"Ta która widzi i wie" - radosna twórczosć Kariny
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Śro 18:31, 08 Mar 2006    Temat postu:

Zupełnie osobny... z resztą Daryśka znasz juz tą cała hisotrię i czy było tam coś o X-laws?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Śro 18:34, 08 Mar 2006    Temat postu:

no nie było, ale wiesz, ja teoretycznie też już wymyśliłam całego ficka, a co chwilę dodaję jakieś wątki (w tym X-Laws Razz )

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Śro 18:43, 08 Mar 2006    Temat postu:

Nie no ja się trzymam scenariusza:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Śro 18:47, 08 Mar 2006    Temat postu:

ja też... no, a przynajmniej staram się xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Śro 18:55, 08 Mar 2006    Temat postu:

Mówiłąm ci? Już wymyśliłam imie dla tego gościa:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Śro 19:01, 08 Mar 2006    Temat postu:

Jeszcze nie mówiłaś. Jakie?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Śro 19:04, 08 Mar 2006    Temat postu:

Zobaczysz nie w tej ale w następnej części. Akurat oglądałam Matrixa jak na to wpadłam(z tego filmu pochodzi to imie.. acha i nie Neo ani Morfeusz:))

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Śro 19:10, 08 Mar 2006    Temat postu:

Tank? Apok? Safer? Więcej mi do głowy nie przychodzi xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Śro 19:23, 08 Mar 2006    Temat postu:

Na początku miał byćThank ale stwierdziłam, że Thane będzie lepsze:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Śro 19:58, 08 Mar 2006    Temat postu:

Spotkanie na pustyni
(coraz blizej końca...)


Podróż była długa i nudna. Jun ciągle rozmawiała z kimś przez telefon, Ren i Yoh-May spali. Ryu i jego Królowa migdalili się na końcu samolotu. Tamara grała z Ponchim i Konchim w karty. Lock wyglądał przez okno. Anna rozmawiała z pilotem. Nudziłam się niesamowicie. Rai jak zwykle nie podzielał mojego nastroju. Z jakiegoś powodu był bardzo zdenerwowany. Nie rozumiałam jego zachowania dlatego spytałam:
-Rai co ci?
Nie odpowiedział. Wciąż chodził po pokładzie w tą i z powrotem. Postanowiłam nie naciskać, mimo iż wydało mi się to nieco dziwne. Nie czekałam długo. W końcu podszedł do mnie i wyszeptał:
-chodź gdzieś gdzie nas nikt nie usłyszy
Po czym skierował się w stronę łazienki. Poszłam za nim. Siedział na umywalce. Twarz ukrył w dłoniach. Podeszłam ostrożnie do niego. Płakał.
-Rai... – wyszeptałam dotykając jego ramienia.
Szybko otarł łzy.
-Miałem wizje – wychrypiał po chwili
Popatrzyłam na niego uważnie.
-O mnie?
Skinął głową. Przeraziłam się nie na żarty. Poczułam jak kręci mi się w głowie i robi ciemno przed oczami.
-Opowiedz mi jak to było... proszę – powiedziałam słabym głosem siadając na sedesie.
-Kiedy stałaś na schodach przed samolotem... ja zobaczyłem, że nigdy już nie wrócisz do miasta
Zdziwiłam się.
-I to takie straszne?
-Nie wiem, czy dobrze myślę, ale jeśli nie wrócisz to chyba dlatego, że ... ty.. zginiesz...
-Tak dobrze mi życzysz? – uśmiechnęłam się lekko
-Po prostu boje się o ciebie – wyszeptał schodząc z umywalki po czym popatrzył mi w oczy – i to bardzo.
Wyszedł zostawiając mnie osłupiałą. Czasem go kompletnie nie rozumiem.

***

-Daleko jeszcze? -zapytał Konchi
-Tak – wymamrotałam
-Daleko? – dodał Ponchi
-Tak! – krzyknął Lock

Po pięciu minutach
-To daleko jeszcze? -spytał Konchi
-tak –krzyknął Ryu

Po kolejnych pięciu

-Daleko jeszcze?
-TAK! –krzyknęli wszyscy w samolocie.

***

Suche gorące powietrze. Gdzie nie sięgnąć wzrokiem wszędzie pustka. Nie ma nic prócz kamieni i spękanej ziemi. Czuje jak wszystko krzyczy i błaga o kroplę deszczu. Podłoże trzeszczy głucho pod nogami szamanów. Idą raźnym krokiem, tak jakby wiedzieli gdzie. Patrzę przez chwile na samolot. Karina nie powinna była w ogóle z niego wychodzić. Od bardzo dawna nie miałem takiej niezrozumiałej wizji. Wiem, że moje uczucia mogą źle wpłynąć na jej interpretacje. Gdybym tylko tak się nie bał...
Karina nagle się zatrzymuje i patrzy na samolot. Nie, ona patrzy na mnie.
-Idziesz czy masz zamiar tu tak stać?
Uśmiecha się tak jakby nie było naszej rozmowy w łazience.
-Tak. Zawsze za tobą – odpowiadam lecąc w jej kierunku.

***

-To za tym płaskowyżem – powiedział Ren wdrapując się na niego.
-Powiedziałbym, że to bardziej na wschód – stwierdził Ryu chcąc popisać się przed Seyake, ale granatowowłosy zmiażdżył go wzrokiem.
Całą grupa szamanów mozolnie wspinała się na płaskowyż. Nie było to łatwe zważywszy na podeszły wiek Kino i Yoh-May oraz buty na szpilkach Seyake i Jun.
-Nie rozumiem jak można się tak wlec – warknęła Karina patrząc jak Seyake spadła już siódmy raz z powodu obcasów.
-Mówisz tak, bo chodzi z Ryu – uśmiechnęła się Gararoto patrząc jak szaman wziął ją na ręce żeby „nie obtarła swoich ślicznych nóżek”
Karina spojrzała na nią wyniośle i prychnęła. Tylko dzięki temu nie usłyszała jak Gararoto szepcze do Rai „A nie mówiłam? Nie masz szans”.

***

Doby Village okazało się niedużą ale czystą i zadbaną wioską na północy Pustyni. Otaczały ją schludne mury z żółtej cegły, z jakiej były zbudowane domy w jej wnętrzu. Niedaleko znajdowało się rozległe jezioro i stadion. Doby wyglądało jakby ktoś postawił je dla zabawy w środku tej niesprzyjającej okolicy. Wokół nie rosło nic oprócz kaktusów i kilku palem w obrębie wioski. Z płaskowyżu widzieli wszystko doskonale. Mieli do przebycia jeszcze jakieś 5 mil.

***

Pot lepiej się ze mnie strumieniami. I pomyśleć, ze w Japonii jest teraz zima. Mam wrażenie, że byłam tam bardzo dawno, chociaż ostatecznie nie mogło minąć więcej niż osiem godzin. Szkoda mi Locka nie dość, że dźwiga swoje bagaże to jeszcze Yoh-May i Kino postanowili się nim wyręczyć. Idzie już zgięty w pół ale wciąż idzie. Skąd on bierze te siły? Pięć mil jeszcze nigdy mi się tak nie dłużyło.
-Szybciej, szybciej – pogania mnie Ren
-Ty mały, podły... – warczę z zamiarem obrzucenia go wyzwiskami, ale nie robię tego, bo nagle pojawia się przed nami dwóch szamanów.
Jeden wysoki i chudy jak tyka, z burzą rozczochranych włosów ubrany jak punk. Drugi mały i szeroki z kozią bródką w kolorze słomy.
-Czego tu? –warczy na nich Lock
-Spokojnie Ruda Głowo – uśmiecha się ten Kozia Bródka
-Tak.. –dodaje ten chudy tyka – jesteśmy strażnikami Doby. Od każdego gościa, który przybędzie zbieramy opłatę na renowację stadionu.
-Jak wielką ? – pyta Jun
-200 dolarów od łepka – mówi Tyka z chytrym uśmieszkiem.
-Kłamca – rzucał Lock.
-Coś powiedział?? – obrusza się Kozia Bródka
Lock patrzy na ich ręce. Nagle zaczynam rozumieć czemu tak twierdzi. Obydwoje nosza na rekach dzwonki wyroczni.
-Nie słyszycie? Powiedział „Kłamca” taki ktoś kto kłamie, oszukuje i łga. Jak wy – mówię bezczelnie.
Kozia Bródka nagle łapie Tamarę za ramie przyciąga ją do siebie i zatrzymuje nóż przy jej gardle.
-Dawajcie forsę albo ta mała zginie – mówi Tyka.
Ren, który dotychczas milczał zdejmuje plecak z ramion i wyciąga włócznie
-Tylko spróbuj cieniasie. Bason, do Guan-Dao!

***

Tyka wezwał swojego ducha i umieścił go w biczu jaki miał przy pasku. Ren szybko zaatakował „Szybkim tempem” jednak przeciwnik odbił cios jak każde inne. Może i był oszustem bez gustu ale bił się niesamowicie. Ren nie miał szans.
-Pomogę ci – krzyknął Lock oswobadzając się z bagażu
-Nie! – krzyknął Ren – dam sobie rade SAM.
Tamara płakała w objęciach Koziej Bródki. Chłopak znów został zaatakowany. Nie miał nawet siły podnieść się z ziemi. Tyka pochylał się nad nim z szyderczym uśmiechem
-I kto tu jest cieniasem, co?
Nagle usłyszeli krzyk „Odbicie aureoli!” wszystko zajaśniało niesamowitym niebieskim blaskiem, Tyka leżał na ziemi. Druga postać obezwładniła Kozią Bródkę i uwolniła Tamarę. Wszyscy patrzyli na to ze zdumieniem. Po chwili z obłoku pyłu ukazał się chudy uśmiechnięty chłopak i jego niebieskowłosy kompan z Tamarą w objęciach.
-Cześć wszystkim – powiedział ten z brązowymi włosami
-Yoh!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ive-Hao
Król Szamanów (!)



Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 886
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z królestwa

PostWysłany: Śro 20:24, 08 Mar 2006    Temat postu:

Karina napisał:


***

-Daleko jeszcze? -zapytał Konchi
-Tak – wymamrotałam
-Daleko? – dodał Ponchi
-Tak! – krzyknął Lock

Po pięciu minutach
-To daleko jeszcze? -spytał Konchi
-tak –krzyknął Ryu

Po kolejnych pięciu

-Daleko jeszcze?
-TAK! –krzyknęli wszyscy w samolocie.



To jakoś dziwnie przypomina Shreka II...ale genialny pomysł...świetne, ale znów trzepian sie dialogów....nie wiem...brakuje mi opisu....marudze i tyle...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Śro 20:28, 08 Mar 2006    Temat postu:

wiem. Pod koniec mi jakos zabrakło inwencji twórczej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Śro 22:04, 08 Mar 2006    Temat postu:

Zabrakło Ci inwencji? Hmm... mi się podoba! ^^
A swoją drogą... do Ryu już jakoś bardziej mi Jun pasowała niż Seyake... No, ale liczy się, że znalazł swoją Królową Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karina
Król Szamanów (!)



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Wiecznych Łowów

PostWysłany: Czw 18:00, 16 Mar 2006    Temat postu:

Thane

(jeszcze dwie części i koniec moim mili.. miełgo czytania..)



-Mistrzu już tu są – wykrzyknął mały, czarnoskóry chłopczyk podbiegając do ogniska. Biegł aż z Doby. Ze zmęczenia oparł ręce na kolanach i dyszał ciężko.
-Dobra robota, Oppacho – odparł mistrz uśmiechając się lekko – czas na drugą część planu.
Wszyscy wokół ogniska popatrzyli na niego z uwagą. Byli najlepszymi i najbardziej oddanymi wojownikami. Doborową grupą wybrańców. Najbardziej zaufanych i wiernych. Każdy z nich był gotów przypłacić życiem za wykonanie owej tajemniczej misji. Zginąć ku chwale Mistrza, było ich największym marzeniem. Sam Mistrz zdawał sobie z tego sprawę, dlatego przeciągał tą chwilę w nieskończoność. Lubił patrzeć jak rośnie w nich napięcie a potem spijają słowa z jego ust.
-Ty – powiedział wskazując na szczupłego chłopaka z roztrzepanymi brązowymi włosami – ty to zrobisz.
-Dobrze mistrzu- odparł chłopak przyklękając a w jego szarych oczach zapalił się jakiś szaleńczy blask. Jego towarzysze mruknęli z zazdrością, – Co mam zrobić?
Mistrz wskazał na ognisko. W skwierczących płomieniach wszyscy zgromadzeni ujrzeli chudą postać dziewczyny z rozczochranymi włosami.
-Zdobądź jej zaufanie. Niech powierzy ci wszystkie sekrety i marzenia. Potem zabierz jej Światło Północy i przyprowadź do mnie. Gdyby zechciała ci się oprzeć podaj jej to -rzucił w jego kierunku woreczek ze srebrnym proszkiem – na pewno zadziała. Oppacho, gdzie się zatrzymali?
-W hotelu przy głównej ulicy – odpowiedział chłopczyk wciąż z zadyszką
Mistrz popatrzył na wciąż klęczącego młodzieńca z wyraźnym zadowoleniem. Będzie idealny do tej misji. Bezczelny, szalony i do tego przystojny. Dziewczyna wpadnie po uszy.
-Udaj się tam i poznaj ją jak najszybciej. Resztą zajmiemy się później. Powodzenia.
Chłopak wstał z klęczek i otrzepał spodnie. Woreczek z proszkiem schował do kieszeni a miecz włożył za pasek. Lekko skłonił się przed mistrzem
-Dziękuje.
Odszedł wyprostowany z dumnie podniesioną głową. Mistrz wybrał jego, właśnie jego, a nie na przykład tego lalusiowatego Parysa czy troglodytę Lazatrona. Czuł jak przepełnia go euforia. Oczyma wyobraźni widział jak mistrz mu gratuluje przy wszystkich i nazywa swoim najzdolniejszym i najwierniejszym uczniem. Miał ochotę płakać ze szczęścia.

****

Yoh praktycznie nic się nie zmienił odkąd go widziałam ostatnim razem. Jak zawsze uśmiechnięty, żarłoczny i wyluzowany. Po uratowaniu nas z łap Tyki i Koziej Bródki zaprowadził nas do Doby gdzie przedstawił swoim przyjaciołom – Trey’owi i Chocovolte. Wszyscy mieli mu wiele do opowiedzenia, ale Anna kazała mu najpierw przebiec 80 mil w ramach wznowionego treningu. Tymczasem zameldowaliśmy się w tanim hoteliku w centrum wioski i przenieśliśmy tam swoje bagaże.

***

Dlaczego zawsze muszą mnie wyrolować? Yoh-May i Kino kazali mi zanieść do swoich pokoi bagaże a sami udali się na obiad w towarzystwie Anny. Gdzie ta sprawiedliwość? Ich torby musiały ważyć chyba z tonę, jak nie więcej. Co ja jestem zwierze juczne? Przypominam osła albo muła? Wchodziłam właśnie po schodach( oczywiście tu nie znają pojęcia „winda”), kiedy ktoś na mnie wpadł. Wszystkie torby walizki i rzeczy, które w nich się znajdowały rozsypały się po całym korytarzu. Przede mną stał wysoki chłopak najwyraźniej zaskoczony tym wszystkim. Gdybym nie była taka wściekła od razu zauważyłbym, jaki był przystojny.
-I co się tak gapisz pierdoło! – Krzyknęłam podnosząc ubrania z ziemi – byś mi pomógł. To przez ciebie jest ten bałagan! Rusz się! Myślisz, że ci odpuszczę?!
Chłopak posłusznie pomógł mi upchać wszystko do toreb i pozamykać. Na koniec powiedział
-Przepraszam za wszystko. Niezdara ze mnie... Mogę w ramach zadośćuczynienia zabrać cię na obiad? Mam na imię Thane
Nie wiem, czemu ale się zgodziłam.

***

- O Wielki Duchu, co za nuda – pomyślał Lock wlekąc się za dziadkami, Asakura, którzy gawędzili z Anną – pomyśleć, że mógłbym robić coś ciekawszego…
- Użalać się nad sobą, czy cierpieć za miliony? – zapytała Gararoto wyraźnie rozbawiona.
- Tak, pocieszaj mnie dalej… - mruknął zniechęcony a z nudów zaczął rozglądać się po okolicy.
I niemal zaraz po chwili przetarł ze zdziwieniem oczy, kiedy w pobliskiej knajpce ujrzał znajomą dziewczyną w żółtej sukience, która w najlepsze gawędziła z nieznajomym chłopakiem. Lock niemal od razu zauważył, że Karina zbyt szeroko się uśmiecha, a ten chłoptaś jest zdecydowanie za przystojny. Postanowił niezwłocznie przerwać tą romantyczną scenkę.

***

Thane właśnie opowiadał jej o Nowej Zelandii, w której się urodził, gdy nagle usłyszeli głośny huk. Spojrzała w stronę drzwi i ku swojemu przerażeniu zobaczyła w nich Locka z miną seryjnego mordercy. Podszedł do nich zamaszystym krokiem i wycelował mieczem w gardło Thane.
- Co to za piękniś?!
-Hej gdzie twoje dobre maniery, samuraju? – zażartował Thane, mimo, że Lock wciąż trzymał miecz przy jego gardle
-Siedź cicho jak cię nie pytają!- warknął i powtórzył pytanie – co to za piękniś?
-Lock czy tobie naprawdę jest potrzebny psycholog? To moja sprawa, z kim się spotykam…
-SPOTYKASZ SIĘ Z NIM?!!
Karina popatrzyła na niego zrezygnowanym wzrokiem.
-Błagam cię wyjdź stąd zanim będę zmuszona użyć przemocy albo, co gorsza Anny.
Lock przez chwilę stał zrezygnowany. Znów się wygłupił. I po co mu to było? Wyszedł bez słowa z restauracji. Nie miał odwagi spojrzeć im w oczy.
Thane widział go jeszcze przez okno. Szedł z opuszczoną głową. Mimowolnie się uśmiechnął. Na stoliku wciąż leżało kilka ziarenek srebrnego proszku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daryśka
Król Szamanów (!)



Dołączył: 03 Sty 2006
Posty: 867
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków (wcześniej Lubliniec)

PostWysłany: Czw 18:50, 16 Mar 2006    Temat postu:

Lock z miną seryjnego mordercy mnie rozbroił xD
jak zwykle powiem, że świetnie piszesz, fick mi się podoba i tak dalej i tak dalej...
szkoda, że się do końca zbliża...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum o anime Shaman King Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13, 14  Następny
Strona 11 z 14

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin