tylko tyle zostało z mojego domu. Jak mogło do tego dojść? Kiedyś ludzie kochali Nay’a... Składali mu ofiary, modlili się o pomoc... A może nie kochali tyko się go bali? Może był im tyko potrzebny do ochrony?
-A co z posągiem? – pyta podchodząc bliżej.
Odsuwa kilka belek. Parę z nich rozsypuje się w jej rękach. Jest już cała brudna.
-Jest cały. Na szczęście – mówi ocierając pot z czoła.
Srebrny wizerunek boga zalśnił w promieniach słońca.
-I co o tym myślisz? – pytam.
-Da się odbudować...
-Świetnie! – przerywam
-Ale to zajmie co najmniej dwa lata.
-Ile?
-Wiem to długo. Przemyślimy to jeszcze. Może Mikihisa, Yoh i Lock nam pomogą?
-Nie pozwolę, temu kretynowi tknąć nawet gwoździa! – wymyka mi się.
Robi mi się niesamowicie głupio. Karina patrzy na mnie nieokreślonym wzrokiem i tylko wzrusza ramionami. Cała sytuacje ratuje Keiko, która pojawia się z jedzeniem dla nas.

***

Z radością rzuciłam się na jedzenie. Mało kto gotuje tak jak Keiko. No może tylko Ryu ale ponieważ jego z nami nie było to nie mogłam porównać. Kobieta rozłożyła koc i usiadła na nim oglądając szczątki świątyni. Widok był raczej smętny, ale ona uśmiechnęła się lekko i powiedziała do Rai:
-Wiesz, ze mój pradziadek był kapłanem w tej świątyni?
Podbiła jego serce w ciągu sekundy.

***

Weranda wieczorową porą. Jak co dzień. Tym razem sama. Myślę o tym wszystkim co wydarzyło się przez ostatnie tygodnie. Misja, powrót Anny, Kolekcjonerka, Lock, śpiączka Ryu, Tamara... mam dopiero piętnaście lat a czuje się jak siedemdziesięcioletnia kobieta po przejściach. Nie tak powinno być...
Nagle pojawia się Keiko. Siada obok mnie i patrzy w gwiazdy. Promieniuje z niej dziwny spokój. Pierwszy raz widziałam u niej coś takiego. Odkąd pamiętam zawsze towarzyszył jej dojmujący smutek, niewiadomego pochodzenia. Co się zmieniło?
-Czym jest dla ciebie potęga? -pyta szeptem
-Czymś czego nie pragnę –odpowiadam ze spokojem
-Nie marnuj swoich talentów, Karina. Potem będziesz tego żałować.
„Będziesz”? Przepraszam, czy to nie ja jestem jasnowidzącą?
-Czemu jesteś taka pewna?
-Przez doświadczenie – uśmiecha się ciepło – nie rezygnuj z potęgi, Karina. Możesz jeszcze wiele osiągnąć – po czym wstaje i odchodzi.
Patrzę jak odchodzi łopocząc połami kimona. Ile jeszcze dziwnych rzeczy spotkam na swojej drodze?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Sob 17:00, 04 Mar 2006    Temat postu:

Powiem krótko...cudowne Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Sob 17:10, 04 Mar 2006    Temat postu:

Nom, całkowicie się zgadzam. To było świetne.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Sob 19:21, 04 Mar 2006    Temat postu:

Ej bo jeszcze popadnę w samozachwyt*skromnisia^^*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 12, 13, 14  Następny
Strona 9 z 14

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin